ROZDZIAŁ XIII
-Kastiel?!-
zmierzył go wzrokiem od góry do dołu- Eleno, możesz mi to
wytłumaczyć?- zwrócił się do mnie.
-Co
ty tu robisz?- warknął ponownie.
-Chyba
co TY tu robisz- popatrzył na niego i znów na mnie. Zasmucił się-
Zresztą to nieistotne, muszę spadać.
-I
dobrze- syknął czerwonowłosy i wszedł z powrotem do łazienki.
Blondyn
ruszył w stronę drzwi, ale zatrzymałam go.
-Nat?-
spytałam. Nie odpowiedział nic- Nat, to nie jest to co myślisz.
-Przychodzę
do ciebie i zastaję Kastiela w samym ręczniku. To naprawdę nie to
co myślę? I do tego nie było cię w szkole. Jego też nie.
-Ale
nic między nami nie ma. Po prostu przyszedł mi pomóc. To wszystko.
Przyjaciele powinni mieć do siebie zaufanie- w odpowiedzi usłyszałam
tylko niewyraźny bełkot- No dobrze, a więc co chciałeś mi
powiedzieć?
-Wiem
co dyrektorka organizuje.
-Tak?
Co takiego?
-Bal.
-Bal?
-Tak,
co roku pod koniec maja szkoła organizuje bal tematyczny. Każdego
roku jest inny temat.
-Jaki
jest w tym?
-Tego
jeszcze nie wiem, ale w poniedziałek wszystko będzie wiadome.
-Super,
trzeba przychodzić w parach?
-N-nie,
ale można…
-Świetnie!
-Cieszysz
się?
-Tak,
bal to przecież niezła sprawa! No dobrze, może chcesz zostać?
-Nie,
nie mogę!- wypalił- Muszę pomóc Amber w pewniej sprawie. Pa!-
rzucił i szybkim krokiem wyszedł z domu.
Powolnymi
ruchami zamknęłam drzwi i zwróciłam się w stronę kuchni.
-Bu!-
krzyknął, gdy tylko się odwróciłam. Odruchowo walnęłam
Kastiela w twarz.
-Cholera! Co ty wyprawiasz?!
-Przepraszam! To taki odruch- skrzywiłam się- Dobrze, że przynajmniej się ubrałeś.
-Co ten dupek chciał?- zapytał.
-Nataniel. Chciał mnie poinformować o wydarzeniu, które dyrektorka organizuje.
-Znowu coś idiotycznego?
-Bal!
-Nie mów mi, że się cieszysz- powiedział z politowaniem.
-A dlaczego? To genialny pomysł! Można iść w parach, wiesz?- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Liczysz na to, że cię zaproszę?- zaśmiał się- Nie jesteśmy razem.
-Nawet nie chciałabym z tobą iść- fuknęłam.
-Nic między nami nie ma, a ja nie mam zamiaru na to iść- powiedział.
-Okej- burknęłam- Wiesz, przypomniało mi się, że musisz sobie iść.
-Wyganiasz mnie?
-No w sumie tak. Muszę coś załatwić- skierowałam go do drzwi- Dzięki za pomoc- rzuciłam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
-Cholera! Co ty wyprawiasz?!
-Przepraszam! To taki odruch- skrzywiłam się- Dobrze, że przynajmniej się ubrałeś.
-Co ten dupek chciał?- zapytał.
-Nataniel. Chciał mnie poinformować o wydarzeniu, które dyrektorka organizuje.
-Znowu coś idiotycznego?
-Bal!
-Nie mów mi, że się cieszysz- powiedział z politowaniem.
-A dlaczego? To genialny pomysł! Można iść w parach, wiesz?- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Liczysz na to, że cię zaproszę?- zaśmiał się- Nie jesteśmy razem.
-Nawet nie chciałabym z tobą iść- fuknęłam.
-Nic między nami nie ma, a ja nie mam zamiaru na to iść- powiedział.
-Okej- burknęłam- Wiesz, przypomniało mi się, że musisz sobie iść.
-Wyganiasz mnie?
-No w sumie tak. Muszę coś załatwić- skierowałam go do drzwi- Dzięki za pomoc- rzuciłam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
-Roza,
co robisz dziś wieczorem?- zapytałam.
-Właściwie
to nie mam niczego w planach, a co? Szykuje się jakaś imprezka?!
-Tak,
czuj się zaproszona. Zgarnij Violę i widzimy się u mnie za
godzinę. Wszystko przygotujemy.
-A
co z zaproszeniami?
-Możesz
się tym zająć. Zaproś wszystkich prócz Kastiela.
-Dlaczego?
Pokłóciliście się?
-Nie,
nie bardzo. Ale mam ochotę trochę się nim pobawić. Okej, to
widzimy się u mnie za godzinę, pa!- rozłączyłam się.
„Dziś,
20. u mnie w domu. Wpadaj jeśli masz czas, Elena.”- przeczytałam
na głos treść sms'a- Okej, Ethan! I wyślij- dotknęłam palcem
ekranu telefonu- Będzie niezła zabawa- zaśmiałam się.
Po
45 minutach, gdy posprzątałam cały dom, przyszły do mnie
dziewczyny.
-Hej-
wpuściłam je do środka- Roza, wszyscy zaproszeni?
-Wszyscy,
prócz Kastiela. I wszyscy przyjdą- uśmiechnęła się- Nie
zdenerwujesz się jak powiem, że niedługo ktoś przyjdzie?- widząc
moje pytające spojrzenie, dodała- Lysander. W sumie miał nie
przychodzić, bo jest trochę smutny, ale namówiłam go i zmienił
zdanie. No i spytał się czy może przyjść już teraz, więc...
Nie jesteś zła, prawda?
-Zła?
Skądże! Pomoże nam- zaśmiałam się- A za ile ma być?
-Za
jakieś pół godziny, mówił, że musi coś jeszcze załatwić.
-Okej,
to zaczynamy przygotowania?- zapytała fioletowłosa- W ogóle co to
ma być za impreza? Jak jakaś specjalna okazja?
-Może-
odpowiedziałam tajemniczo i poszłam do kuchni. Dziewczyny poszły
za mną.
-Może?
I co to spojrzenie znaczy? Czy ty masz jakiś chytry plan?
-Ależ
Rozalio! Czy ty uważasz, że mam zamiar zabawić się czyimiś
uczuciami?- udałam oburzenie po czym wszystkie wybuchnęłyśmy
śmiechem.
-No
dobra, to co robimy?
-Trzeba
zakupy zrobić... Właśnie Roza, którą godzinę podałaś?
-Dwudziestą,
może być?
-Jest...-
spojrzałam na zegarek, który wskazywał osiemnastą- Perfekcyjnie!
Zadzwonił
dzwonek do drzwi.
-Pójdę
otworzyć!- podeszłam do drzwi, przekręciłam zamek i otworzyłam
je szeroko. Ujrzałam wysoką postać stojącą pod słońce. Nie
mogąc zobaczyć twarzy, przysłoniłam sobie oczy ręką.
-Witaj-
uśmiechnął się.
-Hej
Lysander, wchodź- wpuściłam go, zamykając za nim drzwi.
-Nie
przeszkadzam?
-Skądże!-
przytuliłam go na powitanie, na co zmieszał się i zarumienił.
-C-co
ty robisz?
-Witam
się- słysząc odpowiedź odwzajemnił niepewnie uścisk.
-Lysiu
jak dobrze, że już jesteś- odezwała się białowłosa- pójdziesz
razem z Eleną do sklepu po zakupy. Tu macie listę- wręczyła nam
jakiś papierek- i szybko, szybko, mamy mało czasu!
Wzięliśmy
siatki, pieniądze i wyszliśmy z domu. Chwilę szliśmy w ciszy, aż
wreszcie Lysander ją przerwał:
-Z
jakiej okazji ta impreza?
-Wiesz,
chciałam po prostu trochę się zabawić.
-Zabawić?-
zdziwił się.
-Tak,
w gronie najbliższych osób.
-Z
tego co słyszałem, to Roza zaprosiła więcej niż tylko najbliższe
osoby...
-Bez
przesady, całego miasta nie zaprosiła... Prawda?
-Nie
wiem, ale z połowę na pewno- zaśmiał się.
-Nieważne.
Ważne, że ty przyszedłeś- uśmiechnęłam się.
-C-co?-
zmieszał się.
-Noo...
Bardzo się cieszę, że chciałeś przyjść.
-Dla
ciebie wszystko- powiedział cicho i niewyraźnie.
-Hm?
Co mówiłeś?
-N-nic-
zrobił się cały czerwony, a ja tylko zaśmiałam się pod nosem- O
której to impreza się zaczyna?
-O
dwudziestej- dlaczego ta rozmowa nam się nie klei?
-Bardzo
ładnie wyglądasz- wypalił, po czym mało co nie zakrztusił się
powietrzem.
-Wyglądam
jak zawsze, ale dziękuję. To bardzo miłe- uśmiechnęłam się
uwodzicielsko.
Całą
dalszą drogę do sklepów pokonaliśmy w ciszy. Co chwila tylko
spoglądałam raz na niego, raz na listę zakupów. Kątem oka
widziałam, że on również mi się przygląda gdy nie patrzę. Nie
powiem, czułam się trochę nieswojo. Nie wiem dlaczego, przecież
się przyjaźnimy i w ogóle...
-Słyszałeś o balu, który dyrektorka organizuje?
-Słyszałeś o balu, który dyrektorka organizuje?
-Tak,
świetna sprawa. Nie wiem tylko jaki temat będzie.
-Czy
ty też czujesz, że rozmowa nam się nie klei?
-Tak.
To chyba moja wina, przepraszam.
-Ale
nawet tak nie mów, to nie twoja wina. Trzeba się wyluzować trochę-
zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
Weszliśmy
do sklepu w poszukiwaniu przekąsek z listy.
-Alkohol?-
zdziwił się czytając ostatnią rzecz z kartki.
-Nie
sprzedadzą nam. Nie ma szans.
-Nie?-
uniósł jedną brew do góry- To patrz- nawrzucał do wózka
najróżniejsze alkohole.
Trochę
mnie to zdziwiło. Co ja gadam, ogromnie mnie to zdziwiło, nie
spodziewałabym się tego po nim. Po Kasie tak, ale Lys? Rozumiem, że
są najlepszymi przyjaciółmi, ale to i tak dziwne.
Normalnym
krokiem podszedł do kasy, przy której stała jakaś młoda
dziewczyna z blond włosami, około szesnastu, może siedemnastu lat.
Podeszłam niepewnym krokiem i rzuciłam na taśmę paczkę gum. Od
razu zauważyłam jak dziewczyna przygląda się Lysandrowi. Jej
maślane oczy ją zdradziły. Widać, że on bardzo się jej podoba.
Ciekawe tylko czy w drugą stronę też to tak działa.
Razem
z Lysem zaczęliśmy wypakowywać zakupy na taśmę. Było tego
sporo. Dziewczyna zaczęła wolno kasować każdą rzecz, patrząc
cały czas na Lysandra. Nie spodobało mi się to.
-Lysander?-
spojrzał na mnie pytającym wzrokiem- Mógłbyś sięgnąć tamtą
paczkę dla mnie? Nie dosięgam.
-Pewnie!-
powiedział i zaczął prężyć się, sięgając ręką do
najwyższej półki.
Przez
jego ramię spojrzałam na dziewczynę. Patrzyła na mnie jakby
chciała mnie zabić. Uśmiechnęłam się do niej wrednie, pokazując
kto tu rządzi.
-Dziękuję-
powiedziałam i uśmiechnęłam się, gdy podał mi paczkę.
Blondynka
skasowała już część rzeczy, a ja zaczęłam pakować je do
siatek. Złapała ostatnią paczkę, po której był alkohol.
-Hej
Nino, niedługo chyba gramy koncert wiesz?- zaczął, a dziewczyna
spojrzała na niego nieśmiało.
-Naprawdę?-
odezwała się cicho.
-Tak.
Wiesz, jeśli chcesz to będziesz mogła przyjść- blondynka tak się
w niego zapatrzyła, że nawet nie zwróciła uwagi na to co kasuje.
-Z
przyjemnością przyjdę- uśmiechnęła się niewinnie.
Zapakowałam
alkohol do toreb.
-Ile
płacę?- zapytał po chwili.
-Em...-
spojrzała na kasę- 250$- chłopak zrobił zmieszaną minę.
-Już
daję- wtrąciłam się, wyjmując pieniądze z portfela i dając je
dziewczynie.
-Dziękuję-
powiedziała, patrząc na mnie z żalem i wściekłością.
-Dzięki-
odebrałam paragon i zgarnęłam Lysandra.
-Do
zobaczenia!- rzucił, biorąc siatki i wychodząc ze mną ze sklepu.
-Nieźle
to zagrałeś- powiedziałam, gdy wyszliśmy.
-A
jeśli nie udawałem?- zapytał patrząc gdzieś w daleki punkt.
-C-co?-
oniemiałam- Ty tak naprawdę?
-Ale
masz minę!- zaśmiał się.
-To
nie było śmieszne!- skrzywiłam się, ale za chwilę mu
zawtórowałam.
Prze
całą drogę rozmawialiśmy o tej dziewczynie. Dowiedziałam się,
że zna Lysandra z ich pierwszego koncertu, że się w nim zakochała
i jest w ostatniej klasie gimnazjum.
-Często
chodzisz tam do sklepu?
-Od
czasu do czasu- odpowiedział szybko.
-A
mi się wydaje, że trochę częściej niż od czasu do czasu-
weszliśmy do domu.
-Bez
przesady- sapnął, zamknąwszy za mną drzwi.
Poszliśmy
do kuchni odstawić zakupy. Zaczęliśmy je rozpakowywać. Przyszły
dziewczyny.
-No
no, powiem ci, że masz całkiem niezłe ubrania!- zawołała
Violetta.
-Tak,
a co najważniejsze masz seksowną bieliznę!- krzyknęła
białowłosa, biorąc puszkę coli z siatki.
-Rozalio!-
upomniałam ją. Zobaczyłam całą czerwoną twarz Lysandra. Za
chwilę zza rogu wyłonił się również czerwony Nataniel.
-Hej
Eleno...
-Hej
Nat, co tu robisz?
-Przyszedłem
trochę szybciej, nie przeszkadza ci to?
-Nie
skądże- spojrzałam na wściekłego białowłosego- mi nie. A teraz
Rozalio, mogę cię prosić na stronę? Ciebie też Violu.
Zostawiłam
chłopaków w kuchni i poleciłam im rozpakowanie wszystkich toreb. Z
dziewczynami poszłam do salonu.
-Roza
proszę, czy mogłabyś chociaż nie przy chłopakach?
-Przecież
to nic takiego!- oburzyła się.
-Wiesz...
Wydaje mi się, że Elena ma racje. To było trochę... nietaktowne.
-No
dobra, już dobra! Ale nieważne! Jest ważniejsza sprawa!
-Jaka?-
zapytałam.
-Kastiel-
ucięła.
-Co?!
-Był
tutaj. Chciał z tobą pogadać. Teoretycznie go spławiłyśmy, ale
wydaje nam się, że chyba tu jeszcze przyjdzie...
-Ale
o imprezie nic nie wie?
-Noo...
-Roza
proszę cię!
-Powiedziałam
tylko, że mamy piżama party! We trzy! No i... wydaje mi się, że
przyjdzie.
-Oby
nie- westchnęłam.
Zadzwonił
dzwonek do drzwi.
_________________________________________________
Po długim czasie, ale jest! Mam nadzieję, że jutro dodam następny! <3
To, jak Kastiel powiedział, że nie są razem i nic ich nie łączy.. :(
OdpowiedzUsuńChociaż z drugiej strony dobrze,xd wszystko nie idzie tak łatwo i nie jest zbyt kolorowo. No to w sumie spoko. Impreeezaaa
Czyżby to Kastiel dzwonił do drzwi?^^
Faaajny rozdział