ROZDZIAŁ XX
Nie wiedziałam czy zrobiłam dobrze. Rozum mówił mi, że nie. Natomiast serce... Serce miało rację.
Obudził mnie okropny sen. Otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Odruchowo moja prawa ręka wylądowała na miękkiej skórze. Spojrzałam na nią, wrzasnęłam i zakryłam szybko usta swoimi rękoma. Ostrożnie uniosłam cienką kołdrę, która okrywała moje nagie ciało. Ujrzałam ten widok i ciężko westchnęłam. Czyli jednak to zrobiłam? Kurwa, kurwa, kurwa! Wstałam i chwyciłam telefon do ręki. Założyłam szlafrok, który bezwładnie leżał na jednym z foteli i po cichu wyszłam na balkon. Wykręciłam numer do Rozalii i zadzwoniłam.
-Halo?
-Hej Roza, nie obudziłam cię?
-Nie, spoko, jeszcze nie śpię.
-Okej, połączę jeszcze z Violką, bo muszę wam coś powiedzieć- wybrałam numer fioletowłosej i stworzyłam konwersację.
-Tak?- odezwała się po drugiej stronie.
-Dobra- zaczęłam- jest sprawa. Dosyć poważna. Więc... Kastiel tu przyleciał- dziewczyn wcale ta informacja nie zdziwiła- Hej, nie dziwi was to?- słyszałam tylko głuchą ciszę- Viola? Roza?
-Noo...- odezwała się po chwili pierwsza- Bo to był pomysł Rozalii!- palnęła.
-Nieprawda!- broniła się- Nie chciałyśmy źle Elenka. Myślałyśmy, że on cię jakoś pocieszy... To znaczy wiesz, ktoś bliski, ktoś z nas, a skoro on i tak nie interesuje się szkołą too...
-Nataniel wie?
-Nataniel do nikogo się nie odzywa. Podobno wrócił niedawno do domu i nie było zbyt ciekawie.
-To znaczy?
-To znaczy- tym razem głos zabrała Violetta- że urządził domownikom niezłe piekło. Wrócił trochę podpity, ostro pokłócił się z Amber i rodzicami...
-Ech, ale to chyba nie jest aż tak straszne, no nie?
-Niby nie. Gdyby nie fakt, że zapowiedział, że się wyprowadza, bo nie zniesie dalszego życia z idiotami- zacytowała.
-Co?!- wrzasnęłam- I mówicie mi to dopiero teraz?!
-Myślałyśmy, że śpisz. Chciałyśmy o tym porozmawiać rano. A raczej wieczorem... No, kiedyś.
-Rozalia- powiedziałam zdenerwowana- o takich sprawach powiadamiajcie mnie niezależnie od pory dnia i nocy, okej?- przytaknęły obie- Kurwa, w jeden dzień... W jeden dzień wszystko może się tak skomplikować- westchnęłam ciężko- Zrobiłam to- wypowiedziałam to szybciej niż wzięłam oddech.
-Ale co konkretnie?
-Dzwoniłam do Nataniela i słyszałam, że jest w barze, później, że jest z jakąś dziewczyną. Przyjechał Kastiel, nie wytrzymałam i zrobiłam to z nim- powiedziałam całkiem poważnie.
-Chcesz powiedzieć...
-Że uprawiałaś z Kastielem seks?- dopowiedziała białowłosa.
-Tak. Boże, co ja najlepszego zrobiłam- złapałam się za czoło.
-Ej, nie zrobiłaś niczego złego!
-Ale Nataniel...
-Nataniel to przeszłość!- skarciła mnie fioletowłowa.
-Może macie racje... Ale cholera, jeszcze dwa dni temu byłam z nim w szczęśliwym związku, przecież nie mogę o nim od tak zapomnieć!- byłam na siebie taka wściekła- Cholera, Kastiel chyba tu idzie! Muszę kończyć, odezwę się później!- rozłączyłam się i odwróciłam w stronę dobiegających odgłosów. Ujrzałam nagą sylwetkę.
-Co tutaj robisz mała?- zapytał z uśmiechem.
-Uh, no, chciałam... Em... Chciałam odetchnąć świeżym powietrzem- jąkałam się, a chłopak podszedł do mnie i objął mnie od tyłu całując w głowę. Staliśmy tak i patrzyliśmy przed siebie, na piękny krajobraz- Idź do łóżka, ja zaraz przyjdę- wymusiłam uśmiech. Czerwonowłosy obrócił mnie i wpił swoje usta w moje. Całował mnie dłuższą chwilę, aż wreszcie przerwał, zaśmiał się i wszedł do pomieszczenia. Niestety mnie nie było do śmiechu. Moje oczy z powrotem powędrowały w stronę, zapierających w dech w piersiach, widoków. Wbiłam wzrok w gładką taflę oceanu. Poczułam się, jakbym tonęła. Nie mogłam złapać powietrza ani zapanować nad oddechem. Przez dłuższą chwilę z tym walczyłam, aż wreszcie, po kilkunastu głębokich wdechach, udało mi się zapanować nad sytuacją. Osunęłam się na posadzkę i z wściekłość uderzyłam w nią pięścią, klnąc przy tym jak szewc. Nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Z jednej strony bardzo tęskniłam za Natanielem. Było nam razem tak dobrze... Z drugiej jednak, przeżyłam z Kastielem swój pierwszy raz. Przyznałam przed samą sobą, że go kocham. On sam powiedział mi, że mnie kocha! Jednak, gdy dowiedziałam się dzisiaj o Nacie... Poczułam się okropnie. Tak bardzo się o niego martwiłam. Tak cholernie chciałam go przeprosić i przytulić, znów poczuć jego bliskość... Czułam się, jakbym go zdradziła. Ale przecież zrobiłam to z własnej woli. Z własnej woli, świeżo po rozstaniu. Czyżbym chciała zapomnieć? Seks nie jest lekarstwem na zapomnienie! Nie ten pierwszy raz! Kurwa! Chłodny powiew wiatru wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na ekran telefonu. Wskazywał 4:13. Postanowiłam pójść się położyć i pomyśleć o tym rano. Tak też zrobiłam. Gdy byłam już koło łóżka, ujrzałam śpiącego chłopaka. Zrobiło mi się go żal. Żal, że sama nie potrafię się zdecydować. Ułożyłam się na drugim końcu łóżka, jak najdalej od niego. Niestety, jakby wyczuł moją obecność, przysunął się i objął mnie od tyłu, w talii. Zacisnęłam oczy i udawałam, że wszystko gra. Wsunął swoją głowę między moje gęste włosy, co jeszcze bardziej krępowało moje ruchy. Jakimś cudem udało mi się zasnąć, lecz nie zaliczę tej nocy do udanych. Spałam bardzo źle i budziłam się co jakiś czas. Wreszcie mój telefon wskazał godzinę 6:27. Zręcznie wywinęłam się z objęć chłopaka i poszłam do łazienki, wyciągając wcześniej jakieś ubrania z walizki. Weszłam do kabiny i odkręciłam bardzo ciepłą wodę. Stałam tak przez jakiś czas, pozwalając wodzie spłukiwać cały brud, który na mnie spoczywał. Pomimo szorowania, nadal go na sobie czułam. Było mi z tym naprawdę źle. Z jednej strony cieszyłam się, że pierwszy raz mam za sobą, a z drugiej bardzo tego żałowałam. Miałam okropnego kaca moralnego. Założyłam krótkie, jeansowe spodenki i czarną bokserkę. Rozczesałam skołtunione włosy i zeszłam na dół. Schodząc na pierwsze piętro poczułam mocny skurcz w podbrzuszu i mało co nie spadłam ze schodów.
-Hej- ktoś mnie złapał- wszystko w porządku?
-Huh? O, Kentin, dzięki. Tak, wszystko okej.
-Nie wyglądasz za dobrze- spojrzał na mnie bacznie. Czyżby wiedział co działo się w nocy?
-N-nie, no co ty- zaśmiałam się nerwowo.
-Widzę, że z Natanielem już wszystko w porządku- powiedział wskazując głową w górę, na ostatnie piętro.
-Proszę? Och... Nie, to nie tak- popatrzył na mnie pytająco- To nie jest Nataniel- szepnęłam.
-To kto?
-Kastiel...
-Ou... No tak. Jak tylko zszedłem na dół i zobaczyłem, że tu przyszedł i mówił o tobie, to pomyślałem, że to on. A, że powiedziałem twoim rodzicom, że to twój chłopak- zawiesił się na chwilę- no to zgodzili się, żeby został.
-Były chłopak- poprawiłam go- No to trochę kiepsko. Jeśli to się wyda...
-Co się wyda?- zapytała babcia, gdy znaleźliśmy się w kuchni.
-To, że się martwię!- wypaliłam. -Mhmm- spojrzała na mnie z politowaniem- Nie ma się o co martwić.
-Jak to nie?
-Oj tam, wymienią mi tylko zastawkę i znów będę szaleć!- na te słowa cała nasza trójka się zaśmiała- Idę na zakupy, idziecie ze mną?
-Pewnie.
Ubrałam trampki i wyszliśmy z domu. Po drodze opowiedziałam babci wszystkie najważniejsze momenty, które ostatnio mnie spotkały. Gdy weszłyśmy do sklepu i Kentin odszedł na chwilę, Susana się odezwała:
-Ale ten czerwony to nie twój chłopak, co?
-C-co?!- zakrztusiłam się powietrzem- Skąd wiesz?- dodałam po chwili.
-Kochanie, to widać. To znaczy po tobie.
-Ech, nie wiedziałam, że on tutaj przyjedzie- jęknęłam zrezygnowana.
-Twój kolega?
-Kolega, z którym miałam kilka przygód, który nienawidzi się z moim byłym.
-Nienawidzą się? Dlaczego?
-Sama nie wiem. Poszło o jakąś dziewczynę.
-Dziewczynę powiadasz?- uniosła brew do góry.
-Nie patrz tak na mnie- uniosłam ręce w geście obronnym- Nie chcę, żeby ta sytuacja powtórzyła się z mojego powodu...
-Rozumiem. Ale ten Kastiel- zaczęła- to co teraz robi?
-Pewnie śpi.
-Gdzie?
-U mni... to znaczy, u siebie. To znaczy...- westchnęłam ciężko- Ja nie chciałam.
-Kochanie, jesteś tylko człowiekiem.
-Ale głupim.
-Wcale nie. W dużym świecie zdarzają się drobne wpadki.
-Proszę, nie cytuj mi dialogów z filmu...
-Skarbie, wiedz, że dla mnie jesteś ukochaną wnuczką i według mnie nie zrobiłaś niczego złego- przytuliła mnie. Chciałabym, żeby to nie było nic złego. Kentin wrócił z kilkoma rzeczami, które wrzucił do wózka. Obeszliśmy cały wielki sklep chyba trzy razy, rozmawiając o planach na dzisiejszy obiad, o operacji i wszystkich przyjemnościach, które zrobimy, gdy tylko Suzi wyjdzie ze szpitala. Nasza trójka bardzo dobrze się ze sobą dogadywała. Szliśmy do domu jedząc lody i śmiejąc się z własnych żartów. Gdy wróciliśmy do domu było już po 9. Rozpakowaliśmy zakupy i zaczęliśmy robić śniadanie.
-Dziś ma przyjechać Ann.
-Ciocia Ann?
-Mhm. Razem z mężem i dzieciakami.
-Super, dawno ich nie widziałam- ucieszyłam się.
-Wiesz, stwierdzili, że zrobią sobie małe wakacje. Od dawna należał im się urlop.
-Fakt, odkąd pamiętam, oni cały czas pracują. Będzie tu sporo osób- zaczęłam liczyć- My, Kentin, rodzice, Aghata z Nickiem, Ann z mężem i dzieciakami i Kastiel. Razem 13 osób. Trochę dużo- zaśmiałam się.
-W normalnym domu tak. Ale w tym- rozejrzała się- Cieszę się, że tu przyjadą. Nudno tu samej- słysząc to zrobiło mi się przykro, że tak niechętnie tu przyjechałam.
-Ale teraz będzie tu weselej- uśmiechnęłam się serdecznie.
-Wiesz co, wpadłam na taki genialny pomysł.
-Hm? -Może zaprosiłabyś tu swoich przyjaciół. W końcu jednego i tak już tu mamy- wskazała nożem w stronę zaspanego Kastiela, schodzącego z góry. Na szczęście się ubrał.
-Co ty, przecież to byłoby już zbyt wiele. Rodzice się nie zgodzą.
-Aj tam nie zgodzą. Przecież widzę, że za nimi tęsknisz.
-Aż tak to widać?- spytałam ciszej, gdy Kastiel był już blisko. Pokiwała głową.
-Hej- sapnął i pocałował mnie w głowę. Znieruchomiałam na krześle, a babcia udała, że niczego nie widzi.
-Hej... Chcesz coś zjeść?
-Chętnie- przetarł twarz ręką.
-Na co masz ochotę?
-Na ciebie- zaśmiał się. Zdenerwowałam się. Nie chciałam, żeby rzucał takie komentarze w obecności mojej rodziny.
-Mało śmieszny żart- skarciłam go.
-Mogą być tosty.
-No to zrób sobie- powiedziałam zła i poszłam do łazienki.
OCZAMI KASTIELA
Gdy się obudziłem, Eleny już nie było. Przeciągnąłem się szczęśliwy i udałem się pod prysznic. Zastanawiało mnie jedynie jej zachowanie, kiedy stała na balkonie. Była taka nieobecna. Nie wiedziałem o co chodzi. Może jej się nie podobało? Nie, na pewno nie. Po porannych czynnościach ubrałem się niechętnie i zszedłem na dół. Po drodze spotkałem tego szatyna, który dziwnie się na mnie patrzył. Zignorowałem to. Gdy znalazłem się w kuchni zastałem dziewczynę, która zaciekle rozmawiała ze swoją babcią, lecz, gdy tylko się zbliżyłem, ucichła. Pocałowałem ją, myśląc, że jej się to spodoba. Rzeczywistość była inna, co zdziwiło mnie jeszcze mocniej. Myślałem, że zachowywała się tak specjalnie, tylko przy swojej rodzinie, jednak myliłem się. Wreszcie rzuciła wszystko wściekła i wyszła. Patrzyłem na wszystko wielkimi oczyma, aż wreszcie jej babcia się odezwała: -Wszystko między wami w porządku? -Tak, dziękujemy- ona pokiwała jedynie głową i wróciła do krojenia warzyw.
OCZAMI ELENY
Byłam naprawdę zdenerwowana. Usiadłam na wannie i schowałam ręce w dłoniach. Były takie zimne. Poczułam, że robi mi się niedobrze. Skrzywiłam się delikatnie, jednak nudności się nasiliły. Przestraszona podbiegłam do sedesu i stało się to, czego nienawidzę. Zmęczona wstałam i, po raz kolejny, zaczęłam myć zęby. Spojrzałam w lustro. Byłam blada. Wyplułam pastę i przepłukałam twarz lodowatą wodą. Wytarłam ją ręcznikiem i z przerażeniem spojrzałam w swoje odbicie.
-Nie użyliśmy prezerwatywy- powiedziałam drżącym głosem. Chwyciłam telefon i napisałam do Violetty sms'a „Jakie jest prawdopodobieństwo, że jestem w ciąży?”
Wyszłam z łazienki i podeszłam do Kastiela.
-Możemy pogadać?- szepnęłam mu do ucha. Od razu się ożywił i wstał- Chodź na dwór- złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą na tył domu. Chłopak od razu przywarł mnie do ściany i zaczął całować- Kastiel- usiłowałam powiedzieć- mmm...- chłopak zaczął ocierać swoim językiem o mój. Zdążyłam się w porę opamiętać- Nie- odepchnęłam go.
-O co chodzi?- zapytał zaskoczony i niezadowolony jednocześnie.
-Pamiętasz co robiliśmy w nocy?- na te słowa przysunął się i oparł rękę obok mojej głowy, tak, że uniemożliwiał mi odejście.
-Pamiętam- wyszczerzył się- i z tego co wiem, bardzo ci się to podobało- zaśmiał się. W moich oczach pojawiły się łzy, które on od razu zauważył- Co jest?
-Nie użyłeś prezerwatywy- spojrzałam na niego błagalnie.
-Kurwa mać- syknął- Ale chyba nic się nie stało, no nie?
-Nie wiem! Wymiotowałam niedawno- czerwonowłosy zrobił przestraszoną minę.
-No dobra, ale może zjadłaś coś niestrawnego? Albo nieświeżego?
-N-Nie.
-A masz okres? Robiłaś test, że wyciągasz takie wnioski?!- zaczynał być coraz bardziej wściekły.
-Przestań na mnie krzyczeć!
-To nie zachowuj się jak dziecko!
-Dziecko?- zatkało mnie- Ja dziecko?!
-Tak! Mogłaś chociaż o tym przypomnieć, ale nie, ty chciałaś się od razu pieprzyć!
Tego było za wiele, wymierzyłam mu siarczystego policzka, po czym pobiegłam do domu. Tam zastałam ciocię, która weszła dosłownie chwilę przede mną. Przywitałam się z nią, wujkiem Harry'm i ich trójką dzieci- najstarszym Philem oraz bliźniaczkami- Alice i Evą. Chłopak miał 14 lat, natomiast dziewczynki po 8. Rozsiedli się w salonie, a ja poszłam zaparzyć wodę na kawę.
-Co kto pije?- krzyknęłam z kuchni.
-Ja kawę!
-Ja też.
-I ja!
-A ja poproszę kawę i trzy herbatki.
-Robi się- odpowiedziałam i znów zniknęłam za rogiem. Wyjęłam wszystkie kubki, przy czym jednego mało co nie zbiłam. Kastiel w porę zdążył go złapać.
-Dzięki- powiedziałam oschle i wyrwałam mu kubek z rąk. Nasypałam do naczyń kawę oraz herbatę.
-O co ci znowu chodzi?
-Po co tu przyjechałeś?
-Wczoraj byłaś szczęśliwa.
-A dzisiaj nie jestem.
-Możesz mi to wreszcie wytłumaczyć?- zapytał spokojnie.
-Bo ja już nic nie wiem, niczego nie jestem pewna- łzy napłynęły mi do oczu, a chłopak mnie przytulił. Przylgnęłam do jego klatki piersiowej naprawdę mocno. Oddychałam spokojnie, nie myśląc o niczym. Gdy czajnik dał znać o sobie, odskoczyłam od Kastiela jak poparzona. Nie mówiąc niczego, zalałam kubki wodą, położyłam na tacy i zaniosłam do gości.
-Proszę bardzo- pociągnęłam nosem.
-Elenka, wszystko w porządku?- mama wyglądała na zatroskaną.
-Wszystko gra- uśmiechnęłam się sztucznie, podając cukier babci.
-Mam lepszy pomysł. Rick- zwróciła się do męża- wstawaj. Przepraszam was wszystkich, ale musimy pojechać z córką.
-N-nie mamo. Posiedź z nimi.
-Nie, dawno się nie widziałyśmy. Jesteś moją córką, a moje dwie siostry- spojrzała na Ann i Aghatę- na pewno się wszystkimi zajmą.
Nie miałam co protestować, tak czy inaczej bym przegrała.
-Może spytaj swojego chłopaka czy nie pojedzie z nami?- odezwał się tata- Chyba nie będzie tutaj siedział tak sam. Przy okazji lepiej go poznamy, bo wczoraj jakoś nie było okazji- uśmiechnął się do mnie znacząco.
-O-okej, pójdę z nim pogadać, a wy idźcie już do samochodu.
Rodzice poszli, a ja zawróciłam do kuchni. Na krześle przy blacie siedział on.
-Nie chcesz jechać z nami?
-Gdzie?
-Chyba na zakupy.
-Nie bardzo, nie rajcują mnie zakupy z rodzicami- zrobił wredną minę, wstał i wyszedł bocznym wejściem. Oczywiście nie obyło się bez trzaskania drzwiami. Rozbita wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu, gdzie czekali już rodzice.
-I co, nie chce jechać?
-Jak widać nie. Ach, tak przy okazji... To nie jest mój chłopak- powiedziałam sztywno.
-No więc kto?- tata był trochę niezadowolony. Odpalił auto i ruszyliśmy
-Dobry kolega z klasy. Dowiedział się, że wylatuję, więc przybył. Sama nie wiem po co.
-To słodkie- mama wyszczerzyła się do mnie- Ale czekaj, skoro to nie jest twój chłopak, to kto nim jest?
-Nikt- ucięłam.
-Przecież kiedy rozmawiałam z Aghatą dwa tygodnie temu i chciałam z tobą porozmawiać, to mówiła, że cię nie ma, bo wyszłaś z chłopakiem.
-Bo wtedy jeszcze go miałam.
-Coś się stało? Kochanie, przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć.
-Ugh- nie mogłam okłamywać moich rodziców, miałam z nimi za dobry kontakt- Pamiętasz, gdy zadzwoniłaś do mnie w środę?
-Aha.
-No to następnego dnia już go nie miałam. Zerwałam z nim.
-Ale dlaczego? Nie układało się między wami?- rodzicielka dalej ciągnęła mnie za język.
-Układało. Ale stwierdziłam, że związek przed odległość nie ma sensu i...
-Związek na odległość?- wtrącił tata- Przecież nie zostajesz tutaj na zawsze.
-Jak to?
-Kochanie, przecież wiemy, że masz tam swoich bliskich. Chcieliśmy cię tylko zobaczyć, żebyś spędziła z nami trochę czasu, żebyś spędziła trochę czasu z Suzi. Mimo, że nie okazuje, że się boi, to jednak z tobą jest jej raźniej.
-Co?!- słowa mamy wstrząsnęły mną do głębi.
-Nie myślałaś chyba, że znów porwiemy cię na pół roku?- tata się zaśmiał.
-Ja...
-Rick!- skarciła go mama- Chyba właśnie o tym myślała- odwróciła się do mnie i położyła dłoń na moim kolanie- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Poza tym, mamy dla ciebie kolejną niespodziankę.
-Jaką?
-Susana powiedziała nam o pomyśle, który wymyśliła. No i... zgadzamy się! Dla nas to żaden problem. Zależy tylko czy ty tego chcesz.
-Ale o co chodzi?
-O to, żeby twoi przyjaciele cię tu odwiedzili.
-Tato, mówisz naprawdę?!- uradowałam się.
-Oczywiście, chcemy, żebyś byłą szczęśliwa- spojrzał na mnie w lusterku i uśmiechnął się serdecznie.
-Dziękuję wam! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- uściskałam ich, gdy tylko dojechaliśmy i wysiedliśmy z auta. Następnie weszliśmy do olbrzymiego centrum handlowego. Przyznam, że z samego początku byłam sceptycznie nastawiona, lecz gdy minęło już kilka godzin, a my siedzieliśmy w jednej z knajpek i jedliśmy hamburgery, żałowałam, że niedługo będziemy wracać. Kiedy zjedliśmy, posiedzieliśmy jeszcze chwilę, wypiliśmy colę i ruszyliśmy w stronę zatłoczonego parkingu.
-Poprawiliśmy ci choć trochę humor?
-Trochę?! Jesteście najlepszymi rodzicami pod słońcem- zaśmialiśmy się. Poczułam wibrację w kieszeni spodenek. Spojrzałam na ekran telefonu i zobaczyłam 17 nieodebranych połączeń i 5 wiadomości- Zostawię zakupy- wsadziłam kilkanaście toreb do bagażnika- i zaraz wracam, muszę oddzwonić- uniosłam telefon do góry.
-Okej, poczekamy- mama posłała mi życzliwy uśmiech. Odeszłam parę metrów. Odblokowałam telefon i weszłam w połączenia nieodebrane. Serce biło mi jak oszalałe, ponieważ myślałam, że któreś, o ile nie każde z nich, było od Nataniela. Myliłam się. Były od Violetty i Rozalii. Nie patrząc nawet na wiadomości oddzwoniłam do jednej. Po dwóch sygnałach odezwał się głos w słuchawce.
-W ciąży?!
-Cicho!- zakryłam telefon ręką i odwróciłam się, aby zobaczyć, czy na pewno nikt nie stoi niedaleko.
-Dlaczego miałabyś być w ciąży?- tym razem spokojniejsza Violetta zabrała głos.
-Wymiotowałam dzisiaj rano. A wcześniej dostałam takiego skurczu...
-I myślisz, że jesteś w ciąży?
-Nie, nie robiłam nawet testu.
-W sumie racja, po co być miała. Fakt, prezerwatywa nie chroni w stu procentach, ale jednak to jakieś zabezpieczenie, no nie?- nie odzywałam się- Elena? Halo?
-Ja... -Co jest?
-Ja... My... Bo my... Nie...
-Co nie?
-Nie mieliśmy prezerwatywy...
-CO?!- usłyszałam dwie jednocześnie.
-Sama nie wiem jak to się stało. W dodatku on mnie o wszystko oskarża.
-Chyba żartujesz!
-Chciałabym. Stwierdził, że mogłam pamiętać, ale nie, bo ja od razu chciałam się pieprzyć- westchnęłam.
-Ej, ej, poczekaj- mówiła Rozalia przykładając telefon bliżej swojego ucha- Nie mówiłaś przypadkiem, że bierzesz tabletki antykoncepcyjne?
-Racja!- uderzyłam się w głowę- Z tego wszystkiego zupełnie o tym zapomniałam. Wiecie, myślałam, że ten pierwszy raz nastąpi... z Natanielem. Wczoraj wieczorem ich nie wzięłam, no bo nie było czasu. Myślicie, że to jakoś negatywnie na to wpłynęło?
-Wiesz, nie sądzę. Nie ma co się martwić na zapas. Jeśli dostaniesz okres, to wszystko będzie dobrze- pocieszyła mnie- Kiedy powinnaś dostać?
-Za trzy dni- powiedziałam po chwili namysłu.
-Dobra, masz nam od razu dać znać, jasne?- pogroziły.
-W porządku- zaśmiałam się- Właśnie, nie chciałybyście zrobić sobie jakiegoś dłuższego wolnego?
-Co masz na myśli?
-To, że byście mnie odwiedziły. Oczywiście jeśli tylko chcecie- powiedziałam z nadzieją w głosie. -Czy chcemy?- białowłosa wrzasnęła tak głośno, że musiałam odsunął telefon od ucha- Oczywiście, że tak!- usłyszałam dzwonek, który rozbrzmiał po drugiej stronie- Dobra, musimy lecieć na lekcje, ale gdy tylko się skończymy to zadzwonimy i ustalimy resztę. Papa, trzymaj się. -Paa- rozłączyłam się i udałam się do samochodu. Rodzice nie pytali z kim rozmawiałam, tata włączył jedynie radio i ruszyliśmy w stronę domu. Po drodze patrzyłam przez okno i podśpiewywałam piosenkę, która właśnie leciała z urządzenia.
-Nie myślałaś przypadkiem o śpiewaniu?
-Hm?- odwróciłam się w stronę ojca.
-Czy nie zastanawiałaś się, aby w przyszłości zostać piosenkarką.
-Zastanawiałam się nad wieloma rzeczami, ale teraz- mimowolnie spojrzałam na brzuch- nic nie jest jeszcze pewne.
-Wszystko w porządku?- zapytał bacznie mi się przyglądając w lusterku.
-Tak, tak, jestem po prostu trochę zmęczona. Tyle godzin na zakupach- uśmiechnęłam się- Ach, właśnie. Powiedziałam dziewczynom o propozycji przyjazdu.
-I co?- mama znacząco się ożywiła.
-Bardzo się ucieszyły. A tak właściwie to ile osób może przylecieć?
-Noo- tata spojrzał na swoją żonę- nie zastanawialiśmy się nad tym. A o ilu osobach myślałaś?
-No, ja myślałam o dwóch. Ale kto wie co strzeli im do głowy. Ale nie sądzę, aby zabrały połowę szkoły... Chyba nawet nie widzą, że jest takowa możliwość. Może i dobrze- dodałam zamyślona. -Jesteś pewna, że wszystko jest okej? Ostatnio jesteś jakaś zamyślona, nieobecna i smutna.
-Um... Może to przez- ugryzłam się w język- przez operację. Jest już jutro.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
-Wiem o tym- skwitowałam. Telefon zaświecił mi po raz wtóry. Tym razem był to sms. Dziewczyny powiedziały, że zadzwonią po lekcji, więc odblokowałam ekran i weszłam w wiadomości. Moim oczom ukazało się 6 nieodczytanych wiadomości. Każda była od tego samego numeru. Od Nataniela.
_____________________________
O matulu, trochę się napisałam, hahahaha. Nie jestem pewna kiedy pojawi się nowy rozdział, ale mam nadzieję, że już niedługo :)
Zapraszam do komentowania :3