niedziela, 14 lutego 2016

ROZDZIAŁ XVII

Położyłam się do łóżka, Nataniel zrobił to samo. Chwilę porozmawialiśmy, lecz, gdy moje oczy same się już zamykały, przytuliłam się do pleców chłopaka i zasnęłam. Obudziłam się wcześnie rano. Leżałam na Natanielu. Wyglądał tak uroczo w swoich blond roztrzepanych włosach. Musiało śnić mu się coś przyjemnego, ponieważ uśmiechał się przez sen. Nie chciałam go budzić, ale musiałam.
-Nataniel- cisza- Nataaaaniel- znowu cisza- Nataniel- powiedziałam znowu i dmuchnęłam mu prosto w twarz.
-Co?! Co się stało?!- krzyknął zaspany, na co ja zaśmiałam się.
-Nic, słodko wyglądasz jak śpisz-uśmiechnęłam się, co chłopak odwzajemnił.- Idziemy zrobić śniadanie?
-To raczej ja powinienem zrobić tobie- skrzywił się.- Chyba, że wolisz coś innego, w zamian za śniadanie- uniósł jedną brew.
-Przestań- walnęłam go w klatkę piersiową.
-Żartuję- zaśmiał się.
-Pf- zawtórowałam mu i pociągnęłam go za rękę.
Zeszliśmy po drewnianych schodach. Nie ubraliśmy się, więc czułam na sobie świdrujący wzrok Nataniela. Odwróciłam się do niego z pytającą miną. Chłopak tylko się uśmiechnął i wyminął mnie, zeskakując ze schodów. Usiłowałam zrobić to samo, ale po „udanym” skoku wylądowałam na ścianie. Przed oczyma widziałam gwiazdki, a w tle zaniepokojony głos blondyna. Wstałam i wyprostowałam się. Spojrzałam na zatroskanego Nataniela, następnie na schody i ścianę i wybuchnęłam śmiechem.
-Wszystko w porządku- powiedziałam nabierając tchu.- Musisz się przyzwyczaić, że twoja dziewczyna, to niezła łamaga- znów zaczęłam się śmiać. Chłopak zrobił to samo. Śmialiśmy się tak bardzo, że przepony nas bolały i ledwo co doszliśmy do kuchni. Usiadłam na blacie i otarłam łzę. Nieco się uspokoiliśmy. Blondyn podszedł do mnie bardzo blisko.
-Łamagi są urocze, wiesz?- szepnął mi do ucha. O dziwo nie załaskotało mnie to.
-A mnie kręcą blondyni- odszepnęłam mu.
-Tacy jak Romeo?
-Jak Jack Dawson- skwitowałam.
-A wiesz, że to ten sam aktor?
-Ale jaki przystojny!- zawołałam, a chłopak odwrócił się obrażony.- Nat?
Chłopak stał chwilę tyłem, po czym energicznie odwrócił się w moją stronę, klękając na jedno kolano- Julio, ach, Julio!- powiedział romantycznym głosem.
-Ach Romeo!- zeskoczyłam z blatu i podałam mu dłoń, którą ucałował.
-Zabiorę cię do siebie i sprawię, że będziesz szczęśliwa- powiedział z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
-Czekam- powiedziałam i przeszłam obok niego, ocierając się o jego ramię. Szłam w stronę salonu, kiedy chłopak się na mnie rzucił. Zwinnie odskoczyłam, a on poleciał na sofę. Zaśmiałam się, lecz po chwili usiadłam na niego okrakiem.- No więc co zrobisz?
-Nie mogę się zdradzić do nie będzie niespodzianki- wyszczerzył się. Fuknęłam i już chciałam wstać, kiedy pociągnął mnie do siebie i zaczął całować. Teraz cała na nim leżałam. Czerwony koc, który miał swoje miejsce na sofie, teraz leżał skołtuniony na ziemi. Uniosłam się delikatnie nad chłopakiem i spojrzałam w jego miodowe oczy. Pomimo żądzy, widziałam w nich dawną czułość, troskę. Zaniepokoiło mnie to, że ujrzałam w nich również ból i smutek. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Masz smutne oczy. Stało się coś?- zeszłam z niego i usiadłam obok.
-Nie, to nic takiego.
-Nataniel...
-Po prostu nie chcę cię stracić.
-Ale nie stracisz mnie, dlaczego w ogóle tak myślisz?- powiedziałam i mocno przytuliłam chłopaka.- Nie masz się o co martwić.
Postanowiliśmy nie myśleć o tym więcej i zjeść śniadanie. Rozmawialiśmy trochę, następnie ubraliśmy się i poszliśmy do szkoły. Droga minęła nam zaskakująco szybko, może dlatego, że szliśmy razem. Znaleźliśmy się przed budynkiem. Złapałam go za rękę i ścisnęłam mocniej. Przekroczyliśmy bramy szkoły. Automatycznie wszyscy skierowali swój wzrok na nas. Ale mnie to nie obchodziło, dla mnie, w tym momencie, liczył się tylko on. Z oddali widziałam Rozalię i Violettę, które zagorzało o czymś dyskutowały. Gdy Violetta na nas spojrzała i rozdziawiła usta, Rozalia natychmiast spojrzała w tę samą stronę co fioletowłosa. Pokazała mi na migi, że zaraz mam im to wszystko wytłumaczyć, na co ja tylko zaśmiałam się pod nosem. Odprowadziłam blondyna do pokoju gospodarzy. Pożegnałam go dając mu buziaka w policzek i pognałam do dziewczyn.
-O MOJ BO-ŻE! Co to miało być?!- białowłosa była wściekła.
-No jak to co?- oburzyłam się.- Związek!
-Ale od kiedy?- Violetta też nie była zadowolona.
-Nooo- przeciągałam.- Od wczoraj- wyszczerzyłam się.
-Co?!- krzyknęły obie.
-No tak, wyszliśmy w trakcie imprezy i tak jakoś wyszło.
-Coś sobie przypominam, Roza, pamiętasz jak wybiegła z pokoju?
-Wtedy co dostała w twarz?- parsknęła śmiechem.
-Tak- spojrzała na mnie.
-Dokładnie tak, dziewczyny.
Opowiedziałam im wszystko co do szczegółu. Cieszyły się razem ze mną. Bardzo.
-A co na to Kastiel?
-Na co?- zjawił się niespodziewany.
-Na nic- fuknęłam.
-Elena- uśmiechnął się zadziornie.- Dalej jesteś na mnie?- szepnął mi do ucha.
-Odejdź- powiedziałam i wstałam.- Nie rób już takich akcji, okej?
-Nie rozumiem?
-Mam chłopaka- skwitowałam.
-Nic o tym nie wiem- zaśmiał się.-Od kiedy jesteśmy razem?- dziewczyny nie mogły powstrzymać śmiechu.
-Nie mówię o tobie- burknęłam i odeszłam z prędkością światła.
Dzwonek zadzwonił i udałyśmy się z dziewczynami do klasy. Lekcje mijały bez żadnych większych problemów. Dopiero na długiej przerwie, czerwonowłosny zobaczył jak rzucam się na szyję blondynowi. Z relacji dziewczyn wiem, że był zła. Ba! Był niesamowicie wściekły, ale nie przejęłam się tym, a on sam nie pokazywał, że jakoś to na niego wpłynęło i dobrze.
Z Natanielem byłam już od półtora miesiąca, a nasz związek był naprawdę świetny. Od czasu, kiedy zmienił styl i ograniczył swoją pracę gospodarza, często wychodziliśmy na wspólne spotkania, randki, imprezy. Może ciężko w to uwierzyć, ale nie zawsze byliśmy grzeczni. Najbardziej lubiliśmy chodzić wieczorami nad zalew, pić wino i okazywać sobie wzajemnie czułość. Nikt już nie postrzegał Nataniela za grzecznego i poukładanego pana gospodarza, lecz za równego sobie gościa. Oczywiście poza Kastielem, który teraz nienawidził go jeszcze bardziej. Chyba nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa niż teraz.
Tego dnia nie mogliśmy się spotkać, bo Nataniel obiecał, że ten wieczór spędzi ze swoją siostrą i rodzicami. Ich kontakty znacznie się polepszyły. Nie powiem, że nie miałam w tym żadnego udziału, bo miałam. Bardzo duży. Spędzałam u nich wiele dni i wieczorów. Moja obecność, jak powiedziała mama Nata, tak dobrze na nich działała, że zrozumieli swoje błędy i starali się je zniwelować lub chociażby ograniczyć, tak bardzo, jak tylko się dało. Wbrew pozorom, Amber nie była taka zła. Brakowało jej tylko brata. Kiedy zajął się sprawowaniem urzędu gospodarza w szkole, blondynka straciła swojego brata, więc poszukiwała pociechy w czymś innym. A było to wywyższanie się i poniżanie innych. Na szczęście udało mi się naprawić ich rodzinę i byłam z siebie dumna, bardzo.
Tak więc ten wieczór miałam spędzić samotnie. Ulewa była nie do opisania. Wiatr szalał jak opętany. Wydawać by się mogło, że zaraz powyrywa wszystkie drzewa z korzeniami. Zabrakło prądu, więc siedziałam na podłodze przy kominku i rozmyślałam o moim związku z Natanielem. Byłam szczęśliwa, cieszyłam się, że pomogłam mu uporać się ze wszystkimi swoimi problemami. Z rozmyślań wyrwał mnie mój dzwoniący telefon. Chwyciłam go i odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Halo?
-Halo, Elenka?
-Mama?
-Witaj córuś. Mam dla ciebie dwie wiadomości. Jedną dobrą, a drugą... złą.- powiedziała zmartwionym głosem.
-Zacznij od tej złej.
-No więc, pamiętasz, że niedawno odwiedziliśmy babcię Susane? Będzie miała za dwa tygodnie operacje.
-C-co? Suzi?- spytałam przejęta. To była moja ulubiona osoba z mojej wielkiej rodziny.-Ale czego dokładnie dotyczy ta operacja?
-Skarbie, to nie jest rozmowa na telefon.
-Co to znaczy...?- spytałam przerażona.
-To jest właśnie ta dobra wiadomość! Babcia bardzo chce się z tobą spotkać. Wreszcie się zobaczymy, słońce!
-Czyli... lecę do Los Angeles?- mama aż pisnęła z radości.
-Nie cieszysz się?
-Bardzo...- powiedziałam ze sztucznym entuzjazmem.- A kiedy mam lot? I na jak długo tam zostaję?
-Dziś jest środa?- przytaknęłam.- Lot masz na 6 rano, w piątek- poczułam jak moje serce rozrywa się na małe kawałeczki.
-Ten piątek?- głośno przełknęłam ślinę.
-Skarbie, wybacz, że nie poinformowałam cię wcześniej, ale nie było kiedy. Dowiedzieliśmy się niedawno, a babcia chciała, żebyś przyleciała jak najszybciej...
-Dobrze, nie mam wam tego za złe- zaśmiałam się ciepło, ale w duszy krzyczałam. Krzyczałam i pragnęłam, aby ktoś to usłyszał i pomógł mi. Powiedział mi, ze to nieprawda.
-Aghata już wie, dzwoniłam do niej. Zgodziła się porozmawiać z dyrektorką. Podobno nie masz żadnych planów, prawda?
-Prawda- skłamałam. Przecież miałam plany. Moim planem było moje życie, razem z Natanielem i przyjaciółmi. A teraz zostało mi to odebrane.- Mamo, bo wiesz, jest już po 22, ciocia została na noc u Nicka... może pójdę się już pakować? Pozdrów tatę i dziadków.
-No dobrze słońce. Tylko nie siedź za długo, dobra?
-W porządku, papa.
-Paa!- rozłączyła się, a mi napłynęły łzy do oczu. Nie chciałam o tym myśleć, bardzo nie chciałam. Położyłam się na kanapie i zasnęłam. Spałam długo, a moje sny były dziwne. Śniło mi się, że nigdzie nie jadę, zostaję tutaj. Jakim ciosem było to, gdy obudziłam się i zdałam sobie sprawę, że owy sen nigdy się nie spełni. Ubrałam się, spakowałam i wyszłam do szkoły. Nie miałam ochoty jeść śniadania. Nie miałam ochoty na nic. Gdy przyszłam do szkoły usiłowałam unikać wszystkich. Niestety nie udało mi się to. Moje przyjaciółki mnie zaatakowały, gdy siedziałam w pustej klasie, czekając na lekcje.
-Hej, co jest?- spytała zatroskana Violetta.
-Wyjeżdżam- ucięłam.
-I tym się tak przejmujesz?- uśmiechnęła się Rozalia.- Przecież w poniedziałek znowu się zobaczymy. Wstałam energicznie z krzesła i podeszłam do okna. Opadłam się o parapet, wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w ich stronę.
-Jutro wylatuję do Los Angeles...- dziewczyny nic nie odpowiedziały. Były, jak ja wczoraj, w niemałym szoku. Wróciłam na swoje miejsce i wszystko im wyjaśniłam.- Bardzo nie chcę was opuszczać, ale to moja rodzina, moja ukochana babcia i...- nie dokończyłam, bo obydwie po prostu mnie przytuliły. Rozumiały to, że nie byłam w stanie wyjawić tego Natanielowi. Kryły mnie przez cały dzień, aż do końca lekcji, więc z blondynem wymieniłam tylko kila zdań w przelocie. Gdy lekcje się skończyły poszłyśmy szybko na miasto do jakiejś kawiarni. Było to, w pewnym rodzaju, moje przyjecie pożegnalne. Tak bardzo nie chciałam ich zostawiać. To za nimi chyba będę tęsknić najbardziej, w końcu przyjaźnie są na całe życie. Obiecałyśmy sobie, że będziemy do siebie codziennie pisać dzwonić i spotkamy się najszybciej jak tylko to możliwe. Do domu wróciłam dopiero wieczorem, kiedy Aghata już wróciła z pracy.
-Elena?- spytała, gdy zamknęłam drzwi.
-Tak, to ja.
-Możesz przyjść? Chciałabym z tobą pogadać.
Niechętnie do niej poszłam. Wyjaśniła mi całą zaistniałą sytuację. Babcia będzie miała operację serca. W tym momencie uświadomiłam sobie jak bardzo mnie potrzebuje. Powiedziałam Aghacie o swoich uczuciach. Porozmawiałyśmy naprawdę szczerze, co bardzo mi pomogło.
-Cieszę, że wyjaśniłyśmy sobie wszystko- uścisnęła mnie.- Ja teraz pójdę odespać, bo jestem padnięta po pracy i po nocach z Nickie- zaśmiała się i poszła. Ja włączyłam telewizję, aby móc nie myśleć o tym wszystkim. Po długim seansie przed szklanym ekranem poszłam do kuchni.
- Kurwa!- wrzasnęłam. Wiedziała, że nie mam jakiegokolwiek zdania w tym momencie. Nie mogłabym zrobić tego babci, nawet nie chciałam. Ale nie mogłam z dnia na dzień zostawić wszystkiego i wszystkich. Nie mogłam zostawić Nataniela. Nie teraz, kiedy tak bardzo mnie potrzebuje. Jednak wiedziałam, że szybko nie wrócę, o ile wrócę na zawsze. Kiedy rodzice wzywali mnie do siebie, co zdarzyło się tylko dwa razy w całym moim życiu, zawsze zostawałam tam minimalnie pół roku. Musieli się mną nacieszyć, swoją jedyną i ukochaną córką. Fakt, kiedy do nich przylatywałam byłam bardzo szczęśliwa i rodzice, z tego właśnie względu, posyłali mnie do szkoły, która znajdowała się w danym mieście. Lecz kiedy to było? Miałam wtedy 8 i 12 lat. A teraz? Teraz mam 17 i nie jest mi łatwo rozstać się z kimś kogo kocham. Stanęłam na środku korytarza.
-Związek na odległość nie ma sensu- powiedziałam do siebie wściekła.
Nie myśląc o niczym, wybiegłam z domu zatrzaskując drzwi. Biegłam ślepo przed siebie. Ulewa i wichura wcale mi w tym nie pomagały. Na ulicy było ciemno, nie wiedziałam czy biegnę w dobrą stronę. Dopiero w połowie drogi poczułam, że jest mi zimno. Wybiegłam w krótkich spodenkach i bluzce na ramiączka. Drżałam z zimna, ale ignorowałam to. Ważne było dla nie dobiec do celu. W pewnym momencie usłyszałam głośny pisk opon i światło oślepiło mnie. Dobrze, że kierowca zdążył zahamować, bo byłoby już po mnie. Pokonałam jeszcze pare metrów i znalazłam się przed wielkim, białym domem. Wbiegłam przez furtkę i mocno zapukałam w drzwi. Po chwili się otworzyły i stanął w nich blondyn. Widząc go zaczęłam płakać i wtuliłam się do niego. Nie wiedział co się właśnie stało. Mimo to, objął mnie i przycisnął do siebie. Po chwili się uspokoiłam, odsunęłam i spojrzałam na niego.
-Co się stało?- spytał przerażony. Zobaczył, że jestem cała przemoczona, oczy mam czerwone i spuchnięte od płaczu.
-Nataniel...- popatrzył na mnie z wyczekiwaniem.
-Nat, chodź oglądać film!- Amber krzyczała z głębi domu. Chłopak zignorował siostrę i czekał aż skończę to co miałam mu do powiedzenia.
-Nataniel- przełknęłam ślinę- To nie ma sensu...
-Ale co nie ma sensu?- złapał mnie za dłonie.- Wejdź do środka, rozgrzejesz się i wszystko mi opowiesz na spokojnie. Widział, ze byłam cała roztrzęsiona.
-Nie Nat- zabrałam ręce. Zrobiłam głęboki oddech i wyrzuciłam z siebie- Z nami koniec.
-C-co?- chłopak nie mógł uwierzyć w to co właśnie powiedziałam.
-Wybacz mi- szepnęłam, a do moich oczu znów napłynęły łzy. Odwróciłam się i odeszłam. Pomimo nawoływań chłopaka szłam dalej. Nie mogłam spojrzeć mu teraz w oczy. Nie po tym co mu powiedziałam. Pogoda nieco się uspokoiła. Pobiegłam do domu. Wbiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Pozwoliłam łzom swobodnie płynąć. Po dłuższej chwili stwierdziła, że to i tak nie da, że muszę poszukać pozytywów. Tak właśnie się stało.
-Odwiedzisz Suzi- powiedziałam na głos, a na moją twarz od razu wkradł się uśmiech. Wstałam i wyjęłam z szafy walizkę. Zaczęłam pakować do niej stosy ubrań. Gdy je spakowałam miałam jeszcze trochę miejsca. Spakowałam tam moje zdjęcia z Natanielem, Rozą i Violą i jedno grupowe. Wrzuciłam jeszcze swój pamiętnik i zamknęłam walizkę. Poszłam do łazienki i napuściłam gorącej wody. Weszłam do niej. Potrzebowałam relaksu i odprężenia. Zanurzyłam się cała. I odpoczywałam. Żałowałam tego, że nie wyjaśniłam mu niczego. Ale to było za trudne, nie byłabym zdolna mu tego powiedzieć. Nie dziś, nie teraz. Może kiedyś. Kiedyś, kiedy mi przejdzie. O ile w ogóle przejdzie. Wyszłam z wanny, nakremowałam swoje ciało i poszłam do pokoju, a którym była Aghata.
-Jak się czujesz?
-A jak mogę się czuć? Właśnie zerwałam z chłopakiem. Nawet nie wyjaśniłam mu dlaczego. Zachowałam się jak największa świnia.
-Nie zachowałaś. Słuchaj, ja cię rozumiem, wiem, że to dla ciebie trudne. Tak, wiem, Nick leci z nami, ale nie zmienia to faktu, że potrafię postawić się na twoim miejscu.
-Ale on nie wie, że to było dla mnie trudne. Przecież zasłużył na wyjaśnienia, prawda? Ale... może dziewczyny mu to wyjaśnią... Nie, zrobię to sama.
-Nie mamy czasu, przecież nie pójdziesz do niego teraz. Jest- spojrzała na zegarek- za dwie północ, a rano wylatujemy.
-Nie, zadzwonię do niego. Jutro.
Ciotka pocieszyła mnie i jeszcze chwilę porozmawiałyśmy, a następnie poszła do siebie, aby się dopakować. Nick obiecał, że przyjedzie po nas o 4. Nienawidzę kontroli na lotniskach, zawsze trwa tak długo. Chciałam zasnąć, ale nie mogłam. Dalej byłam smutna i wściekła, ale z drugiej strony byłam bardzo podekscytowana. Przecież już niedługo spotkam się z mamą, tatą, dziadkami. Myślę, że jednak nie będzie tak źle. Podłączyłam telefon, aby miał pełną baterię i chwyciłam książkę. Nim się obejrzałam, mój telefon wskazywał 3:55. Prócz godziny, widniało jeszcze 10 połączeń nieodebranych i 4 wiadomości. Zignorowałam to i razem z ciocią zabrałyśmy bagaże i wyszłyśmy do Nicka. Część bagaży trzeba było spakować na tylne siedzenia. Jechaliśmy w ciszy 15 minut. Gdyby nie to, że ulice były puste, czas wydłużyłby się dwukrotnie. Wciąż miałam przed oczyma wszystkich bliskich ze szkoły. Myślami byłam z nimi. A ciałem? Ciałem stałam przed wejściem do samolotu. Opuszczałam piękną Francję i leciałam do Los Angeles, które znajdowało się po drugiej stronie oceanu. Tysiące kilometrów stąd.

_____________________________________

Jest kolejny rozdział!!! Mam nadzieję, że się podoba :)
komentarze mile widziane :)

8 komentarzy:

  1. Moja zdolniacha <3 xD A teraz do rzeczy. Boję się, że w końcu doprowadzisz do tego, że polubię Nataniela XD Autentycznie oplułam komputer, jak przeczytałam to z "Romeo i Julią" (piłam herbatkę XD) Myślałam, że może Kastiel się rzuci wściekły na Nata czy coś,że mu zabrał laskę sprzed nosa xD Ale z tym wyjazdem to żeś dała...no chcesz mnie zabić XD Miesiąc razem, a już musi wyjechać! Tak trochę bardzo smutek :c Czekam na następny i weeenyy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja? Hahhahaha <3 O to mi właśnie chodzi! Nat jest super, ludzie, dostrzeżcie to! XD Nie wiem dlaczego, ale też smiałam się gdy pisałam to z Romeo XD Wiesz, NA RAZIE panuje nad swoimi emocjami ;) Jak to życie stawia nas przed wyborami, wielkimi wyborami (XD), też było mi smutno, ale trzeba było dać coś poważnego, żeby każdy z osobna miał czas na przemyślenie tego wszystkiego. Postaram się dodawać w każdy piątek/ sobotę rozdział! Szykuję się, bo jutro będę gadać tylko o naszym syfie hahahhaa <3
      I dziękuję! Moja najbliższa osobo ♥

      Usuń
  2. Wspaniały rozdział czekam na kolejny
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :3
      Zapraszam do kolejnych :)

      Usuń
  3. Rozstanie? Jak tak można? Mam nadzieje, że los jeszcze zmieni te plany ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, wszystko będzie dobrze, hahaha :)
      I jeśli chcesz- zapraszam do kolejnyych! :3

      Usuń
  4. NIE ROZSTAWAJCIE SIE BLAGAM SUPER PARA Z WAS POZDRAWIAM Z NAD MORZA

    OdpowiedzUsuń