ROZDZIAŁ VIII
Przekręciłam zamek w tym samym momencie, w którym chłopak złapał za klamkę.
-Elena otwórz! Proszę…
-Elena otwórz! Proszę…
-Odejdź
stąd
-Nie, najpierw pogadamy.
-Nie
mamy o czym. Ile razy mam ci to tłumaczyć?
-Cholera
wpuść mnie wreszcie!- kopnął w drzwi.
-Ej,
jak ja cię zaraz kopnę, to pożałujesz!
-Już
się boję- zakpił.
-A
powinieneś.
-Słuchaj,
nie byłoby lepiej, jakbyś mnie wpuściła i pogadalibyśmy jak normalni,
cywilizowani ludzie, a nie przez te drzwi?
-Ale
czy ty nie potrafisz zrozumieć, że nie chcę mieć z tobą nic do czynienia?!-
wrzasnęłam i ruszyłam w stronę kuchni.
-Elena?-
usłyszałam swoje imię będąc w kuchni i przyrządzając sobie naleśniki.
Zignorowałam to i włączyłam muzykę. Cały czas słyszałam pukanie do drzwi, więc
pogłośniłam muzykę jeszcze bardziej. Skończyłam smażyć naleśniki i zauważyłam,
że mam 8 nieodebranych połączeń od cioci. Szybko ściszyłam muzykę i
zadzwoniłam.
-Halo?
Elena? Dlaczego nie odbierałaś? Coś się stało?!
-Nie,
nie, po prostu nie słyszałam telefonu. Robiłam naleśniki- dodałam.
-No
dobrze. Chciałam cię tylko poinformować, że mamy urwanie głowy w pracy, więc
wrócę dopiero jutro.
-Ale
jak to jutro?
-No
bo zapewne skończę pracę około pierwszej i pójdę do Nicka- zaśmiała się.
-Okej,
okej. Rozumiem, bawcie się dobrze- również się zaśmiałam sięgając do szafki po
czekoladę.
-No,
tylko nie siedź do późna!
-Okej,
okej. Pa- rozłączyłam się. Odwróciłam się i wrzasnęłam.
-Co
ty tutaj robisz?!- przede mną stał Kastiel.
-Stoję
i czekam na- wziął ode mnie słoik- czekoladę.
-WYNOCHA!
Wiesz jak to się nazywa?! Włamanie!
-Nie
trzeba było zostawiać klucza pod wycieraczką- skrzywił się.
-Po
pierwsze, nie ja go tam zostawiłam, tylko Agat… Hej! Grzebałeś mi koło domu?!
-Nie-
powiedział niewinnie.
Podeszłam
do drzwi i otworzyłam je na oścież.
-Wyjdź-
powiedziałam beznamiętnie.
Popatrzył
na mnie jak na idiotkę. Podeszłam, złapałam go za kurtkę i pociągnęłam za sobą.
Wypchnęłam go na zewnątrz zatrzaskując drzwi. Zamknęłam drzwi na dwa zamki. Tak
dla bezpieczeństwa.
-Cholera
Elena!- wrzasnął wściekły.
-Jak
zaraz sobie stąd nie poleziesz, to dzwonie na policję!
-HAHAHA!
I co im powiesz?
-Że
mnie nachodzisz, że jesteś jakimś pedofilem!
-Jesteś
w moim wieku skarbie.
-Zboczeniec-
syknęłam i udałam się z powrotem do kuchni nie zważając na jego komentarze.
Przełożyłam
naleśniki czekoladą i udekorowałam je bitą śmietaną. Wzięłam jedzenie i poszłam
do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam jakąś komedię. Delektowałam się
naleśnikami słuchając jak czerwonowłosy próbuje dostać się do środka. Kastiel i
film doprowadziły mnie do takiego stanu, że leżałam na ziemi i śmiałam się w
niebo głosy. Po chwili uspokoiłam się. Nikt nie pukał do drzwi, Nikt nie
krzyczał, nie przeklinał i nie wymawiał
w kółko mojego imienia. Podeszłam cicho do drzwi i popatrzyłam przez wizjer.
-Długo
tu będziesz siedział?- zapytałam.
-A
co?
-No
nic. Po prostu siedzisz na tej wycieraczce i wyglądasz jak idiota.
-Gdybyś
mnie wpuściła to nie wyglądałbym jak idiota.
-To
chyba wolę, żebyś dalej tak wyglądał- usiadłam na ziemi oparta plecami o drzwi.
-Ale
ja nie wolę.
-Ale
to twój problem- skrzywiłam się.
-Mój,
ale mam go przez ciebie.
-Nie
pójdziesz sobie stąd, no nie?
-Nie.
W
jednej chwili zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się słabo i niedobrze.
Zerwałam się na równe nogi i chwiejąc się pobiegłam do łazienki, która była
niedaleko kuchni po prawej stronie.
-Elena
co się dzieje?!- usłyszałam krzyk za drzwiami.
Nie!
Nie! Nie! Tylko nie to!- pomyślałam. A jednak. Moje przepyszne naleśniki
ujrzały światło dzienne. Świetnie, po prostu świetnie. Uwielbiam leżeć na
zimnych kafelkach z toalecie z twarzą nad sedesem i najzwyczajniej w świecie
umierać…
Po
jakiejś pół godzinie wyszłam z łazienki. Mimo zużytej pół tubki pasty do zębów
dalej czułam ten obrzydliwy posmak w ustach. Powoli poszłam do kuchni zaparzyć
sobie mięty. Na sam widok naleśników, które zostały na blacie, znów zrobiło mi
się niedobrze. Chyba przesadziłam z ilością tej czekolady i bitej śmietany… Spojrzałam
na puszkę. No tak, bita śmietana jest przeterminowana. Od razu wyrzuciłam ją do śmieci, a razem z
nią resztę niedojedzonych naleśników. Wzięłam kubek z gorącym
napojem i położyłam się na kanapie. Wzięłam pilot do ręki i skacząc po kanałach
przysłuchiwałam się ciągłemu waleniu w drzwi. Trafiłam na jakiś program
kulinarny. Poszłam na górę i przebrałam się w dresowe spodnie i jakąś za dużą
koszulkę. Chwyciłam moją piżamę, poduszkę, koc i zeszłam ponownie na dół.
Godzina 18.30. Położyłam się wygodnie i oglądałam program. Okazało się, że to
jakiś maraton tego programu i skończyłam go oglądać jakoś po północy.
-Ups... A jutro, raczej dzisiaj szkoła. Chyba nie pójdę- zaśmiałam się.
Udałam się do łazienki. Napuściłam gorącą wodę do wanny, wlewając do niej przeróżne olejki zapachowe.
Taaaak, kąpiel to to co kocham- pomyślałam wchodząc do wanny.
-Ups... A jutro, raczej dzisiaj szkoła. Chyba nie pójdę- zaśmiałam się.
Udałam się do łazienki. Napuściłam gorącą wodę do wanny, wlewając do niej przeróżne olejki zapachowe.
Taaaak, kąpiel to to co kocham- pomyślałam wchodząc do wanny.
Gorąca woda sprawiłam, że po moim ciele przeszedł przyjemny
dreszcz. Moje myśli krążyły tylko wokół Kastiela. Nie mogę pojąć do czego on
zmierza. Może teraz tylko udaje, że się martwi… Chociaż nie wyglądało no to,
żeby tylko udawał. Co tak naprawdę do mnie czuje… Czuje? Nie, to niedorzeczne,
żeby cokolwiek do mnie czuł. Ale z drugiej strony… Nowo poznane osoby nie
całują się ze sobą od razu… Cholera! To jest za trudne!
-Dobra, starczy. Teraz chcę się zrelaksować…- zamknęłam oczy.
Zrelaksować… Zrelaksować… Zrelaksować na kocu, razem z moimi
dawnymi przyjaciółmi i ich rodzicami. No tak… Ciekawe co u nich. Jak sprawy
toczą się w tamtym liceum. Tamto liceum, tamto miasto, dom, rodzice… Rodzice!
-Halo?- usłyszałam głos w słuchawce.
-Hej mamuś- przywitałam się.
-Och, Elenka! Jak u ciebie? Wszystko w porządku? Jak liceum? Dobrze?
Jak ciocia? Dogadujecie się? Dobrze się czujesz? Przepraszam, że nie
zadzwoniliśmy wcześniej, ale wiesz jakie mamy urwanie głowy- zmartwiła się.
-Tak, wiem… No więc, u mnie jak na razie wszystko dobrze. Liceum
jest naprawdę niesamowite! Znalazłam już sobie znajomych, można powiedzieć, że
nawet przyjaciółki. Ciocia? Agatha mamo- zaśmiałam się- Wiesz, że zawsze miałam
z nią bardzo dobry kontakt, nic się nie zmieniło, jest super! Czy dobrze się
czuję? Nie za bardzo, wiesz… Zjadłam naleśniki z bitą śmietaną… Przeterminowaną
bitą śmietaną- skrzywiłam się.
-Córeczko- zaśmiała się- Dalej masz bzika na punkcie swoich
naleśników? No dobrze, ale nie zatrułaś się?
-Nooooo…
-Zaparzyłaś sobie mięty?
-Tak- wyszczerzyłam zęby- Jesteś ze mnie dumna?
-Z ciebie? Zawsze!- zaśmiałyśmy się obie- A co teraz robisz?
-Biorę kąpiel, ale chyba zaraz pójdę spać, bo dochodzi 1.30
-Elenka! Jutro szkoła…
-Wiem, ale nie najlepiej się czuję… Właśnie, nie spytałam się. Jak
u was?
-No cóż, interes się kręci, można rzec, że lepiej nie było nigdy. Mamy
bardzo dobrych pracowników. Naprawdę, sumienni, perfekcyjni, lepiej nie mogło
nam się trafić!
-Cieszę się! A gdzie tata?
-Tata? Tata musiał zostać dłużej w biurze, o nie, znowu mnie
wołają- jęknęła.
-Dobrze, to może leć załatwić wszystkie sprawy i pogadamy innym
razem? Jak będzie tata?
-Na pewno? Mogą przecież poradzić sobie beze mnie…
-Na pewno mamo! Pozdrów tatę!
-Dobrze, do usłyszenia córeczko. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Tęsknie…
-Ja bardziej, papa- cmoknęła w słuchawkę i się rozłączyła.
Wyszłam z wanny, dokładnie się wytarłam i spuściłam wodę z wanny.
Owinęłam się ręcznikiem i wszyłam z łazienki. Poszłam do salonu i przebrałam
się w piżamę. Wróciłam do łazienki, żeby powiesić ręcznik i zabrać swoje
rzeczy. Zahaczyłam po drodze lustro i nakremowałam sobie twarz.
Zaparzyłam sobie jeszcze mięty, pozasłaniałam okna i położyłam się
na sofie. Przez połowę nocy nie mogłam zasnąć z powodu nudności i bólu głowy. Z
tego co pamiętam, zasnęłam grubo po 4.
O godzinie 7.30 zadzwonił budzik. Po dłuższej chwili wstałam dość
energicznie, co nie było zbyt dobrym pomysłem. Jak poprzedniego dnia
znajdowałam się teraz nad muszlą klozetową. Dochodziła godzina 8.
-Lekcje na 9- sapnęłam- Chyba nie dam rady.
Po mękach, które przeszłam z samego rana, nieco się odświeżyłam i
powolnym krokiem skierowałam się do kuchni w celu zaparzenie sobie kolejnego
kubka mięty. Wlewając wrzątek do kubka, poczułam jaka jestem zmęczona No tak,
po dwóch i pół godzinie snu, człowiek ma prawo być zmęczony. Napiłam się i
usiadłam na kanapie. Popatrzyłam w telefon. „1 nieodebrana wiadomość”.
-Cześć Elenko, jak już mówiłam, nocowałam u Nicka. Poszłam od razu
do pracy. Będę po 16, buziaczki- przeczytałam treść SMS’a.
Odłożyłam telefon i zastanawiałam się, czy iść do szkoły. Miałam
wstawać, gdy mój ból głowy stał się silniejszy. Opadłam z powrotem na koc.
-Nie ma mowy. Nigdzie dzisiaj nie wychodzę- pokręciłam delikatnie
głową.
Sięgnęłam torbę i wyciągnęłam z niej tabletki. Łyknęłam dwie,
popiłam i ponownie się położyłam. W przeciągu paru minut zasnęłam. Tak dobrze
mi się spało. Aż nagle mój telefon zadzwonił. Nie patrząc kto to, po prostu
odebrałam.
-Tak?
-Elena? Czy ty jeszcze śpisz? Dlaczego cię nie ma? Coś się stało?
-Nie Roza, wszystko w porządku- odpowiedziałam niewyraźnie.
-No więc dlaczego cię nie
ma?
-Po prostu źle się czuję, otrułam się czymś… Jutro będę.
-No na pewno jutro będziesz! Po szkole wpadniemy do ciebie z
Violą, paaa!- rozłączyła się, ponieważ zadzwonił dzwonek.
-Pa- odpowiedziałam sama sobie i rzuciłam się zmęczona na
poduszki.
Nagle rozległo się walenie do drzwi. Niechętnie wstałam i poszłam
otworzyć drzwi. Oczywiście po drodze uderzyłam się w małego palca o kant szafy
w przedpokoju. Syknęłam z bólu. Otworzyłam drzwi trzymając się za stopę. Gdy ból
nieco minął, a dziewczyny usadowiły się w kuchni prze blacie, poczułam, że
nudności i ból głowy minął.
A wystarczyło się porządnie wyspać- zaśmiałam się.
-Co?- zapytała białowłosa.
-Nie, nic- usiadłam naprzeciw nich- I co tam ciekawego w szkole?
-Dyrektorka coś organizuje.
-Co?
-Tego nikt nie wie… Peggy się dowiedziała, ale nie dowiedziała co
konkretnie…
-Mam nadzieje, że to coś wystrzałowego!- oczy mi się zaświeciły-
Może wycieczka!
-Ooooo, to byłoby super!
-Prawda? Jest coś konkretnego zadane?
-Tak, jakiś esej na historię.
-No to całkiem nieźle…
-Tak, tak, dobra Violka, zbieraj się, idziemy.
-Co? Ale dlaczego?
-No wiesz, jest już przed 15, ja muszę się spotkać z Leo, a Viola,
a Viola musi wyprowadzić psa!- Rozalia pociągnęła dziewczynę do wyjścia.
-Psa? Violetta nie ma psa!- wybiegłam za nimi na dwór.
-Pa!- machnęła do mnie i szybko skręciły w inną uliczkę.
-Elena!- czerwono włosy szybkim krokiem zmierzał w moją stronę-
Nawet nie waż się zamknąć mi drzwi przed nosem!
A więc one to zaplanowały?- pomyślałam- Zabije je…
-Cześć- przywitałam go- Chcesz wej…- chłopak nie czekając nie
dalszą część po prostu wszedł do mieszkania.
-Okej, tylko spokojnie Elena. Tylko spokojnie- powiedziałam sama do siebie, idąc w stronę zdenerwowanego chłopaka.
_______________________________________________________
No więc rozdział jest...mam nadzieję, że udany c:
O Jezu! Przecuuudowne! Tak się uśmiałam na tym rozdziale. Jednak nie dostał się kominem hahah xD Kochana ciotka Agata myśli o Kastielku xD wspaniałomyślna. Nie zrobiła tego celowo, ale ja i Kas jesteśmy jej bardzo wdzięczni :D Jak Elena go wypchnęła za drzwi, jak to sobie wyobraziłam to padłam. Długo tam siedział. Ja bym chyba szału dostała jakby mi tak ktoś walił w drzwi z dobre kilka godzin xD Wytrzymały jest hahaha Ale to "Skarbie jesteśmy w tym samym wieku" Kocham ten tekst *-* Z tym pedofilem to pojechała śmiałam się jak głupia XD Rany... ale żeby nie sprawdzić daty ważności na bitej śmietanie. Akcja w moim stylu nie chwaląc się hehe Jej mama jest taka super, córka mówi, że się źle czuje, co znaczy "nie idę jutro/dziś do szkoły" i zmienia temat a ta zaczyna nawijać jak gdyby nigdy nic o czymś innym niż liceum. Moje marzenie... ech... Roza i Viola niezłą akcję uknuły, ale oczywiście Kas jest najlepszy. Padłam.
OdpowiedzUsuń"Cześć. Chcesz wej... - Chłopak nie czekając na dalszą część po prostu wszedł do mieszkania" XD Jak mniemam przodem :D Czekam na nexta z niecierpliwością. Kocham ten blog! Mówiłam Ci to już? Masz talent dziewczyno. Zakochałam się w charakterku Eleny, taki inny od mojej Vanessy. No cóż. Jednym słowem: BOSKIE!