ROZDZIAŁ XV
Moją
głowę zaprzątało jedno pytanie: Czy chcę z Natanielem stracić
dziewictwo?
-Eleno...
-Hmm?-
spytałam cicho.
-Eleno,
stój. Nie możemy tak, ja nie mogę, nie mogę ci tego zrobić.
Otworzyłam
oczy i spojrzałam na chłopaka. Wyglądał na zmartwionego i
speszonego jednocześnie.
-Jezu,
Nataniel, przepraszam cię. Nie wiem co mi strzeliło do głowy.
Przecież tak naprawdę nie chcę uprawiać z tobą seksu- nastała
cisza- Kurcze... Nie, to nie tak, że nie chcę z tobą. Chodzi o to,
że nie teraz, nie w takich okolicznościach, rozumiesz?- spytałam z
nadzieją w głosie.
-Jasne...
Ja, ja już chyba pójdę do domu.
-Nataniel...-
nie posłuchał. Wyszedł z łazienki zostawiając drzwi szeroko
otwarte. Słyszałam tylko oddalające się kroki chłopaka i
dudniącą muzykę z parteru.
-Idiotka.
Jesteś skończoną idiotką Elena. Idiotką i kretynką. Cholera-
syknęłam i popędziłam za nim.
Zbiegłam
po schodach. Gdy zeskoczyłam z ostatniego stopnia przeraziło mnie
to co zobaczyłam. Na podłodze walało się pełno butelek i puszek
po piwie. W jakimś kącie leżały nawet ubrania, razem z bielizną.
Ludzie oblegali ściany całując się z innymi. Nawet lesbijki
przywędrowały do mojego domu. Ktoś krzyknął moje imię.
Zignorowałam to i wybiegłam przed dom.
-Nataniel?!-
krzyknęłam. Cisza. Wyszłam przez furtkę. Z daleka zobaczyłam
wolno idącą postać- Nataniel!- powtórzyłam już nieco głośniej
podbiegając.
-Do
mnie tak krzyczysz, ptaszyno?
-Huh?-
podniosłam wzrok i zobaczyłam jakiegoś dziwnego mężczyznę.
Wiek? Na oko przed trzydziestką. Ale nie wyglądał normalnie. Jego
oczy były wielkie. Ogromne. A źrenice? Zdawać by się mogło, że
są większe niż tęczówki. Jego uśmiech. Był szeroki, ale
sztuczny. I ten śmiech. Przyprawiał mnie o ciarki. W jednej chwili
pożałowałam, że opuściłam swój dom.
-Szukasz...-
zlustrował mnie- sponsora?
-Co
proszę?- spytałam zszokowana.
-No
już, nie bądź taka. Nieźle się wystroiłaś maleńka- złapał
mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Poczułam niesamowicie
odpychającą woń. Alkohol, narkotyki i papierosy. I jeszcze ta
obrzydliwa woda kolońska. Zaczęło zbierać mi się na wymioty- Oj,
nie rób takiej minki. Widzę jak na mnie patrzysz, cukiereczku.
Potrzebujesz trochę kaski? Za jeden numerek może wpaść ci parę
groszy- zarechotał.
-Puść
mnie- powiedziałam cicho.
-Co
tam mruczysz?- chuchnął mi w twarz.
-Puść
mnie- warknęłam głośno.
-Mmm,
widzę, że jesteś agresywna. Lubię takie młode i niegrzeczne
suki- zaczął całować, a raczej gryźć moją szyję.
-Puszczaj
mnie zboczeńcu!- usiłowałam się wyrwać z jego uścisku, ale
nieudolnie.
Jego
obrzydliwe ręce zaczęły wędrować do mojego biustu. Dłonią
ścisnął jedną moją pierś i chciał wsunąć ją pod sukienkę.
Cudem udało mi się wyswobodzić jedną rękę i z całej siły
przywaliłam mu prawego sierpowego.
-Ty
kurwo- syknął i zaczął ciągnąć mnie za sobą co chwila
zaciskając rękę bardziej na moim nadgarstku.
Zaczęłam
krzyczeć, ale w jednej chwili odwrócił się do mnie trzymając
scyzoryk w ręku. Przyłożył mi go do szyi- Jeszcze jedno słowo.
Zamilkłam- No, grzeczna dziewczynka- wyszczerzył swoje przeżółkłe
zęby.
Popchnął
mnie w stronę płotu. Wsadził swoją nogę między moje nogi.
Sapnął głośno i oblizał się. Przysunął się bliżej.
Momentalnie mój biust znalazł się w jego dłoniach. Ugniatał go z
całej siły. Jego dotyk sprawiał tylko i wyłącznie ból. Była
tak sparaliżowana, że nie byłam w stanie ruszyć się ani o
milimetr. Jego ręka zawędrowała po wewnętrznej części uda aż
do koronkowych majtek. Dotknął ich delikatnie i znów przerzucił
się na uda. Jego palce były szorstkie i zimne. Okropne. Podciągnął
moją sukienkę i usiłował zsunąć moje majtki. Gdy tylko zaczął
wkładać w nie rękę...
-Aaaa!-
wrzasnęłam i zerwałam się. Zdezorientowana patrzyłam wkoło. W
oddali zauważyłam siedzącą postać- To znowu on- szepnęłam i
zakryłam usta dłońmi. Zaczęłam się trząść. Zobaczyłam, że
postać przybliża się do mnie szybko. Zacisnęłam oczy z
przerażenia. Po chwili postać objęła mnie delikatnie i pocałowała
w czoło.
-Ciii,
już spokojnie. To tylko zły sen- jego głos był taki ciepły i
miękki. Niepewnie otworzyłam oczy i ujrzałam te cudowne, złote
tęczówki.
-Nataniel?-
spytałam drżącym głosem.
-Jestem
tu- dalej czule mnie uspokajał.
-Nie
zostawiaj mnie nigdy więcej... Obiecaj mi to...
-Obiecuję-
po tych słowach wtuliłam się w chłopaka jeszcze mocniej.