czwartek, 3 marca 2016

ROZDZIAŁ XX

Nie wiedziałam czy zrobiłam dobrze. Rozum mówił mi, że nie. Natomiast serce... Serce miało rację.
Obudził mnie okropny sen. Otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Odruchowo moja prawa ręka wylądowała na miękkiej skórze. Spojrzałam na nią, wrzasnęłam i zakryłam szybko usta swoimi rękoma. Ostrożnie uniosłam cienką kołdrę, która okrywała moje nagie ciało. Ujrzałam ten widok i ciężko westchnęłam. Czyli jednak to zrobiłam? Kurwa, kurwa, kurwa! Wstałam i chwyciłam telefon do ręki. Założyłam szlafrok, który bezwładnie leżał na jednym z foteli i po cichu wyszłam na balkon. Wykręciłam numer do Rozalii i zadzwoniłam.
-Halo?
-Hej Roza, nie obudziłam cię?
-Nie, spoko, jeszcze nie śpię.
-Okej, połączę jeszcze z Violką, bo muszę wam coś powiedzieć- wybrałam numer fioletowłosej i stworzyłam konwersację.
-Tak?- odezwała się po drugiej stronie.
-Dobra- zaczęłam- jest sprawa. Dosyć poważna. Więc... Kastiel tu przyleciał- dziewczyn wcale ta informacja nie zdziwiła- Hej, nie dziwi was to?- słyszałam tylko głuchą ciszę- Viola? Roza?
-Noo...- odezwała się po chwili pierwsza- Bo to był pomysł Rozalii!- palnęła.
-Nieprawda!- broniła się- Nie chciałyśmy źle Elenka. Myślałyśmy, że on cię jakoś pocieszy... To znaczy wiesz, ktoś bliski, ktoś z nas, a skoro on i tak nie interesuje się szkołą too...
-Nataniel wie?
-Nataniel do nikogo się nie odzywa. Podobno wrócił niedawno do domu i nie było zbyt ciekawie.
-To znaczy?
-To znaczy- tym razem głos zabrała Violetta- że urządził domownikom niezłe piekło. Wrócił trochę podpity, ostro pokłócił się z Amber i rodzicami...
-Ech, ale to chyba nie jest aż tak straszne, no nie?
-Niby nie. Gdyby nie fakt, że zapowiedział, że się wyprowadza, bo nie zniesie dalszego życia z idiotami- zacytowała.
-Co?!- wrzasnęłam- I mówicie mi to dopiero teraz?!
-Myślałyśmy, że śpisz. Chciałyśmy o tym porozmawiać rano. A raczej wieczorem... No, kiedyś.
-Rozalia- powiedziałam zdenerwowana- o takich sprawach powiadamiajcie mnie niezależnie od pory dnia i nocy, okej?- przytaknęły obie- Kurwa, w jeden dzień... W jeden dzień wszystko może się tak skomplikować- westchnęłam ciężko- Zrobiłam to- wypowiedziałam to szybciej niż wzięłam oddech.
-Ale co konkretnie?
-Dzwoniłam do Nataniela i słyszałam, że jest w barze, później, że jest z jakąś dziewczyną. Przyjechał Kastiel, nie wytrzymałam i zrobiłam to z nim- powiedziałam całkiem poważnie.
-Chcesz powiedzieć...
-Że uprawiałaś z Kastielem seks?- dopowiedziała białowłosa.
-Tak. Boże, co ja najlepszego zrobiłam- złapałam się za czoło.
-Ej, nie zrobiłaś niczego złego!
-Ale Nataniel...
-Nataniel to przeszłość!- skarciła mnie fioletowłowa.
-Może macie racje... Ale cholera, jeszcze dwa dni temu byłam z nim w szczęśliwym związku, przecież nie mogę o nim od tak zapomnieć!- byłam na siebie taka wściekła- Cholera, Kastiel chyba tu idzie! Muszę kończyć, odezwę się później!- rozłączyłam się i odwróciłam w stronę dobiegających odgłosów. Ujrzałam nagą sylwetkę.
-Co tutaj robisz mała?- zapytał z uśmiechem.
-Uh, no, chciałam... Em... Chciałam odetchnąć świeżym powietrzem- jąkałam się, a chłopak podszedł do mnie i objął mnie od tyłu całując w głowę. Staliśmy tak i patrzyliśmy przed siebie, na piękny krajobraz- Idź do łóżka, ja zaraz przyjdę- wymusiłam uśmiech. Czerwonowłosy obrócił mnie i wpił swoje usta w moje. Całował mnie dłuższą chwilę, aż wreszcie przerwał, zaśmiał się i wszedł do pomieszczenia. Niestety mnie nie było do śmiechu. Moje oczy z powrotem powędrowały w stronę, zapierających w dech w piersiach, widoków. Wbiłam wzrok w gładką taflę oceanu. Poczułam się, jakbym tonęła. Nie mogłam złapać powietrza ani zapanować nad oddechem. Przez dłuższą chwilę z tym walczyłam, aż wreszcie, po kilkunastu głębokich wdechach, udało mi się zapanować nad sytuacją. Osunęłam się na posadzkę i z wściekłość uderzyłam w nią pięścią, klnąc przy tym jak szewc. Nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Z jednej strony bardzo tęskniłam za Natanielem. Było nam razem tak dobrze... Z drugiej jednak, przeżyłam z Kastielem swój pierwszy raz. Przyznałam przed samą sobą, że go kocham. On sam powiedział mi, że mnie kocha! Jednak, gdy dowiedziałam się dzisiaj o Nacie... Poczułam się okropnie. Tak bardzo się o niego martwiłam. Tak cholernie chciałam go przeprosić i przytulić, znów poczuć jego bliskość... Czułam się, jakbym go zdradziła. Ale przecież zrobiłam to z własnej woli. Z własnej woli, świeżo po rozstaniu. Czyżbym chciała zapomnieć? Seks nie jest lekarstwem na zapomnienie! Nie ten pierwszy raz! Kurwa! Chłodny powiew wiatru wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na ekran telefonu. Wskazywał 4:13. Postanowiłam pójść się położyć i pomyśleć o tym rano. Tak też zrobiłam. Gdy byłam już koło łóżka, ujrzałam śpiącego chłopaka. Zrobiło mi się go żal. Żal, że sama nie potrafię się zdecydować. Ułożyłam się na drugim końcu łóżka, jak najdalej od niego. Niestety, jakby wyczuł moją obecność, przysunął się i objął mnie od tyłu, w talii. Zacisnęłam oczy i udawałam, że wszystko gra. Wsunął swoją głowę między moje gęste włosy, co jeszcze bardziej krępowało moje ruchy. Jakimś cudem udało mi się zasnąć, lecz nie zaliczę tej nocy do udanych. Spałam bardzo źle i budziłam się co jakiś czas. Wreszcie mój telefon wskazał godzinę 6:27. Zręcznie wywinęłam się z objęć chłopaka i poszłam do łazienki, wyciągając wcześniej jakieś ubrania z walizki. Weszłam do kabiny i odkręciłam bardzo ciepłą wodę. Stałam tak przez jakiś czas, pozwalając wodzie spłukiwać cały brud, który na mnie spoczywał. Pomimo szorowania, nadal go na sobie czułam. Było mi z tym naprawdę źle. Z jednej strony cieszyłam się, że pierwszy raz mam za sobą, a z drugiej bardzo tego żałowałam. Miałam okropnego kaca moralnego. Założyłam krótkie, jeansowe spodenki i czarną bokserkę. Rozczesałam skołtunione włosy i zeszłam na dół. Schodząc na pierwsze piętro poczułam mocny skurcz w podbrzuszu i mało co nie spadłam ze schodów.
-Hej- ktoś mnie złapał- wszystko w porządku?
-Huh? O, Kentin, dzięki. Tak, wszystko okej.
-Nie wyglądasz za dobrze- spojrzał na mnie bacznie. Czyżby wiedział co działo się w nocy?
-N-nie, no co ty- zaśmiałam się nerwowo.
-Widzę, że z Natanielem już wszystko w porządku- powiedział wskazując głową w górę, na ostatnie piętro.
-Proszę? Och... Nie, to nie tak- popatrzył na mnie pytająco- To nie jest Nataniel- szepnęłam.
-To kto?
-Kastiel...
-Ou... No tak. Jak tylko zszedłem na dół i zobaczyłem, że tu przyszedł i mówił o tobie, to pomyślałem, że to on. A, że powiedziałem twoim rodzicom, że to twój chłopak- zawiesił się na chwilę- no to zgodzili się, żeby został.
-Były chłopak- poprawiłam go- No to trochę kiepsko. Jeśli to się wyda...
-Co się wyda?- zapytała babcia, gdy znaleźliśmy się w kuchni.
-To, że się martwię!- wypaliłam. -Mhmm- spojrzała na mnie z politowaniem- Nie ma się o co martwić.
-Jak to nie?
-Oj tam, wymienią mi tylko zastawkę i znów będę szaleć!- na te słowa cała nasza trójka się zaśmiała- Idę na zakupy, idziecie ze mną?
-Pewnie.
Ubrałam trampki i wyszliśmy z domu. Po drodze opowiedziałam babci wszystkie najważniejsze momenty, które ostatnio mnie spotkały. Gdy weszłyśmy do sklepu i Kentin odszedł na chwilę, Susana się odezwała:
-Ale ten czerwony to nie twój chłopak, co?
-C-co?!- zakrztusiłam się powietrzem- Skąd wiesz?- dodałam po chwili.
-Kochanie, to widać. To znaczy po tobie.
-Ech, nie wiedziałam, że on tutaj przyjedzie- jęknęłam zrezygnowana.
-Twój kolega?
-Kolega, z którym miałam kilka przygód, który nienawidzi się z moim byłym.
-Nienawidzą się? Dlaczego?
-Sama nie wiem. Poszło o jakąś dziewczynę.
-Dziewczynę powiadasz?- uniosła brew do góry.
-Nie patrz tak na mnie- uniosłam ręce w geście obronnym- Nie chcę, żeby ta sytuacja powtórzyła się z mojego powodu...
-Rozumiem. Ale ten Kastiel- zaczęła- to co teraz robi?
-Pewnie śpi.
-Gdzie?
-U mni... to znaczy, u siebie. To znaczy...- westchnęłam ciężko- Ja nie chciałam.
-Kochanie, jesteś tylko człowiekiem.
-Ale głupim.
-Wcale nie. W dużym świecie zdarzają się drobne wpadki.
-Proszę, nie cytuj mi dialogów z filmu...
-Skarbie, wiedz, że dla mnie jesteś ukochaną wnuczką i według mnie nie zrobiłaś niczego złego- przytuliła mnie. Chciałabym, żeby to nie było nic złego. Kentin wrócił z kilkoma rzeczami, które wrzucił do wózka. Obeszliśmy cały wielki sklep chyba trzy razy, rozmawiając o planach na dzisiejszy obiad, o operacji i wszystkich przyjemnościach, które zrobimy, gdy tylko Suzi wyjdzie ze szpitala. Nasza trójka bardzo dobrze się ze sobą dogadywała. Szliśmy do domu jedząc lody i śmiejąc się z własnych żartów. Gdy wróciliśmy do domu było już po 9. Rozpakowaliśmy zakupy i zaczęliśmy robić śniadanie.
-Dziś ma przyjechać Ann.
-Ciocia Ann?
-Mhm. Razem z mężem i dzieciakami.
-Super, dawno ich nie widziałam- ucieszyłam się.
-Wiesz, stwierdzili, że zrobią sobie małe wakacje. Od dawna należał im się urlop.
-Fakt, odkąd pamiętam, oni cały czas pracują. Będzie tu sporo osób- zaczęłam liczyć- My, Kentin, rodzice, Aghata z Nickiem, Ann z mężem i dzieciakami i Kastiel. Razem 13 osób. Trochę dużo- zaśmiałam się.
-W normalnym domu tak. Ale w tym- rozejrzała się- Cieszę się, że tu przyjadą. Nudno tu samej- słysząc to zrobiło mi się przykro, że tak niechętnie tu przyjechałam.
-Ale teraz będzie tu weselej- uśmiechnęłam się serdecznie.
-Wiesz co, wpadłam na taki genialny pomysł.
-Hm? -Może zaprosiłabyś tu swoich przyjaciół. W końcu jednego i tak już tu mamy- wskazała nożem w stronę zaspanego Kastiela, schodzącego z góry. Na szczęście się ubrał.
-Co ty, przecież to byłoby już zbyt wiele. Rodzice się nie zgodzą.
-Aj tam nie zgodzą. Przecież widzę, że za nimi tęsknisz.
-Aż tak to widać?- spytałam ciszej, gdy Kastiel był już blisko. Pokiwała głową.
-Hej- sapnął i pocałował mnie w głowę. Znieruchomiałam na krześle, a babcia udała, że niczego nie widzi.
-Hej... Chcesz coś zjeść?
-Chętnie- przetarł twarz ręką.
-Na co masz ochotę?
-Na ciebie- zaśmiał się. Zdenerwowałam się. Nie chciałam, żeby rzucał takie komentarze w obecności mojej rodziny.
-Mało śmieszny żart- skarciłam go.
-Mogą być tosty.
-No to zrób sobie- powiedziałam zła i poszłam do łazienki. 


OCZAMI KASTIELA 

Gdy się obudziłem, Eleny już nie było. Przeciągnąłem się szczęśliwy i udałem się pod prysznic. Zastanawiało mnie jedynie jej zachowanie, kiedy stała na balkonie. Była taka nieobecna. Nie wiedziałem o co chodzi. Może jej się nie podobało? Nie, na pewno nie. Po porannych czynnościach ubrałem się niechętnie i zszedłem na dół. Po drodze spotkałem tego szatyna, który dziwnie się na mnie patrzył. Zignorowałem to. Gdy znalazłem się w kuchni zastałem dziewczynę, która zaciekle rozmawiała ze swoją babcią, lecz, gdy tylko się zbliżyłem, ucichła. Pocałowałem ją, myśląc, że jej się to spodoba. Rzeczywistość była inna, co zdziwiło mnie jeszcze mocniej. Myślałem, że zachowywała się tak specjalnie, tylko przy swojej rodzinie, jednak myliłem się. Wreszcie rzuciła wszystko wściekła i wyszła. Patrzyłem na wszystko wielkimi oczyma, aż wreszcie jej babcia się odezwała: -Wszystko między wami w porządku? -Tak, dziękujemy- ona pokiwała jedynie głową i wróciła do krojenia warzyw.


OCZAMI ELENY

Byłam naprawdę zdenerwowana. Usiadłam na wannie i schowałam ręce w dłoniach. Były takie zimne. Poczułam, że robi mi się niedobrze. Skrzywiłam się delikatnie, jednak nudności się nasiliły. Przestraszona podbiegłam do sedesu i stało się to, czego nienawidzę. Zmęczona wstałam i, po raz kolejny, zaczęłam myć zęby. Spojrzałam w lustro. Byłam blada. Wyplułam pastę i przepłukałam twarz lodowatą wodą. Wytarłam ją ręcznikiem i z przerażeniem spojrzałam w swoje odbicie.
-Nie użyliśmy prezerwatywy- powiedziałam drżącym głosem. Chwyciłam telefon i napisałam do Violetty sms'a „Jakie jest prawdopodobieństwo, że jestem w ciąży?”
Wyszłam z łazienki i podeszłam do Kastiela.
-Możemy pogadać?- szepnęłam mu do ucha. Od razu się ożywił i wstał- Chodź na dwór- złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą na tył domu. Chłopak od razu przywarł mnie do ściany i zaczął całować- Kastiel- usiłowałam powiedzieć- mmm...- chłopak zaczął ocierać swoim językiem o mój. Zdążyłam się w porę opamiętać- Nie- odepchnęłam go.
-O co chodzi?- zapytał zaskoczony i niezadowolony jednocześnie.
-Pamiętasz co robiliśmy w nocy?- na te słowa przysunął się i oparł rękę obok mojej głowy, tak, że uniemożliwiał mi odejście.
-Pamiętam- wyszczerzył się- i z tego co wiem, bardzo ci się to podobało- zaśmiał się. W moich oczach pojawiły się łzy, które on od razu zauważył- Co jest?
-Nie użyłeś prezerwatywy- spojrzałam na niego błagalnie.
-Kurwa mać- syknął- Ale chyba nic się nie stało, no nie?
-Nie wiem! Wymiotowałam niedawno- czerwonowłosy zrobił przestraszoną minę.
-No dobra, ale może zjadłaś coś niestrawnego? Albo nieświeżego?
-N-Nie.
-A masz okres? Robiłaś test, że wyciągasz takie wnioski?!- zaczynał być coraz bardziej wściekły.
-Przestań na mnie krzyczeć!
-To nie zachowuj się jak dziecko!
-Dziecko?- zatkało mnie- Ja dziecko?!
-Tak! Mogłaś chociaż o tym przypomnieć, ale nie, ty chciałaś się od razu pieprzyć!
Tego było za wiele, wymierzyłam mu siarczystego policzka, po czym pobiegłam do domu. Tam zastałam ciocię, która weszła dosłownie chwilę przede mną. Przywitałam się z nią, wujkiem Harry'm i ich trójką dzieci- najstarszym Philem oraz bliźniaczkami- Alice i Evą. Chłopak miał 14 lat, natomiast dziewczynki po 8. Rozsiedli się w salonie, a ja poszłam zaparzyć wodę na kawę.
-Co kto pije?- krzyknęłam z kuchni.
-Ja kawę!
-Ja też.
-I ja!
-A ja poproszę kawę i trzy herbatki.
-Robi się- odpowiedziałam i znów zniknęłam za rogiem. Wyjęłam wszystkie kubki, przy czym jednego mało co nie zbiłam. Kastiel w porę zdążył go złapać.
-Dzięki- powiedziałam oschle i wyrwałam mu kubek z rąk. Nasypałam do naczyń kawę oraz herbatę.
-O co ci znowu chodzi?
-Po co tu przyjechałeś?
-Wczoraj byłaś szczęśliwa.
-A dzisiaj nie jestem.
-Możesz mi to wreszcie wytłumaczyć?- zapytał spokojnie.
-Bo ja już nic nie wiem, niczego nie jestem pewna- łzy napłynęły mi do oczu, a chłopak mnie przytulił. Przylgnęłam do jego klatki piersiowej naprawdę mocno. Oddychałam spokojnie, nie myśląc o niczym. Gdy czajnik dał znać o sobie, odskoczyłam od Kastiela jak poparzona. Nie mówiąc niczego, zalałam kubki wodą, położyłam na tacy i zaniosłam do gości.
-Proszę bardzo- pociągnęłam nosem.
-Elenka, wszystko w porządku?- mama wyglądała na zatroskaną.
-Wszystko gra- uśmiechnęłam się sztucznie, podając cukier babci.
-Mam lepszy pomysł. Rick- zwróciła się do męża- wstawaj. Przepraszam was wszystkich, ale musimy pojechać z córką.
-N-nie mamo. Posiedź z nimi.
-Nie, dawno się nie widziałyśmy. Jesteś moją córką, a moje dwie siostry- spojrzała na Ann i Aghatę- na pewno się wszystkimi zajmą.
Nie miałam co protestować, tak czy inaczej bym przegrała.
-Może spytaj swojego chłopaka czy nie pojedzie z nami?- odezwał się tata- Chyba nie będzie tutaj siedział tak sam. Przy okazji lepiej go poznamy, bo wczoraj jakoś nie było okazji- uśmiechnął się do mnie znacząco.
-O-okej, pójdę z nim pogadać, a wy idźcie już do samochodu.
Rodzice poszli, a ja zawróciłam do kuchni. Na krześle przy blacie siedział on.
-Nie chcesz jechać z nami?
-Gdzie?
-Chyba na zakupy.
-Nie bardzo, nie rajcują mnie zakupy z rodzicami- zrobił wredną minę, wstał i wyszedł bocznym wejściem. Oczywiście nie obyło się bez trzaskania drzwiami. Rozbita wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu, gdzie czekali już rodzice.
-I co, nie chce jechać?
-Jak widać nie. Ach, tak przy okazji... To nie jest mój chłopak- powiedziałam sztywno.
-No więc kto?- tata był trochę niezadowolony. Odpalił auto i ruszyliśmy
-Dobry kolega z klasy. Dowiedział się, że wylatuję, więc przybył. Sama nie wiem po co.
-To słodkie- mama wyszczerzyła się do mnie- Ale czekaj, skoro to nie jest twój chłopak, to kto nim jest?
-Nikt- ucięłam.
-Przecież kiedy rozmawiałam z Aghatą dwa tygodnie temu i chciałam z tobą porozmawiać, to mówiła, że cię nie ma, bo wyszłaś z chłopakiem.
-Bo wtedy jeszcze go miałam.
-Coś się stało? Kochanie, przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć.
-Ugh- nie mogłam okłamywać moich rodziców, miałam z nimi za dobry kontakt- Pamiętasz, gdy zadzwoniłaś do mnie w środę?
-Aha.
-No to następnego dnia już go nie miałam. Zerwałam z nim.
-Ale dlaczego? Nie układało się między wami?- rodzicielka dalej ciągnęła mnie za język.
-Układało. Ale stwierdziłam, że związek przed odległość nie ma sensu i...
-Związek na odległość?- wtrącił tata- Przecież nie zostajesz tutaj na zawsze.
-Jak to?
-Kochanie, przecież wiemy, że masz tam swoich bliskich. Chcieliśmy cię tylko zobaczyć, żebyś spędziła z nami trochę czasu, żebyś spędziła trochę czasu z Suzi. Mimo, że nie okazuje, że się boi, to jednak z tobą jest jej raźniej.
-Co?!- słowa mamy wstrząsnęły mną do głębi.
-Nie myślałaś chyba, że znów porwiemy cię na pół roku?- tata się zaśmiał.
-Ja...
-Rick!- skarciła go mama- Chyba właśnie o tym myślała- odwróciła się do mnie i położyła dłoń na moim kolanie- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Poza tym, mamy dla ciebie kolejną niespodziankę.
-Jaką?
-Susana powiedziała nam o pomyśle, który wymyśliła. No i... zgadzamy się! Dla nas to żaden problem. Zależy tylko czy ty tego chcesz.
-Ale o co chodzi?
-O to, żeby twoi przyjaciele cię tu odwiedzili.
-Tato, mówisz naprawdę?!- uradowałam się.
-Oczywiście, chcemy, żebyś byłą szczęśliwa- spojrzał na mnie w lusterku i uśmiechnął się serdecznie.
-Dziękuję wam! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- uściskałam ich, gdy tylko dojechaliśmy i wysiedliśmy z auta. Następnie weszliśmy do olbrzymiego centrum handlowego. Przyznam, że z samego początku byłam sceptycznie nastawiona, lecz gdy minęło już kilka godzin, a my siedzieliśmy w jednej z knajpek i jedliśmy hamburgery, żałowałam, że niedługo będziemy wracać. Kiedy zjedliśmy, posiedzieliśmy jeszcze chwilę, wypiliśmy colę i ruszyliśmy w stronę zatłoczonego parkingu.
-Poprawiliśmy ci choć trochę humor?
-Trochę?! Jesteście najlepszymi rodzicami pod słońcem- zaśmialiśmy się. Poczułam wibrację w kieszeni spodenek. Spojrzałam na ekran telefonu i zobaczyłam 17 nieodebranych połączeń i 5 wiadomości- Zostawię zakupy- wsadziłam kilkanaście toreb do bagażnika- i zaraz wracam, muszę oddzwonić- uniosłam telefon do góry.
-Okej, poczekamy- mama posłała mi życzliwy uśmiech. Odeszłam parę metrów. Odblokowałam telefon i weszłam w połączenia nieodebrane. Serce biło mi jak oszalałe, ponieważ myślałam, że któreś, o ile nie każde z nich, było od Nataniela. Myliłam się. Były od Violetty i Rozalii. Nie patrząc nawet na wiadomości oddzwoniłam do jednej. Po dwóch sygnałach odezwał się głos w słuchawce.
-W ciąży?!
-Cicho!- zakryłam telefon ręką i odwróciłam się, aby zobaczyć, czy na pewno nikt nie stoi niedaleko.
-Dlaczego miałabyś być w ciąży?- tym razem spokojniejsza Violetta zabrała głos.
-Wymiotowałam dzisiaj rano. A wcześniej dostałam takiego skurczu...
-I myślisz, że jesteś w ciąży?
-Nie, nie robiłam nawet testu.
-W sumie racja, po co być miała. Fakt, prezerwatywa nie chroni w stu procentach, ale jednak to jakieś zabezpieczenie, no nie?- nie odzywałam się- Elena? Halo?
-Ja... -Co jest?
-Ja... My... Bo my... Nie...
-Co nie?
-Nie mieliśmy prezerwatywy...
-CO?!- usłyszałam dwie jednocześnie.
-Sama nie wiem jak to się stało. W dodatku on mnie o wszystko oskarża.
-Chyba żartujesz!
-Chciałabym. Stwierdził, że mogłam pamiętać, ale nie, bo ja od razu chciałam się pieprzyć- westchnęłam.
-Ej, ej, poczekaj- mówiła Rozalia przykładając telefon bliżej swojego ucha- Nie mówiłaś przypadkiem, że bierzesz tabletki antykoncepcyjne?
-Racja!- uderzyłam się w głowę- Z tego wszystkiego zupełnie o tym zapomniałam. Wiecie, myślałam, że ten pierwszy raz nastąpi... z Natanielem. Wczoraj wieczorem ich nie wzięłam, no bo nie było czasu. Myślicie, że to jakoś negatywnie na to wpłynęło?
-Wiesz, nie sądzę. Nie ma co się martwić na zapas. Jeśli dostaniesz okres, to wszystko będzie dobrze- pocieszyła mnie- Kiedy powinnaś dostać?
-Za trzy dni- powiedziałam po chwili namysłu.
-Dobra, masz nam od razu dać znać, jasne?- pogroziły.
-W porządku- zaśmiałam się- Właśnie, nie chciałybyście zrobić sobie jakiegoś dłuższego wolnego?
-Co masz na myśli?
-To, że byście mnie odwiedziły. Oczywiście jeśli tylko chcecie- powiedziałam z nadzieją w głosie. -Czy chcemy?- białowłosa wrzasnęła tak głośno, że musiałam odsunął telefon od ucha- Oczywiście, że tak!- usłyszałam dzwonek, który rozbrzmiał po drugiej stronie- Dobra, musimy lecieć na lekcje, ale gdy tylko się skończymy to zadzwonimy i ustalimy resztę. Papa, trzymaj się. -Paa- rozłączyłam się i udałam się do samochodu. Rodzice nie pytali z kim rozmawiałam, tata włączył jedynie radio i ruszyliśmy w stronę domu. Po drodze patrzyłam przez okno i podśpiewywałam piosenkę, która właśnie leciała z urządzenia.
-Nie myślałaś przypadkiem o śpiewaniu?
-Hm?- odwróciłam się w stronę ojca.
-Czy nie zastanawiałaś się, aby w przyszłości zostać piosenkarką.
-Zastanawiałam się nad wieloma rzeczami, ale teraz- mimowolnie spojrzałam na brzuch- nic nie jest jeszcze pewne.
-Wszystko w porządku?- zapytał bacznie mi się przyglądając w lusterku.
-Tak, tak, jestem po prostu trochę zmęczona. Tyle godzin na zakupach- uśmiechnęłam się- Ach, właśnie. Powiedziałam dziewczynom o propozycji przyjazdu.
-I co?- mama znacząco się ożywiła.
-Bardzo się ucieszyły. A tak właściwie to ile osób może przylecieć?
-Noo- tata spojrzał na swoją żonę- nie zastanawialiśmy się nad tym. A o ilu osobach myślałaś?
-No, ja myślałam o dwóch. Ale kto wie co strzeli im do głowy. Ale nie sądzę, aby zabrały połowę szkoły... Chyba nawet nie widzą, że jest takowa możliwość. Może i dobrze- dodałam zamyślona. -Jesteś pewna, że wszystko jest okej? Ostatnio jesteś jakaś zamyślona, nieobecna i smutna.
-Um... Może to przez- ugryzłam się w język- przez operację. Jest już jutro.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
-Wiem o tym- skwitowałam. Telefon zaświecił mi po raz wtóry. Tym razem był to sms. Dziewczyny powiedziały, że zadzwonią po lekcji, więc odblokowałam ekran i weszłam w wiadomości. Moim oczom ukazało się 6 nieodczytanych wiadomości. Każda była od tego samego numeru. Od Nataniela.

_____________________________

O matulu, trochę się napisałam, hahahaha. Nie jestem pewna kiedy pojawi się nowy rozdział, ale mam nadzieję, że już niedługo :)
Zapraszam do komentowania :3

środa, 2 marca 2016

ROZDZIAŁ XIX

-Hej mała- uśmiechnął się zawadiacko.
-Kastiel?- otworzyłam szeroko oczy. Czerwonowłosy wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi na klucz. Nie pytając o nic, po prostu ujął mój podbródek i pocałował mnie namiętnie. Oderwałam się od niego i popatrzyłam zdyszana.
-Co ty tutaj robisz?
-Dowiedziałem się, że lecisz do Los Angeles, więc przyjechałem.
-Jakim cudem? Skąd wiesz?
-Słyszałem rozmowę. Twoją i dziewczyn, więc postanowiłem przylecieć. Mój ojciec jest pilotem, a matka stewardessą, dla mnie to pestka.
-Skąd znałeś adres?
-Wiesz, nie trudno było znaleźć rezydencję państwa Moore.
-Jak...
-Kurwa- przerwał mi- Po prostu chciałem cię zobaczyć, okej? Miałem dość tego, że jesteś z tym frajerem. Miałem szansę, więc przyleciałem- ujął moja twarz w swoje dłonie- rozumiesz?!
Popatrzyłam przerażona w jego oczy. Były takie ciemne. Nie kryła się w nich ani zemsta ani złość. W mgnieniu oka złagodniały. Teraz widziałam w nich troskę, która mieszała się z pożądaniem.
-Dlaczego?- spytałam cichutko.
-Bo mi na tobie zależy. I to cholernie- powiedział delikatnym głosem i oparł swoje czoło o moje. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Przecież dopiero co zakończyłam jeden związek. Z drugiej jednak strony... nie zapomniałam całkowicie o Kastielu. Brakowało mi tego buntowniczego sposobu bycia, jego docinek i wrednych żartów, jego zapachu, dotyku. Tego mocnego i brutalnego, a zarazem delikatnego dotyku.
-Kastiel- szepnęłam. Chłopak mruknął i delikatnie popchnął mnie w stronę łóżka. Położyłam się. W mojej głowie kłębiło się tysiąc myśli. Spojrzałam na niego. W świetle księżyca, które wpadało przez okno, wyglądał naprawdę uwodzicielsko. Zrzucił z siebie kurtkę i bluzkę. Podszedł bliżej łóżka i nachylił się nade mną. Rozchyliłam wargi, a czerwonowłosy je pocałował. Najpierw delikatnie, później coraz mocniej i mocniej.
Dyszałam coraz głośniej, co najwyraźniej, wprawiało chłopaka w zadowolenie. Zaczął zjeżdżać coraz niżej, po szyi, ramionach, obojczykach, aż doszedł do dekoltu. Musnął go delikatnie językiem, na co wydałam niekontrolowany jęk. Mruknął z zadowolenia i chwycił w dłoń moją pierś. Mimowolnie poczułam się okropnie z tym co robię. Przecież kochałam Nataniela, a mimo to, pragnęłam coraz bardziej Kastiela. W tym momencie chłopak włożył dłoń pod stanik i delikatnie gładził moją pierś, jednocześnie całując i ssąc moją szyję. Uniosłam się delikatnie, dając tym samym możliwość zdjęcia bluzki i biustonosza. Czerwonowłosy zrobił to bardzo zwinnie, tak, że teraz leżałam pod nim półnaga. Przez chwilę czułam zażenowanie, gdy przyglądał mi się bacznie, lecz gdy tylko na jego ustach pojawił się uśmiech, zniknęło od razu. Uniosłam ręce nad głowę i wyciągnęłam się. Zachęcony chłopak zbliżył swój język do mojego sutka, który był już całkowicie twardy. Musnął go praktycznie niewyczuwalnie. Zadrżałam. Zaśmiał się pod nosem i tym razem zaczął lizać go całego. Drugą zaś dłonią chwycił prawego sutka i zaczął go masować i ściskać, co doprowadzało mnie do obłędu. Przypominałam sobie wszystkie momenty, w których byliśmy blisko, lecz dopiero teraz byliśmy aż tak blisko. Z przymkniętymi oczyma, zaczęłam cicho pomrukiwać i delikatnie kołysać biodrami. Kastiel najwidoczniej to wyczuł, ponieważ teraz znaczył mokrą ścieżkę po moim brzuchu, kierując się coraz niżej i niżej. Wreszcie dotarł do spodni i chwycił zamek zębami. Nie czekając dłużej pozbyłam się ich. Rozchylił moje nogi i zaczął delikatnie gładzić wewnętrzną część uda. Robił to tak czule i zmysłowo, że myślałam, że zaraz odlecę. Przejechał palcem po cienkim materiale majtek. Jęknęłam głośniej. Słysząc to, zaczął pocierać dwoma palcami, sprawiając mi niesamowitą rozkosz. Czułam, że robię się coraz bardziej wilgotna. W jednej chwili czerwonowłosy odsunął moją bieliznę i przejechał językiem po całej długości warg sromowych. Wygięłam się i usiłowałam zacisnąć uda, lecz chłopak nie pozwalał mi na to.  Zaczął kierować swój język w górę i w dół, coraz szybciej, aż w pewnych momentach, wchodził głębiej, co sprawiało, że znów jęczałam. Byłam podniecona jak nigdy dotąd. Poczułam, że Kastiel wsuwa we mnie swój palec. Następnie go wyjął, dołożył drugi i znów wsadził. Powtórzył tę czynność jeszcze parę razy, mało co nie doprowadzając mnie do orgazmu. Nie chciałam być mu dłużna, więc delikatnie odsunęłam swoje ciało od niego i usiadłam na łóżku. Chwyciłam jego pasek od spodni i jednym szarpnięciem go odpięłam. On również nie czekał. Zdjął z siebie spodnie i bokserki i stanął przede mną w całej swej okazałości. Jego nagi widok przyprawiał mnie o zawrót głowy. Przygryzłam dolną wargę i klęknęłam przed nim. Chwyciłam jego twardego członka w ręce i zaczęłam pocierać. Najpierw delikatniej, z czasem stopniowo zwiększałam prędkość. Dotknęłam językiem główki. Usłyszałam cichy jęk, więc powtórzyłam czynność.
-Spójrz na mnie- powiedział mrucząc. Bez wahania włożyłam jego penisa do ust i podniosłam wzrok na Kastiela. Jęknął głośniej- Jesteś cudowna.
Widziałam, że seks oralny bardzo mu się podobał. Jednak mimo to przerwał zabawy. Wstałam i spojrzałam w jego oczy. Były zupełnie inne. Zbliżył swoją twarz i pocałował mnie czule. Nasze rozaplone ciała ocierały się o siebie wzajemnie. Nie mogłam nad tym zapanować, zapragnęłam go całą sobą. Odeszłam od niego i położyłam się ponownie na łóżku. Przywołałam go gestem. Położył się na mnie i znów musnął me wargi.
-Kochaj się ze mną- szepnęłam mu do ucha. Spojrzał na mnie z czułością.
-Jesteś pewna, że tego chcesz?
-Jestem pewna, że chcę ciebie- jęknęłam, ponieważ zaczął pocierać swoim członkiem o moją waginę. Zrobiłam się jeszcze bardziej mokra, a całe ciało pokryło się gęsią skórką. Chłopak złapał mnie za dłonie, znajdujące się nad moją głową i delikatnie we mnie wszedł. Zacisnęłam oczy, lecz niepotrzebnie. Nie czułam żadnego bólu. Kastiel, widząc ulgę na mojej twarzy, zaczął się we mnie poruszać.  Stopniowo wchodził coraz głębiej i głębiej, poruszał się coraz szybciej i szybciej. Nachylił się nade mną i pocałował namiętnie w usta. Moje dłonie błądziły po jego plecach. Jego język drażnił mój, co potęgowało doznania. Nasze jęki zgrywały się ze sobą bardzo dobrze. Czerwonowłosy wykonał jeszcze kilka pchnięć, aż wreszcie oboje doszliśmy, w tym samym momencie. Wbiłam swoje paznokcie w jego plecy, a mój jęk był naprawdę głośny, więc Kastiel zagłuszył go pocałunkiem. Pozostał chwilę w mnie, po czym ostrożnie wyszedł. Opadliśmy zmęczeni na poduszki i dyszeliśmy głośno. Przysunęłam się do niego, a on objął mnie ramieniem, tak, że moja głowa spoczywała na jego piersi.
-Wiesz, że jesteś wspaniała?- odezwał się po chwili. Uśmiechnęłam się pod nosem. Czułam się dumna, że wreszcie to zrobiłam- Żałujesz?- zapytał cicho.
-Nie... po prostu to dla mnie nowość.
-Wiem- pogładził mnie po policzku- dlatego to było takie cudowne.
-Byłam tak dobra jak twoje poprzedniczki?- zapytałam, co bardzo mnie zabolało.
-Jesteś pierwsza w moim życiu- szepnął mi do ucha i pocałował mnie. Czyli Kasteil jest, a raczej był, prawiczkiem? Przeżył ze mną swój pierwszy raz? Odruchowo podniosłam się z pozycji leżącej.
-Myślałam...
-Nic się nie stało- uśmiechnął się delikatnie.
-Wynagrodzę ci to- powiedziałam uwodzicielsko i usiadłam na nim okrakiem. Spodobało mu się przejęcie przeze mnie inicjatywy, ponieważ na jego usta wpełzł łobuzerski uśmieszek. Skierowałam jego członka do mojej pochwy i włożyłam go delikatnie. Zaczęłam kręcić biodrami i delikatnie podskakiwać. Kastiel mruknął, chwycił moje piersi i zaczął je mocniej ściskać. Podskakiwałam coraz szybciej, a czerwonowłosy coraz częściej wydawał przyjemne odgłosy. Jego dłonie wylądowały teraz na moich biodrach, udając, że kontrolują rytm. Moje oczy zaszła mgła i czułam jak zalewa mnie fala gorąca i przyjemności. Wygięłam się do tyłu, wydając z siebie kolejny, długi jęk. Po chwili, zmęczona opadłam bezwładnie na chłopaka. Dyszałam ciężko. Odgarnął włosy z mojego policzka i spojrzał na mnie. Ponownie osunęłam się na poduszki. Czułam, jak całe moje ciało drży, a intymne miejsca pulsują. Położyłam dłoń na jego torsie. Po moim policzku popłynęła łza szczęścia.
-Kocham cię. To co usłyszałam wstrząsnęło mną. Mężczyzna, z którym właśnie przeżyłam najlepszy seks mojego życia, mowi mi, że mnie kocha. Czy można wyobrazić sobie coś cudowniejszego?
-Ja ciebie też- szepnęłam tak cicho, że Kastiel usłyszał tylko mruczenie pod nosem.
Nie wiedziałam czy zrobiłam dobrze. Rozum mówił mi, że nie. Natomiast serce... Serce miało rację. 
__________________________________ 

Krótki, ale zależało mi na tym, aby dać wreszcie coś +18, więc jest!
Zapraszam do komentowania :3

wtorek, 1 marca 2016

ROZDZIAŁ XVIII

Opuszczałam piękną Francję i leciałam do Los Angeles, które znajdowało się po drugiej stronie oceanu. Tysiące kilometrów stąd.
Wsiadłam i zajęłam swoje miejsce. Siedziałam od okna, a za mną spali Nick z ciotką. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę. Odwróciłam się w stronę okna i nie zważałam na to, co dzieje się dookoła. Widoki zapierały dech w piersiach. Gęste i białe chmury przypominały watę cukrową. Taką samą jaką jedliśmy z Natanielem w wesołym miasteczku. Przed oczyma stanęła mi jego twarz, która za nic nie chciała zniknąć. Błękitne niebo było jak jego koszula, w której uwielbiałam spać, gdy byłam u niego. Złote promienie słońca, które wlatywały przez okno i spoczywały na moim ciele, przypominały mi o jego zmierzwionych włosach.
Nie mogłam przestać wspominać wszystkich wspaniałych rzeczy, które razem przeżyliśmy. Wspólne spacery w nocy po parku, kiedy potrafiliśmy skryć się w gęstwinie krzaków i wyobrażać sobie, że nasza miłość jest zakazana. Wspólne wyjścia do kina, po których niewiele pamiętaliśmy filmu, ponieważ zajęci byliśmy sobą. Wspólne żarty i zabawy, wspólne upijanie siebie nawzajem i... wspólne noce, które przepełnione były miłością i namiętnością. Każdy jego dotyk sprawiał, że moje ciało drżało i domagało się więcej i więcej. Pamiętam kiedy raz... NIE!- skarciłam siebie w myślach.- Nie ma już Eleny i Nataniela.- oczy mi się zaszkliły. Nie mogłam wybaczyć sobie tego co mu zrobiłam. Po tych wszystkich obietnicach, intymnych relacjach, nie byłam w stanie wyznać mu prawdy. Nie byłam w stanie pogodzić się z tym, że straciłam go już na zawsze. A może jednak nie? Może rodzice zlitują się nade mną... Nie, to niemożliwe. Nie powinnam się łudzić.
Nieprzespana noc dała się we znaki. Moje powieki zaczęły robić się coraz cięższe, aż wreszcie zasnęłam.

OCZAMI NATANIELA

Wołałem, ale nie stanęła, nie odwróciła się. Przyspieszyła jedynie kroku i zniknęła w rzęsistym deszczu. Stałem tak jeszcze jakiś czas, lecz gdy piorun uderzył, wszedłem do domu i trzasnąłem drzwiami.
-Nat? Co jest?- Amber stanęła w przedpokoju z pytającą miną. Spojrzałem na nią smutnym wzrokiem i poszedłem szybko do siebie do pokoju. Zamknąłem drzwi i usiadłem na ziemi, opierając się o łóżko. W całym pomieszczeniu panowała ciemność. Nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Nie mogłem wyrzucić z pamięci jej słów: "To nie ma sensu. Z nami koniec." Nie miałem pojęcia co zrobiłem nie tak, w czym zawiniłem, co się w ogóle stało. Ktoś zapukał do drzwi.
-Nataniel?- Amber po cichu weszła do mojego pokoju.- Hej brat, co się stało?
-Nic- odpowiedziałem beznamiętnie.
-Przecież widzę- usiadła obok mnie.
-Zerwała ze mną. Rozumiesz? Rzuciła mnie!
-Ech- westchnęła.
-Zostaw mnie- milczała.- Zostaw mnie do cholery!- wrzasnąłem, po czym blondynka wyszła zamykając drzwi po cichu.

Wyszedłem z domu wcześnie rano. Spieszyłem się. Liczyłem na to, że już za chwilę spotkam Elenę, porozmawiam z nią o wczorajszej sytuacji. Nie odbierała telefonu, nie odpisywała na wiadomości. Naprawdę się martwiłem. Z rozmyślań wyrwał mnie czyiś głos. Odwróciłem się i zauważyłem biegnącą w moją stronę, szatynkę.
-Jezu, tylko nie ona- jęknąłem i wywróciłem oczyma.
-Nataniel!- przybiegła mało co na mnie nie wpadając- Nat, musimy pogadać- uśmiechnęła się zalotnie.
-O czym znowu?- odpowiedziałem szorstko.
-O nas- zmarszczyłem brwi- To znaczy- zaśmiała się nerwowo- o nas, jako o gospodarzach, bo...
-Sory Melania, ale nie mam teraz dla ciebie czasu- rzuciłem i przekroczyłem bramy szkoły. Nie zwalniałem, nie chciałem, żeby znowu mnie dogoniła.
Rozglądałem się po całym dziedzińcu, ale Eleny nigdzie nie było. Otworzyłem drzwi budynku, licząc na to, że za chwilę ją ujrzę. Niestety, nie znalazłem jej w całej szkole. W żadnej sali, piwnicy, nawet na dachu. Dosłownie nigdzie. Zrezygnowany udałem się do sali, w której miała się odbyć lekcja. Co prawda zastało mi jeszcze 20 minut, ale stwierdziłem, że poczekam na nią tutaj. Wchodząc do sali niezauważony, usłyszałem rozmowę Violetty i Rozalii:
-Jak myślisz, kiedy wróci?
-No nie wiem, wiesz, Los Angeles jest kawał stąd. A operacja niczego nie przyspiesza.
-Ale ona ma tutaj swoją rodzinę. Nas!- krzyknęła fioletowłosa.
-Ech, jej rodzina jest tam... Pamiętasz, sama mówiła, że pół roku co naj...
-Los Angeles?!- spytałem, gdy tylko Rozalia mnie zobaczyła.
-Nataniel!- krzyknęły obie, a białowłosa kontynuowała- To nie tak, ona... Ona sama chciała ci to wytłumaczyć.
-Ale nie zrobiła tego- powiedziałem cicho i wyszedłem z sali trzaskając drzwiami.
Wybiegłem ze szkoły przeciskając się przez tłumy ludzi, którzy zaczęli się schodzić. Nie wiedziałem dokąd mam się udać. Ale wiedziałem jedno, nie wracam do szkoły.

OCZAMI ELENY

-Elenka!- już na samym wejściu mama zaczęła mnie ściskać. Przytulała mnie tak długo, dopóki tata jej nie przerwał.
-Witaj słonko- przytulił mnie i dał mi buzi w czoło. Następnie zbiliśmy piątkę i zaśmialiśmy się.
Rodzice przywitali się również z Aghatą i Nickiem. Okazało się, że Nick to stary przyjaciel taty z dzieciństwa. Wszyscy weszli do środka, a ja wróciłam się do samochodu, ponieważ zapomniałam torby. Zarzuciłam ją na ramię i spojrzałam na wielką, białą willę. Już zapomniałam jak ona wygląda. Ostatni raz byłam tu mając lat dwanaście. Wtedy właśnie babcia Susana przeprowadziła się do rodziców, po czym oni zaczęli wyjeżdżać w sprawach biznesowych. Dlatego właśnie przeprowadziła się tutaj jeszcze część rodziny. Ogród przed domem był śliczny, dużo zieleni i kolorowych kwiatów. Zastanawiałam się, czy za domem pozostał posadzony przeze mnie krzew róży. Ze wspomnień wybił mnie odgłos szczekania. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam, biegnącego w moją stronę, ogromnego psa. Czyżby to był...
-Max!- kucnęłam, a pies rzucił się na mnie i zaczął lizać po poliku- Moja psinka!- głaskałam go po głowie i brzuchu- A kto jest taki wielki? No kto?- przybliżyłam twarz, a owczarek wesoło liznąć mnie po nosie. Usłyszałam gwizd i moje oczy skierowały się w stronę drzwi. Zauważyłam jakiegoś nieznajomego chłopaka. Pies podbiegł do niego, a on poklepał go po łbie. Wstałam z chodnika, poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam w stronę nieznajomego. Myślałam, że będąc bliżej rozpoznam w nim któregoś z moich kuzynów. Niestety nie.
-Hej- odezwał się.
-Hej?- spojrzałam na niego pytająco. Przyglądałam mu się chwilę, a on uśmiechał się pytająco.
-Elenka!- usłyszałam mamę z głębi domu- Chodź wreszcie!
Nie myśląc dłużej, wyminęłam chłopaka i pognałam do ogromnego salonu. Od razu zauważyłam moją ulubioną babcię. Rzuciłam torbę na ziemię i podbiegłam przytulić się do niej. Mimo tego, że miała 72 lata, była naprawdę żywa jak na swój wiek. Nie była typową staruszką. Lubiła wszelkie sporty, zabawy, a najbardziej lubiła chodzić do wesołego miasteczka... To naprawdę dziwne. Ale dzięki temu nie narzeka na zdrowie. No, może poza tą operacją, która ma się odbyć... Nawet nie wiem kiedy.
-Jak ty wyrosłaś- odezwała się wreszcie.
-No, kiedyś trzeba było- zaśmiałyśmy się.
-No dobrze, ale co u ciebie, opowiadaj- usiadłyśmy na sofie.
-No wszystko dobrze, w szkole dużo się dzieje...
-Pewnie jesteś zmęczona- powiedziała widząc mój zmieszany wyraz twarz.
-Taaaak- jęknęłam.
-Ach, zapomniałabym- ręką przywołała chłopaka, który właśnie przyszedł- Pamiętasz może tego uroczego młodzieńca?
-Ja?- zdziwiłam się- Któryś z kuzynów, który wyrósł tak bardzo, że go nie poznaję?- babcia pokiwała przecząco głową- Emm, to nie wiem.
-Kentin.
-Kentin?
-Dalej nie pamiętasz? Oj Elenka, jestem starsza i mam lepszą pamięć niż ty- zaśmiała się.
-To może pomogę ci się rozpakować i sobie przypomnisz?- kiedy wreszcie się odezwał moje nogi zrobiły się jak z waty. Jego głos był taki męski, głęboki, ale jednocześnie czysty i delikatny. Bardzo melodyjny.
-W porządku- przytaknęłam uśmiechnięta, unosząc ramiona ku górze. Chłopak chwycił moje dwie, duże torby i ruszył przede mną schodami na górę. Poszłam za nim. Mój pokój, który zazwyczaj był pokojem tymczasowym, znajdował się na trzecim piętrze. Pamiętam, że długo namawiałam rodziców, aby zgodzili się, by pój pokój znajdował się właśnie na końcu najdłuższego korytarza, na najwyższym piętrze. Zawsze lubiłam mieszkać i spać na górze. Sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, że na tym pietrze, prócz mnie, nie mieszkał nikt. Wszyscy zajmowali parter, pierwsze lub drugie piętro.
Schody prowadzące na piętro ostatnie znajdowały się na drugim końcu korytarza. Skręciliśmy, udając się na ich ostatnią partię. Po dłuższym milczeniu odezwałam się:
-Czy ja cię skądś znam?- chłopak nie odpowiedział, tylko zaśmiał się uroczo. Zwinnie wskoczył na ostatni schodek, który był dwa razy większy od pozostałych. Odłożył jedną walizkę i podał mi rękę. Chwyciłam ją i również znalazłam się na górze. Szatyn ponownie chwycił bagaż i skręcił w lewo. Na tym piętrze znajdowało się około 6 lub 7 sypialni, a on od razu wiedział, do której miałam się udać. Powoli się ściemniało, a my nie zapalaliśmy światła w korytarzu, więc teraz panował tu półmrok. Młodzieniec postawił walizki przed właściwymi drzwiami i odwrócił się w moją stronę, tak, że na niego wpadłam. Spaliłam buraka i delikatnie się od niego odsunęłam. On znów uroczo się zaśmiał i mocno mnie przytulił. Oszołomiona, stałam jak słup soli. Przytulał mnie obcy chłopak, a mimo to, bardzo mi się to podobało.
-Przepraszam?- spytałam, gdy już mnie puścił.
-Elena, naprawdę mnie nie poznajesz?- pokręciłam przecząco głową, na co zmieszany chłopak przeczesał ręką włosy. Zlustrowałam go całego od góry do dołu. Miękkie, kasztanowe włosy, głęboko osadzone, zielone oczy. Mięśnie były charakterystycznie zarysowane pod czarną bokserką i zarzuconą na nią rozpiętą, białą koszulą. Spodnie moro i czarne wojskowe buty nadawały charakteru temu strojowi. Był ode mnie wyższy o głowę. Jęknął i wyjął z koszuli okulary, które włożył na swój nos. Kucnął i popatrzył na mnie z wyczekiwaniem.
-Zaraz, zaraz... Ken?- spytałam cicho. Od razu wyprostował się i na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech- Ken!- krzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka mocno go ściskając. Objął mnie obydwoma rękoma. Pachniał genialnie. Mieszanka proszku do prania i jego perfum sprawiły, że przypomniało mi się nasze wspólne dzieciństwo.- Jak to się stało, że ty tak... ty TU!
-Pamiętasz, że ojciec wysłał mnie do szkoły wojskowej?- przytaknęłam- No więc troszkę się zmieniłem- zaśmiał się.
-Troszkę?! Chłopie, wyglądasz zupełnie inaczej! Ale zaraz... jak to się stało, że jesteś tutaj?
-No wiesz, nasi rodzice się przyjaźnią i poprosili mnie, żebym jakiś czas zajął się twoją babcią. W dodatku, gdy się dowiedziałem, że tu przyjedziesz... matko, byłem taki szczęśliwy.
-Nawet nie wiesz jaka ja jestem szczęśliwa, że znów cię widzę- szepnęłam i znów się w niego wtuliłam.
Wreszcie weszliśmy do mojego pokoju. Zamiast się rozpakować, rzuciliśmy się na łóżko. Leżałam z głową na jego ramieniu. Opowiadaliśmy sobie wszystko to, co spotkało nas przez ostatni rok. On opowiedział mi o szkole wojskowej, o tym, że stał się bardziej odważny, silniejszy i bardziej towarzyski. O przygodach jakie go tam spotkały, - przeróżne wyjazdy, dziewczyny itd. Wspomniał również o tym, że bardzo zaprzyjaźnił się z moją babcią i Max'em.
-Dobra, dość o mnie. Pomówmy teraz o tobie- zaczął bawić się moimi włosami.
Opowiedziałam o nowej szkole, nowych przyjaźniach, zabawach, imprezach, o chłopakach...
-I tak go zostawiłaś?
-Mhm. Nie byłam w stanie mu tego powiedzieć, nie wiem dlaczego. Jestem durna- plasnęłam ręką w czoło.
-Nie, nie jesteś głupia. To zrozumiałe, że się bałaś- zawiesił się na chwilę- Może do niego zadzwoń?
-A jeśli nie odbierze?
-To zadzwoń z mojego- wręczył mi telefon.
-Nie, nie mogę...
-Możesz, a nawet musisz! Przyjaźnimy się i nawet nie chcę słyszeć odmowy. A teraz zostawiam cię samą. Niedługo przyjdę- powiedział i wyszedł.
Stanęłam przed łóżkiem spoglądając na telefon. Ostrożnie go chwyciłam i wykręciłam numer blondyna. Już miałam połączyć, gdy zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam nie patrząc kto to.
-Elena? Elena jak się czujesz?
-Roza- odetchnęłam z ulgą- Całkiem dobrze, a co w Amorisie?
-Właśnie po to dzwonię. Czy Nataniel się do ciebie odzywał?
-Nie... a coś się stało?
-Nie było go w szkole. To znaczy był, ale... usłyszał moją rozmowę z Violą i wybiegł ze szkoły. Nie wrócił do domu. Myślałam, że się do ciebie odzywał.
-Nie, nie odzywał- mój głos posmutniał.
-No dobrze, może niedługo wróci. Na pewno wróci, pewnie poszedł coś załatwić- zaśmiała się nerwowo. Tak, w czasie lekcji...
-Tak... Wiesz, muszę kończyć, bo u nas już pierwsza w nocy i wiesz...
-Tak, rozumiem, porozmawiamy jutro, papa!- rozłączyła się.
Bez namysłu połączyłam z numerem Nataniela. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci. Ktoś odebrał, ale się nie odezwał.
-Halo?- spytałam.
-Suam?
-Nataniel?
-A gdo mówi?
-Nataniel, czy ty jesteś pijany?- głos mi się złamał.
-Szoo? Jaaaa? Ya nie estem pjany- czknął.
-Nie wierzę...
-Halo? Kto mówi?- usłyszałam znajomy, trzeźwy głos.
-Nataniel?- spytałam niepewnie.
-A kto mówi?
-Kto to był?- nie odpowiedziałam na jego pytanie.
-Jakiś gość z klubu. Mogę wreszcie wiedzieć z kim rozmawiam?
-To ja... przepraszam cię.
-Kto?- chłopak wyszedł z jakiegoś pomieszczenia, ponieważ muzyka zupełnie ucichła.
-Nataniel, kocham cię- szepnęłam.
-Elena?- spytał cicho.
-Nataniel, przepraszam cię. Ja nie mogłam... nie potrafiłam ci tego powiedzieć...
-Dlaczego? Dlaczego zostawiłaś mnie bez słowa?
-Proszę, wybacz mi... Musiałam wyjechać.
-Słyszałem od Rozalii. Jesteś w Los Angeles? I będziesz mieć operację? I nic mi nie powiedziałeś?- spytał z coraz większym wyrzutem.
-Nie chciałam, żebyś się tak dowiedział... Tak, jestem w Los Angeles, ale to nie ja będę mieć operację. Moja babcia, musiałam wyjechać, zrozum mnie, błagam.
-Chciałbym, ale nie mogę.
-Natiiiii- usłyszałam głos jakiejś dziewczyny- Chodź tu z powrotem.
-Kto to jest?
-To chyba nie powinno cię już interesować.
-C-co?
-Muszę kończyć, nie mam czasu, cześć- rzucił ostro i rozłączył się. Łza popłynęła mi po policzku. Cisnęłam telefonem na łóżko. Miałam ochotę wyjść. Ze złością otworzyłam drzwi i ujrzałam przed sobą wysoką postać.
-Hej mała- uśmiechnął się zawadiacko.
-Kastiel?- otworzyłam szeroko oczy.
Czerwonowłosy wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Nie pytając o nic, po prostu ujął mój podbródek i pocałował mnie namiętnie.

____________________________________

No, więc jest! Postaram się w weekend dodać kolejny rozdział... oby! Hahahhaha XD


Zapraszam do komentowania :3