ROZDZIAŁ IV
-Elenka! Jakiś przystojniak do ciebie!-
usłyszałam głos Aghaty dobiegający z dołu.
Zbiegłam szybko na dół. Skacząc z ostatniego
schodka mało co się nie zabiłam.
-KASTIEL?!
-Miłe przywitanie, dzięki- skrzywił się.
-Sorki, ale co tu robisz?- dalej nie wierzyłam w
to co, a raczej kogo widzę. Dziewczyny zeszły na dół. Nie powiem, ich miny były
przerażone.
-Eh, hej Kastiel. Elena… możesz na chwilę?-
białowłosa przywołała mnie gestem.
-Przepraszam na momencik- uśmiechnęłam się
przepraszająco do chłopaka- Co?- spytałam, gdy byłyśmy same w kuchni.
-Będzie źle- jęknęła fioletowOWłosa.
-Czemu?
-Oni się nienawidzą!- krzyknęła Rozalia.
-Ciii! Ale kto?- spytałam szeptem.
-Kastiel z Natanielem- sprostowała mnie Viola.
-No, tak, ale co to ma do…- usłyszałam dzwonek.
No tak, przecież Nataniel miał przyjść, a teraz u mnie w domu jest jeszcze
Kas…- O MÓJ BOŻE! ZABIJĄ MNIE!- wybiegłam jak poparzona z kuchni. Och świetnie,
stoję z otwartą buzią, pewnie wyglądam jak idiotka… Dobra Elena, popraw włosy,
uśmiechnij się i zachowuj dobrze i naturalnie.
-Nataniel?- spytałam uważnie, po czym skarciłam
się w głowie, miałam zachowywać się dobrze.
-Jest 16.02- spojrzał na zegarek- Przepraszam…
-Och to? Nie, nie chodzi mi o godzinę- uśmiechnęłam
się.
-Możesz mi powiedzieć co on tutaj robi?!- Kastiel
nie wygląda najlepiej.
-Umówiłem się z nią, zazdrosny?!
-Ty z nią?! Na randkę?!- Chyba ja z nim! I to NIE
JEST ŻADNA RANDKA!
-Hej, hej, hej, hej!- stanęłam pomiędzy nimi- To
jest zwykłe spotkanie. Nic więcej- patrzyłam Kasowi prosto w oczy. Kurczę, czy
ja mu się tłumaczę, czy co?
-Jasne- prychnął i wyszedł trzaskając drzwiami.
Dziewczyny, tak samo jak Aghata i Nicolas stali wpatrując się w całe to zajście
z niedowierzaniem.
-On jest nienormalny- zaśmiał się blondyn.
-Heh… tak…- nie byłam zadowolona z tej sytuacji.
-Idziemy?- spytał po chwili
- Nie wiem kiedy wrócę, pa dziewczyny, pa Aghato,
pa Nicolas!- odmachał mi szczerząc się. Naprawdę go lubię!
Zamknęłam za sobą drzwi. Dalej nie wiedziałam
dlaczego się nienawidzą… Poza tym, przykro mi, że Kastiel się tak zachował…
-Bardzo ładnie wyglądasz- powiedział po chwili
bacznie mi się przyglądając.
-Hę? Ach, dziękuję- uśmiechnęłam się najładniej
jak potrafiłam.
-Nad czym tak myślisz?
-Eh, dziwi mnie zachowanie Kastiela.
-Nie przejmuj się nim- uśmiechnął się smutno, po czym dodał- On często wyżywa się na innych jak jest zły.
-Ale dlaczego jest zły? Nie, przepraszam. Nie gadajmy o nim, co?
-Dobry pomysł!- od razu zrobił się szczęśliwszy.
Poszliśmy do kafejki coś zjeść, a następie bardzo długo chodziliśmy po parku rozmawiając, śmiejąc się i żartując.
-Chcesz usiąść?- wskazał na ławkę.
-Wolałabym usiąść pod tym drzewem. Chcesz też?
-Pewnie!- usiedliśmy oboje i znów zaczęliśmy rozmawiać.
-Mam pytanko- zaczęłam, a on pytająco na mnie spojrzał- Masz dziewczynę?
-C-co?- spalił buraka- S-skąd przyszło ci do głowy takie pytanie- tak uroczo wyglądał z tą zmieszaną miną!
-No bo wiesz, podobasz się Melanii.
-Eh...- zrobił zrezygnowaną minę- Problem w tym, że ona mi się nie podoba. Znaczy jest bardzo ładną dziewczyną, ale nie czuję do niej tego co do cie... Ciepło. Ciepło dziś no nie?
-Haha tak- uśmiechnęłam się szeroko. Czy on też coś do mnie czuje? O nie! To znaczy, że się zakochałam? Ratunku...- Już chyba późno... Wiesz która godzina?- spojrzał na zegarek.
-Jest równo 20.30, musisz już wracać?
-20.30?!- krzyknęłam i poderwałam się z miejsca.
-Odprowadzić cię?- wstał również.
-Mógłbyś?- przynajmniej spędzę z nim jeszcze trochę czasu.
Szliśmy w ciszy, ale sama obecność Nataniela przy mnie sprawiała, że na moich ustach widniał uśmiech.
-Rozbawiło cię coś?- spytał patrząc na mnie.
-Nie- zaśmiałam się cicho- Po prostu cię lubię!
-Ach tak? A więc nie przeszkadzałoby ci to?- podszedł do mnie bardzo blisko i.... zaczął łaskotać.
-Nataniel!- zaczęłam wyrywać się z jego objęć, ale był zbyt silny- Hahahaha! Proszę cięę! Aaaaa! Hahahahahahaha stop! Poddaję się! Zrobię co zechcesz, ale proszę puść! Hahahaha!
-Wszystko?- na chwilę przestał.
-Nooo chyba nie do końca- dotknął opuszkami mojej talii- Okej, wszystko!
-Dobra, jutro po szkole w parku.
-Spotkanie jak dziś?- przytaknął- Zgoda- uśmiechnęłam się.
-Nie przejmuj się nim- uśmiechnął się smutno, po czym dodał- On często wyżywa się na innych jak jest zły.
-Ale dlaczego jest zły? Nie, przepraszam. Nie gadajmy o nim, co?
-Dobry pomysł!- od razu zrobił się szczęśliwszy.
Poszliśmy do kafejki coś zjeść, a następie bardzo długo chodziliśmy po parku rozmawiając, śmiejąc się i żartując.
-Chcesz usiąść?- wskazał na ławkę.
-Wolałabym usiąść pod tym drzewem. Chcesz też?
-Pewnie!- usiedliśmy oboje i znów zaczęliśmy rozmawiać.
-Mam pytanko- zaczęłam, a on pytająco na mnie spojrzał- Masz dziewczynę?
-C-co?- spalił buraka- S-skąd przyszło ci do głowy takie pytanie- tak uroczo wyglądał z tą zmieszaną miną!
-No bo wiesz, podobasz się Melanii.
-Eh...- zrobił zrezygnowaną minę- Problem w tym, że ona mi się nie podoba. Znaczy jest bardzo ładną dziewczyną, ale nie czuję do niej tego co do cie... Ciepło. Ciepło dziś no nie?
-Haha tak- uśmiechnęłam się szeroko. Czy on też coś do mnie czuje? O nie! To znaczy, że się zakochałam? Ratunku...- Już chyba późno... Wiesz która godzina?- spojrzał na zegarek.
-Jest równo 20.30, musisz już wracać?
-20.30?!- krzyknęłam i poderwałam się z miejsca.
-Odprowadzić cię?- wstał również.
-Mógłbyś?- przynajmniej spędzę z nim jeszcze trochę czasu.
Szliśmy w ciszy, ale sama obecność Nataniela przy mnie sprawiała, że na moich ustach widniał uśmiech.
-Rozbawiło cię coś?- spytał patrząc na mnie.
-Nie- zaśmiałam się cicho- Po prostu cię lubię!
-Ach tak? A więc nie przeszkadzałoby ci to?- podszedł do mnie bardzo blisko i.... zaczął łaskotać.
-Nataniel!- zaczęłam wyrywać się z jego objęć, ale był zbyt silny- Hahahaha! Proszę cięę! Aaaaa! Hahahahahahaha stop! Poddaję się! Zrobię co zechcesz, ale proszę puść! Hahahaha!
-Wszystko?- na chwilę przestał.
-Nooo chyba nie do końca- dotknął opuszkami mojej talii- Okej, wszystko!
-Dobra, jutro po szkole w parku.
-Spotkanie jak dziś?- przytaknął- Zgoda- uśmiechnęłam się.
-No to do zobaczenia Eleno- powiedział, gdy
doszliśmy pod furtkę.
-Do zobaczenia- pomachałam mu na pożegnanie i pędem pobiegłam do domu.
-Hej Elenka i jak tam randka?- o nie, Aghata będzie mnie teraz bombardować pytaniami.
-Muszę teraz szybko pokój, szkoła, próba!- rzuciłam hasłami i wbiegłam do pokoju z prędkością światła. Zaczęłam przebierać w szafie.
-Nic tu nie ma!!!!! Zaraz, czemu ja się tym przejmuję? Przecież będzie tam Lysander, Kastiel- mimowolnie się uśmiechnęłam- Armin i Alexy... No właśnie! Nie znam ich! Jejku jejkuuu! Spokojnie Elena. Masz 20 minut... 20?!
Chwyciłam pierwsze lepsze czarne rurki, do tego czarną koszulkę z dużym białym krzyżem i czarne trampki. Stanęłam przed lustrem. Zmierzyłam swoje odbicie od stóp do głów.
-Nie jest źle. Prócz tego, że znów ubrałaś się na czarno... Nieważne.
Przepakowałam rzeczy do (...czarnej...) torby i zeszłam spokojne na dół. 20.50
-Halo halo, a gdzie ty się wybierasz młoda damo?
-Do szkoły- popatrzyła na mnie z politowaniem- Naprawdę, chłopaki mają próbę zespołu, Kastiel mnie dzisiaj zaprosił i...
-Ten czerwonowłosy? Ten z dzisiaj?
-Tak i chciałabym to z nim wyjaśnić, bo wiesz, oni za sobą nie przepadają.
-Haha, wiem to! Dało się to wyczuć od kiedy blondas tu przyszedł. Zresztą, Rozalka i Violetka wszystko mi powiedziały. A tak na marginesie, to ten Kastiel jest całkiem całkiem, więc działaj! Tylko wróć przed północą- pogroziła palcem.
-Obiecuję!- krzyknęłam wychodząc.
Dotarłam pod szkołę o 20.58. Okej, wszystko pięknie. Szkoda tylko, że nie powiedział mi gdzie ją mają...
-Elena?- odwróciłam się i ujrzałam 'mojego księcia' oraz Pana Awanturnika.
-Hej- uśmiechnęłam się, na co czerwonowłosy prychnął.
-Idę stąd- zanim zdążyłam coś powiedzieć, chłopak zniknął za murem szkoły.
-Eh, chciałam z nim porozmawiać- jęknęłam zrezygnowana.
-Spokojnie. Poszedł tylko zapalić. Jeśli to takie pilne, to poczekaj tu na niego. Ja niestety muszę już wracać. Do zobaczenia jutro!- uśmiechnął się białowłosy.
-Do zobaczenia- odparłam, siadając na jednej z ławek.
Po około 10 minutach Kastiel wrócił.
-Czego chcesz?- warknął podchodząc do mnie.
-Miałam przyjść na waszą próbę.
-Nie ma jej. Armin i Alexy dopiero wrócili do domu.
-Szkoda- wzięłam głęboki oddech, po czym cicho spytałam- O co ci chodziło dzisiaj u mnie w domu? I właściwie skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
-Widziałem jak szłaś z dziewczynami.
-O co ci chodziło dzisiaj u mnie w domu?- powtórzyłam.
-O nic- uciął.
-Uważasz, że chęć mordu w oczach, krzyki i trzaskanie drzwiami to u ciebie codzienność?
-Tak! Przeszkadza ci to?! Idź już lepiej do swojego blond chłoptasia!
Więc o to tu chodzi- zaśmiałam się- Jesteś zazdrosny.
-Co ty pieprzysz? O tego idiotę? Nigdy w życiu- powiedział spokojniej.
-Jak chcesz. Ale wiedz, że mnie i Nataniela- zacisnął pięści- nic nie łączy.
-Jasne, to po co przyszedł?
-Na spacer. Chciałam go poznać. Zresztą proszę cię, znam gościa dopiero jeden dzień. Chyba nie myślisz, że się zakochałam...
-W nim na pewno nie- uśmiechnął się i zwrócił się do wyjścia.
-Hej!- poderwałam się z miejsca i ruszyłam za nim. Dogoniłam go przy murze szkoły- Sugerujesz coś?
-Ja? Nigdy- powiedział niewinnie- Ale zawsze można sprawić, że się zakochasz- przycisnął mnie do muru.
-Złaź ze mnie! Jesteś cholernie ciężki!- sapnęłam.
-Podoba ci się to, co?
-Chciałbyś- skrzywiłam się.
-No weź... Wiem, że mnie lubisz- ukazał swoje śnieżnobiałe zęby.
-Lubię. Ale to nic nie znaczy!
-A ja myślę, że jednak coś to znaczy- szepnął mi do ucha, tak, że oddechem łaskotał moją szyję. Skrzywiłam się i przytkałam moje lewe ramię do szyi.
-Co jest?- szepnął jeszcze raz na co za zaczęłam się głośno śmiać. Chyba mu się to nie spodobało.
-Uważasz, że to takie zabawne- warknął odsuwając się ode mnie.
-Nie, ja po prostu mam ogromne łaskotki na szyi i...- uniósł jedną brew do góry, kurcze po co ja to mówiłam. W mgnieniu oka znów przygniótł mnie do muru unosząc moje ręce do góry i przytrzymując je.
-Do zobaczenia- pomachałam mu na pożegnanie i pędem pobiegłam do domu.
-Hej Elenka i jak tam randka?- o nie, Aghata będzie mnie teraz bombardować pytaniami.
-Muszę teraz szybko pokój, szkoła, próba!- rzuciłam hasłami i wbiegłam do pokoju z prędkością światła. Zaczęłam przebierać w szafie.
-Nic tu nie ma!!!!! Zaraz, czemu ja się tym przejmuję? Przecież będzie tam Lysander, Kastiel- mimowolnie się uśmiechnęłam- Armin i Alexy... No właśnie! Nie znam ich! Jejku jejkuuu! Spokojnie Elena. Masz 20 minut... 20?!
Chwyciłam pierwsze lepsze czarne rurki, do tego czarną koszulkę z dużym białym krzyżem i czarne trampki. Stanęłam przed lustrem. Zmierzyłam swoje odbicie od stóp do głów.
-Nie jest źle. Prócz tego, że znów ubrałaś się na czarno... Nieważne.
Przepakowałam rzeczy do (...czarnej...) torby i zeszłam spokojne na dół. 20.50
-Halo halo, a gdzie ty się wybierasz młoda damo?
-Do szkoły- popatrzyła na mnie z politowaniem- Naprawdę, chłopaki mają próbę zespołu, Kastiel mnie dzisiaj zaprosił i...
-Ten czerwonowłosy? Ten z dzisiaj?
-Tak i chciałabym to z nim wyjaśnić, bo wiesz, oni za sobą nie przepadają.
-Haha, wiem to! Dało się to wyczuć od kiedy blondas tu przyszedł. Zresztą, Rozalka i Violetka wszystko mi powiedziały. A tak na marginesie, to ten Kastiel jest całkiem całkiem, więc działaj! Tylko wróć przed północą- pogroziła palcem.
-Obiecuję!- krzyknęłam wychodząc.
Dotarłam pod szkołę o 20.58. Okej, wszystko pięknie. Szkoda tylko, że nie powiedział mi gdzie ją mają...
-Elena?- odwróciłam się i ujrzałam 'mojego księcia' oraz Pana Awanturnika.
-Hej- uśmiechnęłam się, na co czerwonowłosy prychnął.
-Idę stąd- zanim zdążyłam coś powiedzieć, chłopak zniknął za murem szkoły.
-Eh, chciałam z nim porozmawiać- jęknęłam zrezygnowana.
-Spokojnie. Poszedł tylko zapalić. Jeśli to takie pilne, to poczekaj tu na niego. Ja niestety muszę już wracać. Do zobaczenia jutro!- uśmiechnął się białowłosy.
-Do zobaczenia- odparłam, siadając na jednej z ławek.
Po około 10 minutach Kastiel wrócił.
-Czego chcesz?- warknął podchodząc do mnie.
-Miałam przyjść na waszą próbę.
-Nie ma jej. Armin i Alexy dopiero wrócili do domu.
-Szkoda- wzięłam głęboki oddech, po czym cicho spytałam- O co ci chodziło dzisiaj u mnie w domu? I właściwie skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
-Widziałem jak szłaś z dziewczynami.
-O co ci chodziło dzisiaj u mnie w domu?- powtórzyłam.
-O nic- uciął.
-Uważasz, że chęć mordu w oczach, krzyki i trzaskanie drzwiami to u ciebie codzienność?
-Tak! Przeszkadza ci to?! Idź już lepiej do swojego blond chłoptasia!
Więc o to tu chodzi- zaśmiałam się- Jesteś zazdrosny.
-Co ty pieprzysz? O tego idiotę? Nigdy w życiu- powiedział spokojniej.
-Jak chcesz. Ale wiedz, że mnie i Nataniela- zacisnął pięści- nic nie łączy.
-Jasne, to po co przyszedł?
-Na spacer. Chciałam go poznać. Zresztą proszę cię, znam gościa dopiero jeden dzień. Chyba nie myślisz, że się zakochałam...
-W nim na pewno nie- uśmiechnął się i zwrócił się do wyjścia.
-Hej!- poderwałam się z miejsca i ruszyłam za nim. Dogoniłam go przy murze szkoły- Sugerujesz coś?
-Ja? Nigdy- powiedział niewinnie- Ale zawsze można sprawić, że się zakochasz- przycisnął mnie do muru.
-Złaź ze mnie! Jesteś cholernie ciężki!- sapnęłam.
-Podoba ci się to, co?
-Chciałbyś- skrzywiłam się.
-No weź... Wiem, że mnie lubisz- ukazał swoje śnieżnobiałe zęby.
-Lubię. Ale to nic nie znaczy!
-A ja myślę, że jednak coś to znaczy- szepnął mi do ucha, tak, że oddechem łaskotał moją szyję. Skrzywiłam się i przytkałam moje lewe ramię do szyi.
-Co jest?- szepnął jeszcze raz na co za zaczęłam się głośno śmiać. Chyba mu się to nie spodobało.
-Uważasz, że to takie zabawne- warknął odsuwając się ode mnie.
-Nie, ja po prostu mam ogromne łaskotki na szyi i...- uniósł jedną brew do góry, kurcze po co ja to mówiłam. W mgnieniu oka znów przygniótł mnie do muru unosząc moje ręce do góry i przytrzymując je.
-Czyli mówisz, że to- delikatnie dmuchnął w moją
szyję- doprowadza cię do obłędu?
-Nie, nie, nie! Proszę nie!- wierciłam się, a chłopak zaczął łaskotać moją szyję oddechem po drugiej stronie. Przysunął się do mnie jeszcze bardziej. Poczułam jak jego idealne mięśnie brzucha są napięte. Zawiał delikatnie wiatr, a ja poczułam intensywnie mieszankę jego perfum i dymu papierosowego. Przyznam się, że na chwilę odpłynęłam. Po chwili Kastiel ostrożnie zwolnił uścisk na moich rękach, a ja niepewnie opuściłam je na jego ramiona. Zaś jego dłonie zaczęły zjeżdżać od moich ramion w dół, aż zatrzymały się na biodrach. Zamknęłam oczy i zaczęłam bawić się jego włosami, a na mojej szyi poczułam coś wilgotnego. Kastiel mnie całował. Już nie czułam szaleńczego łaskotania, ale delikatną i zmysłową przyjemność. Zamknęłam oczy. Jęknęłam. Chłopak przerwał, ale ja nadal nie otwierałam oczu. Poczułam jak coś zbliża się do mojej twarzy, trochę zaniepokojona, ale spragniona czekałam na dalszy tok wydarzeń. Jego usta delikatnie musnęły moje. Jęknęłam ponownie, a czerwonowłosy dotknął delikatnie ręką mojego policzka.
-Jesteś taka pociągająca- szepnął.
-Kastiel co ty robisz?- spytałam cicho.
-Nic- uśmiechnął się zadziornie- Masz ochotę na więcej?
-Nie... Wiesz, ja już chyba muszę iść- chłopak znów musnął moje usta- Przez grzeczność cię nie walnę- skrzywiłam się.
-Hej, nie mów, że ci się nie podobało- udał urażoną minę.
-Ani trochę- skrzyżowałam ręce na piersi- Naprawdę muszę iść.
-Jasne- fuknął, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.-Ej!- wyrwałam swoją rękę- Potrafię sama iść.
-Nie, nie, nie! Proszę nie!- wierciłam się, a chłopak zaczął łaskotać moją szyję oddechem po drugiej stronie. Przysunął się do mnie jeszcze bardziej. Poczułam jak jego idealne mięśnie brzucha są napięte. Zawiał delikatnie wiatr, a ja poczułam intensywnie mieszankę jego perfum i dymu papierosowego. Przyznam się, że na chwilę odpłynęłam. Po chwili Kastiel ostrożnie zwolnił uścisk na moich rękach, a ja niepewnie opuściłam je na jego ramiona. Zaś jego dłonie zaczęły zjeżdżać od moich ramion w dół, aż zatrzymały się na biodrach. Zamknęłam oczy i zaczęłam bawić się jego włosami, a na mojej szyi poczułam coś wilgotnego. Kastiel mnie całował. Już nie czułam szaleńczego łaskotania, ale delikatną i zmysłową przyjemność. Zamknęłam oczy. Jęknęłam. Chłopak przerwał, ale ja nadal nie otwierałam oczu. Poczułam jak coś zbliża się do mojej twarzy, trochę zaniepokojona, ale spragniona czekałam na dalszy tok wydarzeń. Jego usta delikatnie musnęły moje. Jęknęłam ponownie, a czerwonowłosy dotknął delikatnie ręką mojego policzka.
-Jesteś taka pociągająca- szepnął.
-Kastiel co ty robisz?- spytałam cicho.
-Nic- uśmiechnął się zadziornie- Masz ochotę na więcej?
-Nie... Wiesz, ja już chyba muszę iść- chłopak znów musnął moje usta- Przez grzeczność cię nie walnę- skrzywiłam się.
-Hej, nie mów, że ci się nie podobało- udał urażoną minę.
-Ani trochę- skrzyżowałam ręce na piersi- Naprawdę muszę iść.
-Jasne- fuknął, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.-Ej!- wyrwałam swoją rękę- Potrafię sama iść.
-Jesteś pewna?- podszedł do mnie z ogromnym uśmiechem. Poczułam jak w jednej chwili lecę na ziemię. Super, Kastiel "podciął" mi nogi, więc siedzę teraz jak głupia na ulicy- Heh, widzę, że jednak sobie beze mnie poradzisz- zadrwił ze mnie i śmiejąc się zniknął za rogiem.
_______________________________________________________________________
Przepraszam, że tak późno dodaję, ale nie miałam czasu... Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Komentarze mile widziane! (:
Hahaha to było super! Nataniel wykorzystał łaskotki w zły sposób ja wiedziałam że Kastiel o wiele lepiej wykorzysta tę słabość Eleny. Jej aż mam rumieńce na policzkach. Ta akcja z Kasem *-* cudooooooo! :* Ale widzę że Elenka też ma charakter i nie przyzna że Kastiel jednak jej się podoba. Cholera to widać! Bawiła się jego włosami! Takie kawaii :3 Chcę więcej! Ale jak jej podstawił nogę hahahahaha cały Kastiel.
OdpowiedzUsuńHahahhaha, bo Nataniel to tylko tak niewinnie,a Kas to taki bad boy <3 wiadaomo XD Oj tak! Hahhahahah nie przyzna się szybko XDDDDDD
Usuń(o ile wgl się przyzna...). To takie sweet (: Hahahaha wredny Kas zostawił ją na środku ulic hhahahahha xd
Dziękuję za miłe słowa, lecę pisać :3