ROZDZIAŁ I
-Hej, jak się
spało?
-Hej ciociu,
wyśmienicie!- wyszczerzyłam się.
-Na co masz
ochotę?- uśmiechnęła się.
-Hmmm… naleśniki!-
Kocham naleśniki! Najlepsze ‘danie’ na ziemi!
-Okej, już się
robi- uśmiechnęła się- A ty idź się ubrać.
Ruszyłam na górę.
Wzięłam szybki i orzeźwiający prysznic i owinięta ręcznikiem weszłam do pokoju.
Mimo, że przez ten dom nie przewija się wielu ludzi, to i tak cieszę się, że
mam własną łazienkę połączoną z pokojem. Założyłam bieliznę i stanęłam przed
garderobą.
-Hm hm hm… pierwszy
dzień w szkole… co założyć- wspominałam, że bardzo często gadam sama do siebie?-
Może to? Nie. A to? Nie..nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie.
W końcu postanowiłam
założyć czarne rurki i czerwoną koszulę w kratę. Umalowałam się, włosy
zostawiłam rozpuszczone, spakowałam do torby najważniejsze rzeczy i zeszłam na
dół czując wspaniałą woń naleśników.
-Gotowa na
pierwszy dzień?
-Zawsze jestem
gotowa- usiadłam do stołu.
-Proszę- ciocia
Aghata podała mi talerz pełen przepysznych naleśników- Jak to jest, że ty jesz
i nie tyjesz, a ja muszę ciągle dbać o linię- skrzywiła się.
-Taka juf moja
natuła- powiedziałam z buzią pełną naleśników na co ona wybuchła śmiechem.
-Kawy?-
przytaknęłam głową.
-Właśnie Elenka-
nienawidzę gdy tak do mnie mówi- Jak twoje sprawy sercowe?
-MOJE CO?!-
zakrztusiłam się naleśnikiem- Nic…
-A ten jak mu tam…
-Ken?
-Tak właśnie, taki
miły chłopaczek.
-Taaak, miły w
okularach grubości tego blatu i grzybem na głowie- skrzywiłam się.
-Nie oceniaj ludzi
po wyglądzie skarbie.
-Nie oceniam po
wyglądzie Agatho!- zaczęłam wymachiwać widelcem w powietrzu- On to totalna
porażka życiowa… boi się postawić komukolwiek, lata za mną jak pokręcony, nie
daje mi spokoju! Jednym słowem mega wkurzający.
-Ale lubisz go
co?- zaśmiała się.
-No tak. Sama nie
wiem dlaczego, tak jakoś wyszło- połknęłam ostatni kęs.
-Podwieźć cię?
-Nie, chyba się
przejdę… muszę spalić to wszystko, żeby nie przytyć!- zaśmiałyśmy się.
Założyłam czarne
martensy i ramoneskę tego samego koloru. Chwyciłam torbę, pożegnałam się i
wyszłam. Włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam w stronę szkoły. Był miesiąc po
rozpoczęciu szkoły, ale ze względu na wyjazd moich rodziców musiałam
przeprowadzić się do cioci. Mają teraz bardzo dużo roboty, a ja wolałam zostać
tu w kraju. Lepsze inne miasto, niż drugi koniec świata.
Liceum Słodki
Amoris, dziwna nazwa, ale cóż. Lubię wyzwania i niczego się nie boje, ale tam
miałam mnóstwo przyjaciół i tak jakoś szkoda mi było ich zostawiać. Ale jak
mus, to mus. Rodzice nigdy nie zostawiliby mnie samej w domu na…no właśnie,
nawet nie wiem na ile wyjechali. Nie zostawiliby mnie na nieokreślony czas sama
w domu. A szkoda. Ale coś czuję, że tu będzie super. Musi być super. Zawsze jest
super. A jak nie jest, to będzie. Nie wiem, czy mam się cieszyć z tego, że
jestem optymistka, czy raczej martwi, bo czasem wychodzę na wariatkę. Jejku,
jednak jestem jakaś dziwna…
Z moich rozmyślań
wyrwał mnie widok dużego niebieskiego budynku. Łał, jest bardziej zadbany niż
moja poprzednia szkoła. Przekroczyłam mur szkoły. Hm, duży dziedziniec. Super!
Skręciłam w prawo, naprzeciw mnie były otwarte drzwi do szkoły, po ich prawej
stronie znajdował się jakiś ogród, a po lewej wejście na jakąś salę. Zapewne
gimnastyczna. Za mną znajdowały się dwie ławki i ogromne drzewo. Przyjaźnie tu.
Weszłam do środka. Ściany były koloru bladoniebieskiego, drzwi intensywnie
niebieskie, natomiast szafki fioletowe.
-Panna Moore?-
usłyszałam za sobą głos jakiejś starszej osoby.
-Hm?- odwróciłam
się i ujrzałam przed sobą niską, starszą kobietę w różowej garsonce i szarym
koku na środku głowy- Oh, dzień dobry. Tak, to ja.
-Witam w liceum
Słodki Amoris. Masz ze sobą wszystkie swoje papiery?
-Tak, czy mam je
dostarczyć pani, czy…
-Idź się spotkać z
Natanielem. On ci wszystko wytłumaczy- odeszła zanim cokolwiek zdążyłam
powiedzieć. Świetnie, szkoda tylko, że nawet nie wiem który to Nataniel. Okej,
okej, skoro mam się do niego zgłosić z papierami, to zapewne jest jakimś
gościem od tej całej papierkowej roboty. Już mu współczuję. Po dłuższej chwili
spędzonej na korytarzu zauważyłam drzwi z napisem: ‘POKÓJ GOSPODARZY’. Super,
oby to nie był jakiś sztywniak. Zapukałam i usłyszałam głośne ‘Proszę!’.
Weszłam.
-Dzień dobry.
Szukam Nataniela, wiesz może gdzie mogę go znaleźć?
-To ja. W czym
mogę ci pomóc?- podał mi dłoń, którą uścisnęłam.
-Pani dyrektor
przysłała mnie do ciebie w sprawie moich papierów.
-Ach, jesteś nową
uczennicą?- na jego twarz wpełzł ciepły uśmiech.
-Tak. Jejku nie
przedstawiłam się. Jestem Elena. Elena Moore- uśmiechnęłam się. Po chwili
patrzenia na siebie…ma takie cudowne blond włosy miodowe oczy! Czy ja się
rumienię? Zignorowałam tę myśl i podałam chłopakowi teczkę z moimi papierami.
Przejrzał ją uważnie.
-Tak, jest wszystko
prócz aktualnego zdjęcia. Jeśli chcesz, to możesz zrobić je tuz za rogiem. Nie
dosłownie… hehe- speszył się? Niemożliwe.
-Okej, dzięki.
Tooo…- zaczęłam- Mam teraz iść i zrobić to zdjęcie tak?
-Noo… chyba- znów
patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nagle zrobiło mi się gorąco.
-No to idę…-
blondyn wstał i odprowadził mnie do drzwi nadal utrzymując ze mną kontakt
wzrokowy- Em… to do zobaczenia!
-Paaa!- ruszyłam w
stronę dziedzińca, wiedząc, że chłopak dalej stoi i patrzy za mną.
Hej Elena przecież
się nie zakochałaś. Bez przesady znasz chłopaka jakie 5 minut. Zresztą taki
przystojny gość jak on na pewno ma już dziewczynę. Zaraz zaraz…PRZYSTOJNY
GOŚĆ?! Co ja plotę…
-Au!- rozmyślając
nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam.
-I jak łazisz
idiotko!
-Sorry- podniosłam
wzrok i ujrzałam chłopaka w czerwonych do ramion włosach. Patrzył na mnie nic
nie mówiąc- Cześć, jestem Elena- uśmiechnęłam się niepewnie.
-Kastiel.
-Twój T-shirt coś
mi mówi…
-Ah tak? I co ci
to przypomina? Rysunek na tyłku twojego ostatniego kucyka pony?
-Fajnie by było
gdybym lubiła kucyki, ale gustuje raczej w innych rzeczach niż ty- skrzywiłam
się.
-Hm ktoś tu jest
zadziorny- uśmiechnął się drwiąco- A tak serio?
-Przecież to logo
jednego z najbardziej znanych zespołów rockowych. Jak można tego nie znać?-
oburzyłam się.
-Lubisz rocka?-
zdziwił się.
-Od czasu do
czasu. Dobra, lecę robić sobie zdjęcie.
-Jest dopiero
8.30. Fotograf jest od 9.
-Ohh…no to
posiedzę sobie tutaj- ruszyłam w stronę pierwszej ławki, na której po chwili
usiadłam.
-Ej ej ej, to moja
ławka. Wynocha.
-Tak?- zaczęłam
oglądać ławkę- Nie widzę tutaj twojego podpisu, więc sorka, ale nigdzie się nie
ruszę.
Chłopak trochę się
zdziwił, ale po chwili usiadł koło mnie. Nie powiem dość blisko. Gdy siadał
poczułam jego perfumy pomieszane z wonią papierosów. Cóż, nie taka zła
mieszanka. Seksi… Czerwonowłosy wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił
jednego.
-Chcesz?-
poczęstował mnie.
-Nie dzięki, nie
palę.
-Nie wiesz co
tracisz.
-Tracę szansę na
zniszczone płuca- zrobiłam smutną minę. Usiadłam po turecku na ławce
przybliżając się nieco do chłopaka. Przechyliłam się trochę w lewą stronę, aby
wyjąć telefon z prawej kieszeni spodni. Niestety to był błąd. Odchylając się
oparłam się o Kastiela.
-Mogę wiedzieć co
robisz?- zapytał.
-Ja?- odwróciłam
głowę i spostrzegłam, że nasze twarze są bardzo blisko- Chcę tylko wyciągnąć
telefon.
-I dlatego się na
mnie kładziesz?- na jego ustach pojawił się uśmiech.
-To ty usiadłeś
tak blisko mnie!
-Heh dziewczyno,
za dużo sobie wyobrażasz.
-Która godzina?-
zapytałam.
-Aż tak bardzo
lubisz ze mną gadać?- spojrzałam na niego jak na idiotę- No wyciągnęłaś telefon
-Ah..no tak-
Jejciu jaka wtopa! Hej, ale dlaczego ja się tak przejmuję? Przecież to będzie
tylko kolega… Czy ja się smucę? Cholera Elena! Spojrzałam na telefon, który
wskazywał 9.05
-Dobra, ja spadam.
-Cześć- popatrzyłam na niego wyczekująco- Do zobaczenia! Miło było cię poznać! Jesteś super, mam nadzieję, że znów się spotkamy!- wyszczerzył się. Wywróciłam oczami i poszłam.
Za jakiekolwiek błędy przepraszam i mam nadzieję, że się podobało (:
Nie obrażę się, jeśli zostawicie komentarz XD
Uff... już myślałam, że się serio zabujała w Natanielu. A ta dyrektorka to serio się zajmuje uczniami. Wysłała ją ale nie powiedziała dokąd. A Ken i te okulary grubości blatu hahah xD Glebłam. Też bym tak chciała mieć jak Elena, że je ale nie tyje, ach marzenia... A tak w ogóle jakoś to tak zawsze jest że dziewczyny wpadają na Kasa lol xD Ale oryginalnie ci powiem, bo w większości opowiadań jakie czytałam główna bohaterka najpierw się z Kasem nie lubi, a potem dopiero zaczynają się między nimi amorki :3 Tutaj mi się bardziej podoba, bo aż tak bardzo nie drą kotów, chociaż mam nadzieję, że nie będą dla siebie zbyt mili ahaha Bo to w końcu Kastiel xD Najbardziej ta rozmowa z Kastielem mi się podobała. A jak się przechyliła i na nim położyła lol xD Ja to bym się chyba spaliła ze wstydu, ale wtopa. Chociaż zdziwił mnie ten jego tekst na pożegnanie. A jeśli chodzi o to czy się podobało to ten krótki poemacik znaczy jedno. TAAAAAAAAAAAAK! Tak długo czekałam żeby przeczytać coś twojej twórczości :3
OdpowiedzUsuńHelo!
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam... Te błędy to już mnie wykańczają. Wystarczy jeden komentarz, o tym, że jest coś źle. A potem? Reakcja łańcuchowa...błędy, błędy. Jakby nie można było nic innego napisać...Liczy się przecież pomysł, a Twój od razu mi się spodobał ;)
Zacznijmy od tego...Natuś! Oczywiście na swoim typowym stanowisku, ale i tak świetny <3
Kastiel? Z nim moja historia jest taka, że w grze mam ponad 100 różnicy na lovometrze, biorąc pod uwagę Nata. Chociaż że nie pałam do niego sympatią, w tym rozdziale spodobał mi się. Ja jakoś nie potrafię wymyślić nic, żeby pasowało do jego typowej odpowiedzi. Tobie wyszło to świetnie ;)
A więc ogółem rozdział świetny i lecę czytać dalej!
W grze z Kastielem mam 98 na minusie, więc no XDDDD
UsuńOgólem tak jakoś teraz odpisuję i nie wiem co mam odpisać, więc napisze tylko BARDZO CI DZIĘKUJĘ ZA MIŁE SŁOWA!!! <3 Od razu chce się pisać :)