wtorek, 1 marca 2016

ROZDZIAŁ XVIII

Opuszczałam piękną Francję i leciałam do Los Angeles, które znajdowało się po drugiej stronie oceanu. Tysiące kilometrów stąd.
Wsiadłam i zajęłam swoje miejsce. Siedziałam od okna, a za mną spali Nick z ciotką. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę. Odwróciłam się w stronę okna i nie zważałam na to, co dzieje się dookoła. Widoki zapierały dech w piersiach. Gęste i białe chmury przypominały watę cukrową. Taką samą jaką jedliśmy z Natanielem w wesołym miasteczku. Przed oczyma stanęła mi jego twarz, która za nic nie chciała zniknąć. Błękitne niebo było jak jego koszula, w której uwielbiałam spać, gdy byłam u niego. Złote promienie słońca, które wlatywały przez okno i spoczywały na moim ciele, przypominały mi o jego zmierzwionych włosach.
Nie mogłam przestać wspominać wszystkich wspaniałych rzeczy, które razem przeżyliśmy. Wspólne spacery w nocy po parku, kiedy potrafiliśmy skryć się w gęstwinie krzaków i wyobrażać sobie, że nasza miłość jest zakazana. Wspólne wyjścia do kina, po których niewiele pamiętaliśmy filmu, ponieważ zajęci byliśmy sobą. Wspólne żarty i zabawy, wspólne upijanie siebie nawzajem i... wspólne noce, które przepełnione były miłością i namiętnością. Każdy jego dotyk sprawiał, że moje ciało drżało i domagało się więcej i więcej. Pamiętam kiedy raz... NIE!- skarciłam siebie w myślach.- Nie ma już Eleny i Nataniela.- oczy mi się zaszkliły. Nie mogłam wybaczyć sobie tego co mu zrobiłam. Po tych wszystkich obietnicach, intymnych relacjach, nie byłam w stanie wyznać mu prawdy. Nie byłam w stanie pogodzić się z tym, że straciłam go już na zawsze. A może jednak nie? Może rodzice zlitują się nade mną... Nie, to niemożliwe. Nie powinnam się łudzić.
Nieprzespana noc dała się we znaki. Moje powieki zaczęły robić się coraz cięższe, aż wreszcie zasnęłam.

OCZAMI NATANIELA

Wołałem, ale nie stanęła, nie odwróciła się. Przyspieszyła jedynie kroku i zniknęła w rzęsistym deszczu. Stałem tak jeszcze jakiś czas, lecz gdy piorun uderzył, wszedłem do domu i trzasnąłem drzwiami.
-Nat? Co jest?- Amber stanęła w przedpokoju z pytającą miną. Spojrzałem na nią smutnym wzrokiem i poszedłem szybko do siebie do pokoju. Zamknąłem drzwi i usiadłem na ziemi, opierając się o łóżko. W całym pomieszczeniu panowała ciemność. Nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Nie mogłem wyrzucić z pamięci jej słów: "To nie ma sensu. Z nami koniec." Nie miałem pojęcia co zrobiłem nie tak, w czym zawiniłem, co się w ogóle stało. Ktoś zapukał do drzwi.
-Nataniel?- Amber po cichu weszła do mojego pokoju.- Hej brat, co się stało?
-Nic- odpowiedziałem beznamiętnie.
-Przecież widzę- usiadła obok mnie.
-Zerwała ze mną. Rozumiesz? Rzuciła mnie!
-Ech- westchnęła.
-Zostaw mnie- milczała.- Zostaw mnie do cholery!- wrzasnąłem, po czym blondynka wyszła zamykając drzwi po cichu.

Wyszedłem z domu wcześnie rano. Spieszyłem się. Liczyłem na to, że już za chwilę spotkam Elenę, porozmawiam z nią o wczorajszej sytuacji. Nie odbierała telefonu, nie odpisywała na wiadomości. Naprawdę się martwiłem. Z rozmyślań wyrwał mnie czyiś głos. Odwróciłem się i zauważyłem biegnącą w moją stronę, szatynkę.
-Jezu, tylko nie ona- jęknąłem i wywróciłem oczyma.
-Nataniel!- przybiegła mało co na mnie nie wpadając- Nat, musimy pogadać- uśmiechnęła się zalotnie.
-O czym znowu?- odpowiedziałem szorstko.
-O nas- zmarszczyłem brwi- To znaczy- zaśmiała się nerwowo- o nas, jako o gospodarzach, bo...
-Sory Melania, ale nie mam teraz dla ciebie czasu- rzuciłem i przekroczyłem bramy szkoły. Nie zwalniałem, nie chciałem, żeby znowu mnie dogoniła.
Rozglądałem się po całym dziedzińcu, ale Eleny nigdzie nie było. Otworzyłem drzwi budynku, licząc na to, że za chwilę ją ujrzę. Niestety, nie znalazłem jej w całej szkole. W żadnej sali, piwnicy, nawet na dachu. Dosłownie nigdzie. Zrezygnowany udałem się do sali, w której miała się odbyć lekcja. Co prawda zastało mi jeszcze 20 minut, ale stwierdziłem, że poczekam na nią tutaj. Wchodząc do sali niezauważony, usłyszałem rozmowę Violetty i Rozalii:
-Jak myślisz, kiedy wróci?
-No nie wiem, wiesz, Los Angeles jest kawał stąd. A operacja niczego nie przyspiesza.
-Ale ona ma tutaj swoją rodzinę. Nas!- krzyknęła fioletowłosa.
-Ech, jej rodzina jest tam... Pamiętasz, sama mówiła, że pół roku co naj...
-Los Angeles?!- spytałem, gdy tylko Rozalia mnie zobaczyła.
-Nataniel!- krzyknęły obie, a białowłosa kontynuowała- To nie tak, ona... Ona sama chciała ci to wytłumaczyć.
-Ale nie zrobiła tego- powiedziałem cicho i wyszedłem z sali trzaskając drzwiami.
Wybiegłem ze szkoły przeciskając się przez tłumy ludzi, którzy zaczęli się schodzić. Nie wiedziałem dokąd mam się udać. Ale wiedziałem jedno, nie wracam do szkoły.

OCZAMI ELENY

-Elenka!- już na samym wejściu mama zaczęła mnie ściskać. Przytulała mnie tak długo, dopóki tata jej nie przerwał.
-Witaj słonko- przytulił mnie i dał mi buzi w czoło. Następnie zbiliśmy piątkę i zaśmialiśmy się.
Rodzice przywitali się również z Aghatą i Nickiem. Okazało się, że Nick to stary przyjaciel taty z dzieciństwa. Wszyscy weszli do środka, a ja wróciłam się do samochodu, ponieważ zapomniałam torby. Zarzuciłam ją na ramię i spojrzałam na wielką, białą willę. Już zapomniałam jak ona wygląda. Ostatni raz byłam tu mając lat dwanaście. Wtedy właśnie babcia Susana przeprowadziła się do rodziców, po czym oni zaczęli wyjeżdżać w sprawach biznesowych. Dlatego właśnie przeprowadziła się tutaj jeszcze część rodziny. Ogród przed domem był śliczny, dużo zieleni i kolorowych kwiatów. Zastanawiałam się, czy za domem pozostał posadzony przeze mnie krzew róży. Ze wspomnień wybił mnie odgłos szczekania. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam, biegnącego w moją stronę, ogromnego psa. Czyżby to był...
-Max!- kucnęłam, a pies rzucił się na mnie i zaczął lizać po poliku- Moja psinka!- głaskałam go po głowie i brzuchu- A kto jest taki wielki? No kto?- przybliżyłam twarz, a owczarek wesoło liznąć mnie po nosie. Usłyszałam gwizd i moje oczy skierowały się w stronę drzwi. Zauważyłam jakiegoś nieznajomego chłopaka. Pies podbiegł do niego, a on poklepał go po łbie. Wstałam z chodnika, poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam w stronę nieznajomego. Myślałam, że będąc bliżej rozpoznam w nim któregoś z moich kuzynów. Niestety nie.
-Hej- odezwał się.
-Hej?- spojrzałam na niego pytająco. Przyglądałam mu się chwilę, a on uśmiechał się pytająco.
-Elenka!- usłyszałam mamę z głębi domu- Chodź wreszcie!
Nie myśląc dłużej, wyminęłam chłopaka i pognałam do ogromnego salonu. Od razu zauważyłam moją ulubioną babcię. Rzuciłam torbę na ziemię i podbiegłam przytulić się do niej. Mimo tego, że miała 72 lata, była naprawdę żywa jak na swój wiek. Nie była typową staruszką. Lubiła wszelkie sporty, zabawy, a najbardziej lubiła chodzić do wesołego miasteczka... To naprawdę dziwne. Ale dzięki temu nie narzeka na zdrowie. No, może poza tą operacją, która ma się odbyć... Nawet nie wiem kiedy.
-Jak ty wyrosłaś- odezwała się wreszcie.
-No, kiedyś trzeba było- zaśmiałyśmy się.
-No dobrze, ale co u ciebie, opowiadaj- usiadłyśmy na sofie.
-No wszystko dobrze, w szkole dużo się dzieje...
-Pewnie jesteś zmęczona- powiedziała widząc mój zmieszany wyraz twarz.
-Taaaak- jęknęłam.
-Ach, zapomniałabym- ręką przywołała chłopaka, który właśnie przyszedł- Pamiętasz może tego uroczego młodzieńca?
-Ja?- zdziwiłam się- Któryś z kuzynów, który wyrósł tak bardzo, że go nie poznaję?- babcia pokiwała przecząco głową- Emm, to nie wiem.
-Kentin.
-Kentin?
-Dalej nie pamiętasz? Oj Elenka, jestem starsza i mam lepszą pamięć niż ty- zaśmiała się.
-To może pomogę ci się rozpakować i sobie przypomnisz?- kiedy wreszcie się odezwał moje nogi zrobiły się jak z waty. Jego głos był taki męski, głęboki, ale jednocześnie czysty i delikatny. Bardzo melodyjny.
-W porządku- przytaknęłam uśmiechnięta, unosząc ramiona ku górze. Chłopak chwycił moje dwie, duże torby i ruszył przede mną schodami na górę. Poszłam za nim. Mój pokój, który zazwyczaj był pokojem tymczasowym, znajdował się na trzecim piętrze. Pamiętam, że długo namawiałam rodziców, aby zgodzili się, by pój pokój znajdował się właśnie na końcu najdłuższego korytarza, na najwyższym piętrze. Zawsze lubiłam mieszkać i spać na górze. Sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, że na tym pietrze, prócz mnie, nie mieszkał nikt. Wszyscy zajmowali parter, pierwsze lub drugie piętro.
Schody prowadzące na piętro ostatnie znajdowały się na drugim końcu korytarza. Skręciliśmy, udając się na ich ostatnią partię. Po dłuższym milczeniu odezwałam się:
-Czy ja cię skądś znam?- chłopak nie odpowiedział, tylko zaśmiał się uroczo. Zwinnie wskoczył na ostatni schodek, który był dwa razy większy od pozostałych. Odłożył jedną walizkę i podał mi rękę. Chwyciłam ją i również znalazłam się na górze. Szatyn ponownie chwycił bagaż i skręcił w lewo. Na tym piętrze znajdowało się około 6 lub 7 sypialni, a on od razu wiedział, do której miałam się udać. Powoli się ściemniało, a my nie zapalaliśmy światła w korytarzu, więc teraz panował tu półmrok. Młodzieniec postawił walizki przed właściwymi drzwiami i odwrócił się w moją stronę, tak, że na niego wpadłam. Spaliłam buraka i delikatnie się od niego odsunęłam. On znów uroczo się zaśmiał i mocno mnie przytulił. Oszołomiona, stałam jak słup soli. Przytulał mnie obcy chłopak, a mimo to, bardzo mi się to podobało.
-Przepraszam?- spytałam, gdy już mnie puścił.
-Elena, naprawdę mnie nie poznajesz?- pokręciłam przecząco głową, na co zmieszany chłopak przeczesał ręką włosy. Zlustrowałam go całego od góry do dołu. Miękkie, kasztanowe włosy, głęboko osadzone, zielone oczy. Mięśnie były charakterystycznie zarysowane pod czarną bokserką i zarzuconą na nią rozpiętą, białą koszulą. Spodnie moro i czarne wojskowe buty nadawały charakteru temu strojowi. Był ode mnie wyższy o głowę. Jęknął i wyjął z koszuli okulary, które włożył na swój nos. Kucnął i popatrzył na mnie z wyczekiwaniem.
-Zaraz, zaraz... Ken?- spytałam cicho. Od razu wyprostował się i na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech- Ken!- krzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka mocno go ściskając. Objął mnie obydwoma rękoma. Pachniał genialnie. Mieszanka proszku do prania i jego perfum sprawiły, że przypomniało mi się nasze wspólne dzieciństwo.- Jak to się stało, że ty tak... ty TU!
-Pamiętasz, że ojciec wysłał mnie do szkoły wojskowej?- przytaknęłam- No więc troszkę się zmieniłem- zaśmiał się.
-Troszkę?! Chłopie, wyglądasz zupełnie inaczej! Ale zaraz... jak to się stało, że jesteś tutaj?
-No wiesz, nasi rodzice się przyjaźnią i poprosili mnie, żebym jakiś czas zajął się twoją babcią. W dodatku, gdy się dowiedziałem, że tu przyjedziesz... matko, byłem taki szczęśliwy.
-Nawet nie wiesz jaka ja jestem szczęśliwa, że znów cię widzę- szepnęłam i znów się w niego wtuliłam.
Wreszcie weszliśmy do mojego pokoju. Zamiast się rozpakować, rzuciliśmy się na łóżko. Leżałam z głową na jego ramieniu. Opowiadaliśmy sobie wszystko to, co spotkało nas przez ostatni rok. On opowiedział mi o szkole wojskowej, o tym, że stał się bardziej odważny, silniejszy i bardziej towarzyski. O przygodach jakie go tam spotkały, - przeróżne wyjazdy, dziewczyny itd. Wspomniał również o tym, że bardzo zaprzyjaźnił się z moją babcią i Max'em.
-Dobra, dość o mnie. Pomówmy teraz o tobie- zaczął bawić się moimi włosami.
Opowiedziałam o nowej szkole, nowych przyjaźniach, zabawach, imprezach, o chłopakach...
-I tak go zostawiłaś?
-Mhm. Nie byłam w stanie mu tego powiedzieć, nie wiem dlaczego. Jestem durna- plasnęłam ręką w czoło.
-Nie, nie jesteś głupia. To zrozumiałe, że się bałaś- zawiesił się na chwilę- Może do niego zadzwoń?
-A jeśli nie odbierze?
-To zadzwoń z mojego- wręczył mi telefon.
-Nie, nie mogę...
-Możesz, a nawet musisz! Przyjaźnimy się i nawet nie chcę słyszeć odmowy. A teraz zostawiam cię samą. Niedługo przyjdę- powiedział i wyszedł.
Stanęłam przed łóżkiem spoglądając na telefon. Ostrożnie go chwyciłam i wykręciłam numer blondyna. Już miałam połączyć, gdy zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam nie patrząc kto to.
-Elena? Elena jak się czujesz?
-Roza- odetchnęłam z ulgą- Całkiem dobrze, a co w Amorisie?
-Właśnie po to dzwonię. Czy Nataniel się do ciebie odzywał?
-Nie... a coś się stało?
-Nie było go w szkole. To znaczy był, ale... usłyszał moją rozmowę z Violą i wybiegł ze szkoły. Nie wrócił do domu. Myślałam, że się do ciebie odzywał.
-Nie, nie odzywał- mój głos posmutniał.
-No dobrze, może niedługo wróci. Na pewno wróci, pewnie poszedł coś załatwić- zaśmiała się nerwowo. Tak, w czasie lekcji...
-Tak... Wiesz, muszę kończyć, bo u nas już pierwsza w nocy i wiesz...
-Tak, rozumiem, porozmawiamy jutro, papa!- rozłączyła się.
Bez namysłu połączyłam z numerem Nataniela. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci. Ktoś odebrał, ale się nie odezwał.
-Halo?- spytałam.
-Suam?
-Nataniel?
-A gdo mówi?
-Nataniel, czy ty jesteś pijany?- głos mi się złamał.
-Szoo? Jaaaa? Ya nie estem pjany- czknął.
-Nie wierzę...
-Halo? Kto mówi?- usłyszałam znajomy, trzeźwy głos.
-Nataniel?- spytałam niepewnie.
-A kto mówi?
-Kto to był?- nie odpowiedziałam na jego pytanie.
-Jakiś gość z klubu. Mogę wreszcie wiedzieć z kim rozmawiam?
-To ja... przepraszam cię.
-Kto?- chłopak wyszedł z jakiegoś pomieszczenia, ponieważ muzyka zupełnie ucichła.
-Nataniel, kocham cię- szepnęłam.
-Elena?- spytał cicho.
-Nataniel, przepraszam cię. Ja nie mogłam... nie potrafiłam ci tego powiedzieć...
-Dlaczego? Dlaczego zostawiłaś mnie bez słowa?
-Proszę, wybacz mi... Musiałam wyjechać.
-Słyszałem od Rozalii. Jesteś w Los Angeles? I będziesz mieć operację? I nic mi nie powiedziałeś?- spytał z coraz większym wyrzutem.
-Nie chciałam, żebyś się tak dowiedział... Tak, jestem w Los Angeles, ale to nie ja będę mieć operację. Moja babcia, musiałam wyjechać, zrozum mnie, błagam.
-Chciałbym, ale nie mogę.
-Natiiiii- usłyszałam głos jakiejś dziewczyny- Chodź tu z powrotem.
-Kto to jest?
-To chyba nie powinno cię już interesować.
-C-co?
-Muszę kończyć, nie mam czasu, cześć- rzucił ostro i rozłączył się. Łza popłynęła mi po policzku. Cisnęłam telefonem na łóżko. Miałam ochotę wyjść. Ze złością otworzyłam drzwi i ujrzałam przed sobą wysoką postać.
-Hej mała- uśmiechnął się zawadiacko.
-Kastiel?- otworzyłam szeroko oczy.
Czerwonowłosy wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Nie pytając o nic, po prostu ujął mój podbródek i pocałował mnie namiętnie.

____________________________________

No, więc jest! Postaram się w weekend dodać kolejny rozdział... oby! Hahahhaha XD


Zapraszam do komentowania :3

2 komentarze:

  1. Bonjour XDDD Słuchaj na początku się prawie popłakałam xD Co do Kentina to już Ci pisałam także no xD A te krasnoludki to jeszcze po niego przyjdą mówię Ci xD Ale w ogóle, że Nataniel uciekł ze szkoły SZOK XD Dobrze, że go Melania nie goniła :D Myślałam, że Nat się upił a tu taki suprajs :o A ten koniec to KIRWA spadłam z łóżka. Skąd tam się wziął rebel tomato?! XD I w ogóle nie wiem czemu rozśmieszyło mnie to pod koniec "miałam ochotę wyjść" XDDD Dobra koniec XD Wenyy i pamiętaj...ja zawsze czekam! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Guten Tag! XD Popłakałabyś się, bo brak Ci Nata? Mnie również XD Dupa tam, żadnych krasnoludów nie będzie! Nie u mnie, o nie! hahahhaha Uciekł i nie wróci, a ta Melania to przebiegła żmija i wie jak wykorzystać sytuację, pamiętaj! No wiesz, przejść się, zapalić i te sprrr ahahhaa
    A REBEL TOMATO to w następnym rozdziale się dowiesz, ahahhahaha SPOJLERÓW NIE BĘDZIE! Dziękuję! I.. ja muszę nadrobić wreszcie Twoje! Ale no, dziękuję, dziękuję i dziękuję! :3

    OdpowiedzUsuń