ROZDZIAŁ XXIV
-Dzień dobry...- odetchnęłam głęboko- Chciałabym zgłosić przestępstwo.
-W porządku?- odezwał się, gdy odłożyłam słuchawkę.
-Nie wiem... Mam wrażenie, że źle zrobiłam, że nie powinnam mieszać się w ich rodzinne sprawy.
-Dobrze zrobiłaś.
-Kiedyś widziałam jego plecy, ale te siniaki były wyblakłe- ciągnęłam nie zważając na słowa przyjaciela- Mówił, że tylko się wywrócił. Uwierzyłam mu, nie miałam podstaw, by tego nie robić.
-Ach, o tym nie wspominałaś.
-Nie chciałam tego rozpowiadać. Dalej nie chcę, więc...
-W porządku, nikomu nie powiem- otworzył drzwi od budki i mnie przepuścił.
-A co, jeśli on naprawdę tylko upadł? Co jeśli wszystko źle zinterpretowałam?- zatrzymałam się.
-Zgłosiłaś możliwość pobicia nieletniej osoby. Oni to sprawdzą. Jeśli nic takiego się nie wydarzyło, to trudno. Ale jeśli tak... Zapobiegłaś tragedii. Możesz być z siebie dumna, że to zrobiłaś.
-T-tak, masz rację. Dziękuję, dziękuję, że tu ze mną byłeś. Sama chyba nie miałabym odwagi- przytuliłam go. Zaskoczony odwzajemnił uścisk.
-Rozmawiałaś dziś z Kastielem?
-Nie, dlaczego?
-Dziwnie się ostatnio zachowuje, nie zauważyłaś?
-Nie, jakoś nie miałam okazji. Ale idziesz dziś do niego, tak?
-Ech, tak. Po prostu się o niego martwię.
-To zrozumiałe, w końcu to twój przyjaciel. Wiesz, muszę lecieć- uśmiechnęłam się przepraszająco- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję.
-Zawsze możesz na mnie liczyć- uśmiechnął się- Do zobaczenia jutro. Pożegnaliśmy się i ruszyłam w stronę domu. Mijając kafejkę skierowałam wzrok na nasz pusty stolik. Nie czekając, skręciłam w lewo. Szłam wolnym krokiem rozmyślając o wszystkich sytuacjach, które ostatnio się wydarzyły. Ethan... Dlaczego pojawił się właśnie teraz? Na co on liczy? Na to, że do siebie wrócimy? Nie, ja nie potrafię zapomnieć tego jak mnie potraktował. Zerwał, gdy miałam... Chwila, przecież ja zrobiłam to samo Natanielowi. Ale ze mnie hipokrytka. Kurwa. Ale przecież ja wróciłam, nie było mnie tylko tydzień. Tydzień! Z Ethanem przerodziło się to w trzy cholerne miesiące. A Kastiel? Kolejny, który zaprząta moją głowę. Też prosi o drugą szansę. A ja? Co mam zrobić? Nie mam najmniejszego pojęcia. Ethan... przy nim zawsze czułam się dobrze. Spędziliśmy ze sobą trzy piękne lata. Ale to nie z nim przeżyłam swój pierwszy raz. Cholera, dlaczego to tak zobowiązuje? Właśnie! Miałam udać się do lekarza. Tak bardzo boję się tej wizyty. To złamie Natanielowi serce. Nie chcę go ranić...
-Elena?- wpadłam na kogoś.
-K-Kastiel? Co ty tutaj robisz?
-Stoję. Demon!- gwizdnął na czworonoga, który podbiegł po chwili.
-Lysander się o ciebie martwi- palnęłam.
-Nie ma o co.
-Słuchaj... ostatnio jest ze mną nieciekawie.
-Wiem- zaśmiał się.
-W każdym razie...
-Tęskniłem za tobą- uciął.
-Tak?
-Bardzo- musnął wargami mój policzek- Bardzo- pocałował moją szyję- Bardzo- wpił się w moje usta. Po chwili zaskoczenia zaczęłam oddawać pocałunki. Przylgnął do mnie jeszcze bliżej, a jego pieszczoty stawały się coraz bardziej namiętne.
-Poczekaj- oderwałam się od niego.
-Co znowu? Pan gospodarz, Lysander, ten chłoptaś, który się do ciebie przyczepił?- zapytał wzburzony.
-Nie. Po prostu wolałabym, abyśmy poszli w jakiś spokojniejsze miejsce.
-Rozumiem- uśmiechnął się znacząco. Chyba jednak nie rozumiesz- Możemy pójść do mnie.
-A Lysander?
-Mamy jeszcze co najmniej dwie godziny- wyszczerzył się. Czy on myśli, że dojdzie do czegoś między nami? Nie, nie, nie.
-Nie sądzę, żebyśmy potrzebowali tyle czasu, zresztą to chyba nie jest dobry pomysł...
-Przestań, chodź- zawołał psa i pociągnął mnie za nadgarstek.
Nie mieliśmy daleko. Szliśmy szybkim krokiem około pięciu minut. Zdarzało się, że musiałam podbiegać, aby dogonić chłopaka. Wreszcie znaleźliśmy się przed jego domem. Wpuścił mnie do środka pierwszą. Zamknął drzwi na zamek. Nim zdążyłam się odwrócić, byłam przygnieciona do ściany. Nie patyczkował się. Jego pocałunki nie były delikatne. Wręcz przeciwnie, były brutalne. Chłopak całując mnie, przygryzał moje wargi, język. Jego dłonie błądziły po całym moim ciele. Zaczął zsuwać spodnie z moich bioder. Byłam zszokowana. Brakowało mi powietrza. Czułam, że czerwonowłosy jest agresywny w tym co właśnie robi. Przez chwile stałam zamurowana. Dobrał się do mojej szyi, na której zostawił kilka bardzo widocznych malinek. Co chwila odchylałam głowę do tyłu i pojękiwałam.
-Pragnę cię- mruknął mi prosto do ucha. Wtedy oprzytomniałam.
-Nie Kastiel- nie słuchał- Kastiel- próbowałam go odsunąć, jednak bezskutecznie.
-Ciii- uciszył mnie kolejnym namiętnym pocałunkiem.
-Kurwa, Kastiel!- odepchnęłam go z całych sił i poprawiłam swoje spodnie. Dopiero wtedy popatrzył na mnie jak na wariatkę.
-O co ci chodzi?- sapnął zdyszany.
-Nie przyszłam tu...- popatrzył na mnie pytająco- Przyszłam tu porozmawiać.
-Ale...
-Nie, chcę po prostu porozmawiać. Proszę.
-No... w porządku. Chcesz się czegoś napić?
-Nie, dziękuję- udałam się do salonu i usiadłam na kanapie. Przyszedł Demon i uwalił się na moich nogach. Zaczęłam go głaskać, a Kastiel przypatrywał mi się, stojąc w kuchni. Idąc w moją stronę otworzył butelkę piwa i upił z niej spory łyk. Popatrzyłam na niego wyczekująco, jednak on spojrzał na mnie beznamiętnie i usiadł, zachowując między nami sporą odległość.
-O czym chciałaś pogadać?- przestałam zajmować się zwierzakiem i usiadłam prosto.
-O nas.
-Co masz na myśli?- ożywił się.
-Nie- podniosłam prawą dłoń do góry.
-Co?
-Wiem czego ode mnie oczekujesz, ale nie dostaniesz tego, przykro mi.
-Ja od ciebie?- zaśmiał się sztucznie.
-Kastiel, twoje zachowanie mówi samo za siebie.
-Myślisz, że mnie odrzucasz? Dobry żart- prychnął i wstał z kanapy.
-Nie robię tego specjalnie.
-Skarbie, nie oczekuję od ciebie niczego- znów napił się trunku.
-Czyżby?
-A co? Myślałaś, że będziemy razem?
-No- zaśmiałam się nerwowo i podążyłam wzrokiem za jego sylwetką, która zatrzymała się teraz koło okna- Myślałam, że właśnie tego chciałeś.
-Czasami jesteś naprawdę głupia- zaśmiał się głośniej.
-Rozumiem- wstałam i przejechałam dłońmi po spodniach- Nic tu po mnie- udałam się w stronę drzwi.
-Czekaj...
-Nie Kastiel- odwróciłam się w jego stronę- Ja mam już dosyć czekania. Denerwujesz mnie i to bardzo. Liczysz tylko na niezobowiązującą zabawę, seks i tym podobne. Ja tego nie chcę, chcę stałego związku, rozumiesz? Chcę poczucia bezpieczeństwa, chcę, żeby ktoś się mną zajmował, troszczył się o mnie. Namiętność? Owszem, ale nie chcę, żeby związek na tym się opierał. Zrozumienie, wsparcie... Ja chcę STABILNOŚCI- podkreśliłam ostatnie słowo.
-I myślisz, że ja ci tego nie dam?
-Myślę, że nie. Czy odkąd przyjechałam zapytałeś chociaż raz o to jak się czuję? O to czy byłam u lekarza? Czy nie potrzebuję pomocy? Nie. Nie odezwałeś się na ten temat ani słowem. Nie tego od ciebie oczekiwałam- oczy mi się zaszkliły.
-Byłaś u lekarza?
-Przestań.
-Chciałaś, więc pytam- uśmiechnął się złośliwie.
-Widzisz, nie tego chcę. Nie potrafisz być poważny. Tylko zabawy ci w głowie.
-Nieprawda!- obruszył się.
-Moja odpowiedź brzmi nie.
-Co? -Na twoje pytanie. Nie dam nam szansy Kastiel, przepraszam.
-Jasne!- krzyknął rzucając butelką o podłogę, która stłukła się na malutkie kawałki- Jasne, kurwa! Igraj z moimi uczuciami. Przecież to takie zabawne- zaśmiał się teatralnie.
-Nie igram z twoimi uczuciami! Sam się o to prosisz!
-Ja?!
-Tak ty- odpowiedziałam ze spokojem- Wmieszałeś się w moje życie, mimo tego, że byłam w szczęśliwym związku. Dobrze wiedziałeś jak to się skończy.
-A skąd mogłem wiedzieć, że wybierzesz tego biednego gospodarzyka? Gdyby nie istniał wszystko byłoby łatwiejsze!- w tym momencie nie wytrzymałam. Szybkim krokiem podeszłam do czerwonowłosego i wymierzyłam mu siarczystego polika. Przez chwilę, z nienawiścią, popatrzyłam w jego oczy. Zaraz zmieniły się one w obojętność. Wtedy bez słowa wyszłam, zamykając delikatnie drzwi. Nie czekałam, tylko pobiegłam do siebie do domu. Zamknęłam za sobą drzwi na wszystkie możliwe zamki, jakby w obawie, że buntownik za mną przybędzie. Spojrzałam jeszcze raz przez wizjer i oparłam czoło o drzwi
-Masz ochotę na jakiś film?- wystraszona odwróciłam się w stronę dobiegającego głosu.
-Och, Kentin. Nie, chyba nie mam humoru...
-No weź, zamówimy pizzę, będzie fajnie- uśmiechnął się serdecznie.
-No... może- z trudnością odwzajemniłam uśmiech.
-Chodź- objął mnie ramieniem i zaprowadził na kanapę. W tym samym momencie ktoś energicznie zapukał do drzwi. Wzdrygnęłam się. Bałam się, ze to Kastiel. Jednocześnie widziałam, że jeśli to on, to Kentin skutecznie go spławi.
-Pójdziesz?- spytałam.
-Tak, to pewnie pizza, którą już zamówiłem- ulżyło mi. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i przykryłam kocem. Za chwilę do salonu wszedł Kentin, trzymając w ręku ogromne pudło, z którego aromatyczna woń była tak silna, że od razu zrobiłam się głodna. Chwyciłam jeden kawałek. Chłopak włączył komedię i zrobił to samo. Nie bardzo skupiałam się na filmie, lecz na sprawach, które muszę załatwić w miarę szybko. Na pierwszym miejscu znajdowała się wizyta, której tak bardzo się bałam. Następnie odzyskanie Nataniela. Tak cholernie mi na nim zależy. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego... Jednak Ethan za dużo miesza. Im dłużej o nim myślę, tym bardziej zaczynam wracać do przeszłości. Boję się, że moje uczucia wobec niego się odrodzą. To skomplikowałoby wszystko, co do tej pory udało mi się względnie uporządkować. Nim się spostrzegłam, jadłam już czwarty kawałek pizzy. Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem, ale było widać, że bawi go ta sytuacja. Mniej więcej w połowie filmu zadzwonił dzwonek do drzwi. Mimowolnie zerwałam się z sofy i pognałam do drzwi. Poprawiłam włosy i pociągnęłam za klamkę.
-Hej- wyszczerzył się.
-Cześć- odwzajemniłam uśmiech- Wchodź- zaprosiłam chłopaka- Idź na górę, do mnie do pokoju. Mam nadzieję, że trafisz. Muszę tylko porozmawiać z Kentinem.
-Siema- rzucił i machnął ręką, gdy wchodził po schodach. Wyglądał bosko. Miał na sobie znoszone jasne jeansy, biały t-shirt i czarną, skórzaną kurtkę. Jego włosy jak zawsze były w idealnym nieładzie.
-Wybacz, że nie obejrzę z tobą filmu do końca, ale sam rozumiesz- uśmiechnęłam się przepraszająco. -Spoko- puścił mi oczko. Wbiegłam po schodach i weszłam do swojego pokoju. Szatyn stał przy komodach i oglądał zdjęcia, które na niej stały.
-To Rozalia i Violetta?- wskazał na nasze wspólne zdjęcie.
-Odwrotnie- uśmiechnęłam się.
-No tak- zaśmiał się.
-Chcesz się czegoś napić?
-Nie, dziękuję. Masz bardzo ładny widok z okna.
-Tak, też go bardzo lubię- spojrzałam na krajobraz.
-Więc mam dla ciebie propozycję- zaczął, a ja jęknęłam w duszy.
-Tak? A jaką?
-Mogę załatwić ci pracę w szpitalu- powiedział i przeszedł do tablicy korkowej, na której znajdowało się jeszcze więcej zdjęć.
-Jak to?
-No, mówiłem ci, że tam pracuję, prawda?- przytaknęłam- Ordynator bardzo mnie lubi, więc nie sądzę, aby było to problemem. Wiesz, początkowo będą to praktyki, pielęgniarka i tak dalej. Ale z czasem kto wie?- puścił mi oczko.
-Żartujesz. Przecież nie przyjmie nikogo ot tak.
-Ot tak nie, ale poszukuje nowych pielęgniarek, a ja ręczę za ciebie. Elena, nadajesz się na lekarza.
-No nie wiem...
-Jeśli nadal jesteś tak dobra z biologii i chemii jak kiedyś, to zapewniam, że tak.
-No, wydaje mi się, że tak.
-Widzisz! Zresztą, od razu nie idziesz na lekarza. Nie masz się czego obawiać- odwrócił się twarzą do mnie- To jak?
-A szkoła?
-Och, został ostatni miesiąc szkoły, wakacje. Zawsze będziesz mogła zrezygnować.
-No cóż... Więc chyba się zgadzam
-Naprawdę?- zapytał z ogromem nadziei w głosie.
-Tak. Tak!- rzuciłam mu się na szyję.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę!- powiedział przytulając mnie mocno. Wsadził swoją twarz pomiędzy moje włosy. Wciągnął zapach- Nadal pięknie pachną. Zupełnie tak jak kiedyś- szczelniej zacisnął ramiona wokół mnie. Nagle poczułam ścisk w żołądku. To dziwne uczucie, które towarzyszyło mi tylko raz w życiu. Wtedy, kiedy poznałam Ethana pierwszy raz.
-Słuchaj... Czy ty czegoś ode mnie oczekujesz?
-Dlaczego o to pytasz?
-Bo zjawiasz się tak nagle i...
-To czego od ciebie oczekuję...- przerwał mi- Wiem, że tego nie chcesz, a ja nie będę cię do niczego zmuszał- odparł poważnie.
-To nie tak, że nie chcę...
-Co to znaczy?
-Ostatnio moje sprawy bardzo się skomplikowały.
-Możesz mi o tym powiedzieć. Pomogę ci jak tylko umiem.
-Sama nie wiem- usiadłam na łóżku.
-Czy kiedykolwiek cię zawiodłem?- spojrzałam na niego jak na idiotę- No tak- złapał się na szyję zakłopotany- Prócz tego jednego razu.
-Nie.
-Więc pozwól sobie pomóc- usiadł obok mnie i położył mi rękę na kolanie. Westchnęłam głośno i opowiedziałam mu o tym co zrobiłam, gdy wyjeżdżałam, o sytuacji z Natanielem, o tym, że zawiadomiłam policję. Jednak nie wspomniałam o wizycie Kastiela i możliwej ciąży.
-Och, rozumiem, że teraz bardzo cierpisz.
-Zdałam sobie sprawę z mojej głupoty.
-Głupoty?
-Zerwałam z nim, gdy wyjeżdżałam, bo stwierdziłam, że związek na odległość nie ma sensu, prawda?
-Tak, ale to zrozumiałe.
-W naszym przypadku było tak samo- wbiłam wzrok w podłogę. Nastała krępująca cisza- Chciałam prosić Nataniela o zrozumienie, może drugą szansę, a tobie jej nie dałam.
Chłopak nadal milczał, co męczyło mnie bardzo.
-Powiedz coś...
-Cóż mam powiedzieć?- przytuliłam go- Co ty robisz?
-Chyba proszę cię o kolejną szansę.
-Ale to ja zawiniłem.
-A ja nie chciałam cię zrozumieć.
-A co z Natanielem?
-Muszę odpocząć od wszystkiego. Jestem pewna, że mi w tym pomożesz. Przy tobie się odnajdę, Ethan.
-Nie chcę być zastępczym. Nie mogę stać między wami- poczułam jak jego mięśnie się napinają.
-Nie jesteś zastępczy. Jesteś pierwszy.
-Nadal nie jestem pewien czy to dobry pomysł.
-Och, t-tak, rozumiem. Głupie było cię o to prosić- wstałam i podeszłam do okna. Położyłam dłonie na zimnym parapecie i patrzyłam jak nabierają czerwonej barwy.
-Posłuchaj- podszedł i dotknął moich ramion. Wbiłam wzrok w zachodzące słońce.
-Nie, masz rację, że to bezsensu.
-Nie to miałem na myśli- odwróciłam głowę w jego stronę- Boję się, że tak szybko odejdziesz, że nie pokochasz mnie tak jak kiedyś. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nasze twarze zbliżały się do siebie powoli, aż wreszcie zostało między nimi kilka centymetrów. Chłopak nachylił się nade mną i musnął moje wargi. Przymknęłam oczy. W moim brzuchu motyle zaczęły wariować. Coraz bardziej i bardziej. Delikatne promienie słońca opadały na nasze twarze. Całowaliśmy się jeszcze przez jakiś czas, aż chłopak mruknął, że musi iść do szpitala.
-Pójdę z tobą. Tylko daj mi dziesięć minut- cmoknęłam go w polik i zniknęłam za drzwiami łazienki. Wzięłam ekspresowy prysznic i przebrałam się w zwiewną sukienkę. Wyszłam, a chłopak popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
-No co? Muszę ładnie wyglądać- uśmiechnęłam się zalotnie.
-Zawsze ładnie wyglądasz- odwzajemnił uśmiech.
-Przestań, bo spąsowieję- zaśmialiśmy się oboje. Chwyciłam torebkę i zbiegliśmy na dół. Powiadomiłam Kentina, że odprowadzam Ethana i niedługo wrócę.
-W porządku. Powiem Aghacie i przygotuję kolację- puścił mi oczko.
Droga do szpitala minęła nam przyjemnie. Chłopak obejmował mnie w talii, żartowaliśmy i wspominaliśmy dawne czasy. Wreszcie doszliśmy pod szklane drzwi i dopadł mnie ogromny stres, a w żołądku zaczęło mnie ściskać. Jednak nie był to przyjemny ścisk, wręcz przeciwnie. Moje dłonie zrobiły się lodowate.
-Hej, wszystko w porządku?
-Tak, w jak najlepszym- uśmiechnęłam się.
Odprowadzając chłopaka zapamiętałam gdzie znajduje się gabinet ginekologiczny. Pożegnałam się i schodząc po schodach skręciłam w lewy korytarz. „Godziny przyjęć: 10-19”. Tak, mam jeszcze pół godziny!- z tą myślą zbiegłam na dół do rejestracji.
-Dzień dobry- przywitałam się- Chciałabym zarejestrować się do ginekologa.
-Imię i nazwisko?- recepcjonistka podniosła na mnie wzrok. Wyglądała na bardzo surową.
-Elena Moore- przełknęłam ślinę.
-Dobrze, zapraszamy pod salę numer 42, doktor Steele- uśmiechnęła się ciepło- Czy wie pani gdzie to jest?
-Tak, dziękuję.
Poszłam pod wskazane miejsce. Stanęłam przed drzwiami. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zapukałam.
-Proszę!
-Dzień dobry- odezwałam się pierwsza.
-Dzień dobry- powitała mnie, na oko, czterdziestoletnia kobieta. Była wysoka i miała piękne kasztanowe włosy, związane w niski kucyk- Proszę, siadaj- wskazała na krzesło i zrobiła to samo.
-Dziękuję- szepnęłam jakby do siebie.
-Więc co cię do mnie sprowadza?- uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Ja... Chyba jestem w ciąży- w tym momencie do sali weszła pielęgniarka z dołu i wręczyła lekarce moją kartę. Uśmiechnęła się do mnie i wyszła.
-Elena, tak?- przytaknęłam- Dlaczego myślisz, że jesteś?
-Już dłuższy czas nie mam okresu.
-A kiedy miałaś ostatni raz?
-Miesiąc i półtora tygodnia temu.
-Mhm- zanotowała coś na kartce- A kiedy miało miejsce ostatnie współżycie?
-Tydzień temu.
-Czy używaliście jakiegoś zabezpieczenia?
-Nie- spuściłam wzrok- Znaczy... Miałam przepisane tabletki antykoncepcyjne.
-Ach tak, są- przewróciła kartkę.
-Tylko, że tego jednego dnia zapomniałam ich wziąć i wtedy to się stało.
-Miałaś jakieś nudności?
-Tak, zdarzyło się.
-Rozumiem, że testu jeszcze nie robiłaś?
-Nie.
-Dobrze. Jak mówiłaś, minął już tydzień, więc możemy zrobić test, a później badania, w porządku?- skinęłam głową- Okej, lepsze będzie badanie krwi. Przygotuj się, a ja zaraz przyjdę.
Poszła do drugiego gabinetu, który przedsionkiem był połączony z tym. W jednej chwili się rozluźniłam. Wybijałam rytm palcami na udach, czekając, aż pani Steele mnie zawoła. Stukałam palcami, aż wreszcie to zrobiła. Poszłam do niej, aby pobrała mi krew. Następnie skierowała mnie za parawan, aby się przygotowała do badania, a sama oddała próbki swojej koleżance, która się tam znajdowała. Badanie potrwało piętnaście minut i nie było aż tak straszne. Sama lekarka była delikatna i prowadziła ze mną przyjemną rozmowę, abym się nie stresowała i rozluźniła. Zdarzyło się, że nawet żartowałyśmy. Wreszcie mogłam doprowadzić się do porządku i znów usiadłam naprzeciwko lekarki, która w ręku trzymała już wyniki.
-Nie było tak źle, prawda?- spytała uśmiechając się.
-Przyznam, że było całkiem przyjemnie- zaśmiałam się. Przez dłuższy czas patrzyła na mnie ciepłym wzrokiem, aż areszcie jej błękitne oczy posmutniały- Proszę mi powiedzieć i nie trzymać mnie dłużej w niepewności...
-Przykro mi- odpowiedziała ginekolog.
________________________________
Tak więc jest, ha!
Zapraszam do komentowania i głosowania! :3
Wybacz, ale... JAK MOGŁAŚ?! W TAKIM momencie? :((
OdpowiedzUsuńAgresja Kastiela, obojętność i wgl. mi się bardzo nie podoba. Najpierw mówi, że jest głupia, że myślałaś, że będą razem, on nie da jej tego czego oczekuje, zaraz każe jej zaczekać i twierdzi, że może dać jej to cŻegocinie przed chwilą powiedziała, że chce (poczucie bezpieczeństwa, stabilność...)... whaat
Ja tam bym chciała, żeby Kastiel się ogarnął i żeby Elena była z nim.
Elena jest zbyt niezdecydowanych i w ogóle...
Czekam na next! Pozdrawiam, życzę weny! Miłej reszty wakacji! <3
No wybaacz, musiałam przerwać w takim momencie, hahaha :D
UsuńTak, tutaj specjalnie postawiłam Kastiela w negatywnym świetle, musiałam ;/ Co do jej niezdecydowania- oj tak, niestety. Ale! Po to właśnie jest Ethan, żeby rozwiać jej wszelkie wątpliwości :3
Mam nadzieję, że kolejny rozdział niedługo się pojawi! Dziękuję bardzo i wzajemnie życzę cudownych wakacji! <3
No wiesz ty co, w takim momencie urywać :(
OdpowiedzUsuńNadaję ci miano Polsatu :D
Rozdział zajebisty i czekam na next :)
Życzę dużo weny i Pozdrawiam :3
Ooooo, dziękuję bardzo za to miano! Hahahaha:D
UsuńCieszę się bardzo, że Ci się podoba :3
Dziękuję bardzo mocno i również pozdrawiam! <3
Blog został dodany do Katalogu Euforia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Białko :>
Dziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńHmm a gdyby tak.. się okazało, że.. nie może mieć dzieci O_o" Nie no to by tak w badaniu nie wyszło. Albo tak jak kiedyś słyszałam sytuacje, że dziewczyna poroniła nawet nie wiedząc, że jest w ciąży. Ja tam jestem za Natanielem! Niech on będzie z nasza bohaterką :P !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Polsacie xD" !
Nie zdradzę co będzie :3 I cieszę się, że wreszcie ktoś jest za Natanielem! <3
UsuńRównież Cię pozdrawiam :)
Pięknie piszesz i tak emocjonalnie. Tak jak lubię. Z przyjemnością jeszcze tu zajrzę, życzę wszystkiego jak najlepszego.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo się cieszę, że tak Ci się podoba oraz, że masz zamiar zostać tu dłużej :3
UsuńDziękuję raz jeszcze!
Zdecydowanie wciągająca historia. Aż z chęcią czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń