sobota, 20 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XIII

-Kastiel?!- zmierzył go wzrokiem od góry do dołu- Eleno, możesz mi to wytłumaczyć?- zwrócił się do mnie.
-Co ty tu robisz?- warknął ponownie.
-Chyba co TY tu robisz- popatrzył na niego i znów na mnie. Zasmucił się- Zresztą to nieistotne, muszę spadać.
-I dobrze- syknął czerwonowłosy i wszedł z powrotem do łazienki.
Blondyn ruszył w stronę drzwi, ale zatrzymałam go.
-Nat?- spytałam. Nie odpowiedział nic- Nat, to nie jest to co myślisz.
-Przychodzę do ciebie i zastaję Kastiela w samym ręczniku. To naprawdę nie to co myślę? I do tego nie było cię w szkole. Jego też nie.
-Ale nic między nami nie ma. Po prostu przyszedł mi pomóc. To wszystko. Przyjaciele powinni mieć do siebie zaufanie- w odpowiedzi usłyszałam tylko niewyraźny bełkot- No dobrze, a więc co chciałeś mi powiedzieć?
-Wiem co dyrektorka organizuje.
-Tak? Co takiego?
-Bal.
-Bal?
-Tak, co roku pod koniec maja szkoła organizuje bal tematyczny. Każdego roku jest inny temat.
-Jaki jest w tym?
-Tego jeszcze nie wiem, ale w poniedziałek wszystko będzie wiadome.
-Super, trzeba przychodzić w parach?
-N-nie, ale można…
-Świetnie!
-Cieszysz się?
-Tak, bal to przecież niezła sprawa! No dobrze, może chcesz zostać?
-Nie, nie mogę!- wypalił- Muszę pomóc Amber w pewniej sprawie. Pa!- rzucił i szybkim krokiem wyszedł z domu.
Powolnymi ruchami zamknęłam drzwi i zwróciłam się w stronę kuchni.
-Bu!- krzyknął, gdy tylko się odwróciłam. Odruchowo walnęłam Kastiela w twarz.
-Cholera! Co ty wyprawiasz?!
-Przepraszam! To taki odruch- skrzywiłam się- Dobrze, że przynajmniej się ubrałeś.
-Co ten dupek chciał?- zapytał.
-Nataniel. Chciał mnie poinformować o wydarzeniu, które dyrektorka organizuje.
-Znowu coś idiotycznego?
-Bal!
-Nie mów mi, że się cieszysz- powiedział z politowaniem.
-A dlaczego? To genialny pomysł! Można iść w parach, wiesz?- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Liczysz na to, że cię zaproszę?- zaśmiał się- Nie jesteśmy razem.
-Nawet nie chciałabym z tobą iść- fuknęłam.
-Nic między nami nie ma, a ja nie mam zamiaru na to iść- powiedział.
-Okej- burknęłam- Wiesz, przypomniało mi się, że musisz sobie iść.
-Wyganiasz mnie?
-No w sumie tak. Muszę coś załatwić- skierowałam go do drzwi- Dzięki za pomoc- rzuciłam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.


-Roza, co robisz dziś wieczorem?- zapytałam.
-Właściwie to nie mam niczego w planach, a co? Szykuje się jakaś imprezka?!
-Tak, czuj się zaproszona. Zgarnij Violę i widzimy się u mnie za godzinę. Wszystko przygotujemy.
-A co z zaproszeniami?
-Możesz się tym zająć. Zaproś wszystkich prócz Kastiela.
-Dlaczego? Pokłóciliście się?
-Nie, nie bardzo. Ale mam ochotę trochę się nim pobawić. Okej, to widzimy się u mnie za godzinę, pa!- rozłączyłam się.
Dziś, 20. u mnie w domu. Wpadaj jeśli masz czas, Elena.”- przeczytałam na głos treść sms'a- Okej, Ethan! I wyślij- dotknęłam palcem ekranu telefonu- Będzie niezła zabawa- zaśmiałam się.
Po 45 minutach, gdy posprzątałam cały dom, przyszły do mnie dziewczyny.
-Hej- wpuściłam je do środka- Roza, wszyscy zaproszeni?
-Wszyscy, prócz Kastiela. I wszyscy przyjdą- uśmiechnęła się- Nie zdenerwujesz się jak powiem, że niedługo ktoś przyjdzie?- widząc moje pytające spojrzenie, dodała- Lysander. W sumie miał nie przychodzić, bo jest trochę smutny, ale namówiłam go i zmienił zdanie. No i spytał się czy może przyjść już teraz, więc... Nie jesteś zła, prawda?
-Zła? Skądże! Pomoże nam- zaśmiałam się- A za ile ma być?
-Za jakieś pół godziny, mówił, że musi coś jeszcze załatwić.
-Okej, to zaczynamy przygotowania?- zapytała fioletowłosa- W ogóle co to ma być za impreza? Jak jakaś specjalna okazja?
-Może- odpowiedziałam tajemniczo i poszłam do kuchni. Dziewczyny poszły za mną.
-Może? I co to spojrzenie znaczy? Czy ty masz jakiś chytry plan?
-Ależ Rozalio! Czy ty uważasz, że mam zamiar zabawić się czyimiś uczuciami?- udałam oburzenie po czym wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-No dobra, to co robimy?
-Trzeba zakupy zrobić... Właśnie Roza, którą godzinę podałaś?
-Dwudziestą, może być?
-Jest...- spojrzałam na zegarek, który wskazywał osiemnastą- Perfekcyjnie!
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć!- podeszłam do drzwi, przekręciłam zamek i otworzyłam je szeroko. Ujrzałam wysoką postać stojącą pod słońce. Nie mogąc zobaczyć twarzy, przysłoniłam sobie oczy ręką.
-Witaj- uśmiechnął się.
-Hej Lysander, wchodź- wpuściłam go, zamykając za nim drzwi.
-Nie przeszkadzam?
-Skądże!- przytuliłam go na powitanie, na co zmieszał się i zarumienił.
-C-co ty robisz?
-Witam się- słysząc odpowiedź odwzajemnił niepewnie uścisk.
-Lysiu jak dobrze, że już jesteś- odezwała się białowłosa- pójdziesz razem z Eleną do sklepu po zakupy. Tu macie listę- wręczyła nam jakiś papierek- i szybko, szybko, mamy mało czasu!
Wzięliśmy siatki, pieniądze i wyszliśmy z domu. Chwilę szliśmy w ciszy, aż wreszcie Lysander ją przerwał:
-Z jakiej okazji ta impreza?
-Wiesz, chciałam po prostu trochę się zabawić.
-Zabawić?- zdziwił się.
-Tak, w gronie najbliższych osób.
-Z tego co słyszałem, to Roza zaprosiła więcej niż tylko najbliższe osoby...
-Bez przesady, całego miasta nie zaprosiła... Prawda?
-Nie wiem, ale z połowę na pewno- zaśmiał się.
-Nieważne. Ważne, że ty przyszedłeś- uśmiechnęłam się.
-C-co?- zmieszał się.
-Noo... Bardzo się cieszę, że chciałeś przyjść.
-Dla ciebie wszystko- powiedział cicho i niewyraźnie.
-Hm? Co mówiłeś?
-N-nic- zrobił się cały czerwony, a ja tylko zaśmiałam się pod nosem- O której to impreza się zaczyna?
-O dwudziestej- dlaczego ta rozmowa nam się nie klei?
-Bardzo ładnie wyglądasz- wypalił, po czym mało co nie zakrztusił się powietrzem.
-Wyglądam jak zawsze, ale dziękuję. To bardzo miłe- uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
Całą dalszą drogę do sklepów pokonaliśmy w ciszy. Co chwila tylko spoglądałam raz na niego, raz na listę zakupów. Kątem oka widziałam, że on również mi się przygląda gdy nie patrzę. Nie powiem, czułam się trochę nieswojo. Nie wiem dlaczego, przecież się przyjaźnimy i w ogóle...
-Słyszałeś o balu, który dyrektorka organizuje?
-Tak, świetna sprawa. Nie wiem tylko jaki temat będzie.
-Czy ty też czujesz, że rozmowa nam się nie klei?
-Tak. To chyba moja wina, przepraszam.
-Ale nawet tak nie mów, to nie twoja wina. Trzeba się wyluzować trochę- zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
Weszliśmy do sklepu w poszukiwaniu przekąsek z listy.
-Alkohol?- zdziwił się czytając ostatnią rzecz z kartki.
-Nie sprzedadzą nam. Nie ma szans.
-Nie?- uniósł jedną brew do góry- To patrz- nawrzucał do wózka najróżniejsze alkohole.
Trochę mnie to zdziwiło. Co ja gadam, ogromnie mnie to zdziwiło, nie spodziewałabym się tego po nim. Po Kasie tak, ale Lys? Rozumiem, że są najlepszymi przyjaciółmi, ale to i tak dziwne.
Normalnym krokiem podszedł do kasy, przy której stała jakaś młoda dziewczyna z blond włosami, około szesnastu, może siedemnastu lat. Podeszłam niepewnym krokiem i rzuciłam na taśmę paczkę gum. Od razu zauważyłam jak dziewczyna przygląda się Lysandrowi. Jej maślane oczy ją zdradziły. Widać, że on bardzo się jej podoba. Ciekawe tylko czy w drugą stronę też to tak działa.
Razem z Lysem zaczęliśmy wypakowywać zakupy na taśmę. Było tego sporo. Dziewczyna zaczęła wolno kasować każdą rzecz, patrząc cały czas na Lysandra. Nie spodobało mi się to.
-Lysander?- spojrzał na mnie pytającym wzrokiem- Mógłbyś sięgnąć tamtą paczkę dla mnie? Nie dosięgam.
-Pewnie!- powiedział i zaczął prężyć się, sięgając ręką do najwyższej półki.
Przez jego ramię spojrzałam na dziewczynę. Patrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić. Uśmiechnęłam się do niej wrednie, pokazując kto tu rządzi.
-Dziękuję- powiedziałam i uśmiechnęłam się, gdy podał mi paczkę.
Blondynka skasowała już część rzeczy, a ja zaczęłam pakować je do siatek. Złapała ostatnią paczkę, po której był alkohol.
-Hej Nino, niedługo chyba gramy koncert wiesz?- zaczął, a dziewczyna spojrzała na niego nieśmiało.
-Naprawdę?- odezwała się cicho.
-Tak. Wiesz, jeśli chcesz to będziesz mogła przyjść- blondynka tak się w niego zapatrzyła, że nawet nie zwróciła uwagi na to co kasuje.
-Z przyjemnością przyjdę- uśmiechnęła się niewinnie.
Zapakowałam alkohol do toreb.
-Ile płacę?- zapytał po chwili.
-Em...- spojrzała na kasę- 250$- chłopak zrobił zmieszaną minę.
-Już daję- wtrąciłam się, wyjmując pieniądze z portfela i dając je dziewczynie.
-Dziękuję- powiedziała, patrząc na mnie z żalem i wściekłością.
-Dzięki- odebrałam paragon i zgarnęłam Lysandra.
-Do zobaczenia!- rzucił, biorąc siatki i wychodząc ze mną ze sklepu.
-Nieźle to zagrałeś- powiedziałam, gdy wyszliśmy.
-A jeśli nie udawałem?- zapytał patrząc gdzieś w daleki punkt.
-C-co?- oniemiałam- Ty tak naprawdę?
-Ale masz minę!- zaśmiał się.
-To nie było śmieszne!- skrzywiłam się, ale za chwilę mu zawtórowałam.
Prze całą drogę rozmawialiśmy o tej dziewczynie. Dowiedziałam się, że zna Lysandra z ich pierwszego koncertu, że się w nim zakochała i jest w ostatniej klasie gimnazjum.
-Często chodzisz tam do sklepu?
-Od czasu do czasu- odpowiedział szybko.
-A mi się wydaje, że trochę częściej niż od czasu do czasu- weszliśmy do domu.
-Bez przesady- sapnął, zamknąwszy za mną drzwi.
Poszliśmy do kuchni odstawić zakupy. Zaczęliśmy je rozpakowywać. Przyszły dziewczyny.
-No no, powiem ci, że masz całkiem niezłe ubrania!- zawołała Violetta.
-Tak, a co najważniejsze masz seksowną bieliznę!- krzyknęła białowłosa, biorąc puszkę coli z siatki.
-Rozalio!- upomniałam ją. Zobaczyłam całą czerwoną twarz Lysandra. Za chwilę zza rogu wyłonił się również czerwony Nataniel.
-Hej Eleno...
-Hej Nat, co tu robisz?
-Przyszedłem trochę szybciej, nie przeszkadza ci to?
-Nie skądże- spojrzałam na wściekłego białowłosego- mi nie. A teraz Rozalio, mogę cię prosić na stronę? Ciebie też Violu.
Zostawiłam chłopaków w kuchni i poleciłam im rozpakowanie wszystkich toreb. Z dziewczynami poszłam do salonu.
-Roza proszę, czy mogłabyś chociaż nie przy chłopakach?
-Przecież to nic takiego!- oburzyła się.
-Wiesz... Wydaje mi się, że Elena ma racje. To było trochę... nietaktowne.
-No dobra, już dobra! Ale nieważne! Jest ważniejsza sprawa!
-Jaka?- zapytałam.
-Kastiel- ucięła.
-Co?!
-Był tutaj. Chciał z tobą pogadać. Teoretycznie go spławiłyśmy, ale wydaje nam się, że chyba tu jeszcze przyjdzie...
-Ale o imprezie nic nie wie?
-Noo...
-Roza proszę cię!
-Powiedziałam tylko, że mamy piżama party! We trzy! No i... wydaje mi się, że przyjdzie.
-Oby nie- westchnęłam.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
_________________________________________________

Po długim czasie, ale jest! Mam nadzieję, że jutro dodam następny! <3

1 komentarz:

  1. To, jak Kastiel powiedział, że nie są razem i nic ich nie łączy.. :(
    Chociaż z drugiej strony dobrze,xd wszystko nie idzie tak łatwo i nie jest zbyt kolorowo. No to w sumie spoko. Impreeezaaa
    Czyżby to Kastiel dzwonił do drzwi?^^
    Faaajny rozdział

    OdpowiedzUsuń