czwartek, 7 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ VI

-Bo nienawidzę tych ludzi i tyle- syknął i poszedł otworzyć drzwi, do których ktoś od dłuższego czasu się dobijał.
Po chwili chłopak wrócił, a za nim kroczył Lysander. Och, świetnie, ciekawe co sobie pomyśli..
-Elena?- zdziwił się zobaczywszy mnie.
-Eh, cześć Lysander- spojrzałam na telefon- Ohoho! Któraż to godzina! 8.30 muszę lecieć, pa!- rzuciłam i wyszłam z domu.
Zamknęłam furtkę i odetchnęłam głośno. Ruszyłam przez ulicę do swojego domu. Weszłam przez bramkę i usłyszałam krzyki.
-Cholera! Może się przestraszyła! Wiedziałam, że to zły pomysł, że się tak dowiedziała! Co ja najlepszego zrobiłam! Jenna mnie zabije! Dzwonimy na policję!
Szybko weszłam do domu chcąc ocenić tę „groźną” sytuację.
-Hej, co się stało?- spytała, gdy tylko weszłam.
-Elena zniknęła! Uciekła! Boże! Jenna mnie zabije!!! Zaraz, zaraz… Elena?!- rzuciła się na mnie mocno ściskając- Gdzie ty uciekłaś?!
-C-co?! Udusisz mnie!- odsunęłam ją od siebie- Przecież zostawiłam karteczkę- ruszyłam do kuchni- Hej Nick!- uśmiechnęłam się i zaczęłam szukać pozostawionej przeze mnie notki. Nie powiem, szukałam wszędzie, ale nigdzie jej nie było. Zrezygnowana usiadłam na krześle przy blacie i zauważyłam coś pod talerzem ze stosem kanapek. Przesunęłam go i wzięłam do ręki karteczkę- „Hej ciociu, lekcje zaczynam o 9, ale poszłam na spacer. Nie martw się Elena”.
-Och… Ech… No więc… Także ten, no… Mogłaś przykleić tę karteczkę na lodówce- fuknęła- A ja tak się martwiłam- znów zaczęła mnie ściskać- Ale czekaj, zawsze rano idziesz się przejść, gdy nie śpisz całą noc… Mam rację?- popatrzyła na mnie srogo.
-Nooooooo- przeciągnęłam- Ta książka mnie wciągnęła! O Boże patrzcie która godzina!- pobiegłam do swojego pokoju. Spojrzałam na zegarek. 8.40.
-Cholera!- wrzuciłam książki, słuchawki i portfel do torby i ruszyłam na dół.
-Elenka, masz jakieś plany na weekend?- Aghata spytała mnie, gdy zbierałam się do wyjścia.
-Weekend, weekend, weekend…nie, chyba nie. Dlaczego pytasz?
-Wyjeżdżamy z Nickiem do jego rodziców. Mogę zostawić cię samą?
-SAMĄ?!- oczy mi się zaświeciły.
-Tak, ale obiecaj, że nie narozrabiasz- pogroziła palcem, a ja i Nick zaczęliśmy się śmiać.
-Czyli wyjeżdżacie w piątek, czy sobotę?
-W czwartek- oznajmiła.
-Czwartek?- niosłam brew jednocześnie się uśmiechając-Och dobra, powiecie mi jak wrócę. Paa!- wbiegłam z domu.
Na szczęście mam dobrą kondycję, dlatego po 5 minutach biegu byłam już pod szkołą. Okej, 8.53, zdążyłam. Udałam się na ławkę, żeby odpocząć.
Maj, jeden z moich ulubionych miesięcy. Jest tak ciepło, tak kolorowo, tak przyjemnie...
-Elena... Elena słuchasz mnie?
-Tak? O, hej Iris! Co tam?
-Bo na następnej lekcji jest sprawdzian i... Czy mogłabym pożyczyć od ciebie książkę od biologii, bo wiesz, zapomniałam swojej- rudowłosa wyglądała na bardzo zatroskaną.
-Pewnie, trzymaj- wręczyłam jej podręcznik- Możesz go zatrzymać nawet do sprawdzianu- uśmiechnęłam się.
-Naprawdę? Och, dziękuję!- rozpromieniała i pobiegła do szkoły.
Rozkoszowałam się piękną pogodą, póki nie dosiadł się do mnie pewien chłopak.
-Co dziś robiłaś u Kastiela?
-Cześć Lysander, tak, u mnie dobrze, a u ciebie?
-Przepraszam, po prostu dziwi mnie, że jakaś dziewczyna była u niego w domu…
-Jest gejem?!- wrzasnęłam. Na moje nieszczęście właśnie podszedł do nas czerwonowłosy.
-Kto jest gejem?- spytał.
-No ty- rzuciłam.
-Że co?!- warknął.
-Nie?
-Nie Eleno- zaśmiał się białowłosy- Później ci to wytłumaczę- wstał i odszedł.
-Dlaczego myślisz, że jestem gejem?- zapytał wchodząc za mną do szkoły.
-N-no nie wiem no, tak jakoś mi się palnęło- zaśmiałam się nerwowo.
-Zabawne… Mam ci udowodnić, że lubię dziewczyny?- zbliżył się do mnie z ogromnym śmiechem na ustach.
-O nie, nie, nie!- wyminęłam go- Nie w szkole!
-Mam rozumieć, że proponujesz mi jakieś inne miejsce?- uśmiechnął się zawadiacko- Spoko, wpadnę do ciebie w czwartek
-Mówisz o czwartku za tydzień?- zapytałam z nadzieją w głosie.
-Nie, ale jeśli chcesz mogę przyjść jutro, a nawet dzisiaj.
-Nie!- czerwonowłosy zaśmiał się i odszedł.
Po dzwonku ruszyłam pod salę. Historia. To chyba naprawdę najnudniejszy przedmiot. Usiadłam sama w ostatniej ławce. Cała klasa powtarzała na lekcji do sprawdzianu. No dobra, wszyscy z wyjątkiem Nataniela, Lysandra, Amber i jej świty oraz mnie. Oczywiście Kastiel zwiał z lekcji. Siedziałam, obserwowałam wszystkich z klasy i rysowałam jakieś bzdury w zeszycie. Gdy tylko nauczyciel patrzył w moją stronę, przytakiwałam, po czym znów wracałam do swoich "ciekawych" zajęć. Nareszcie zadzwonił dzwonek, z którego cieszyłam się tylko ja. No tak, teraz sprawdzian. Wyszłam z sali ze słuchawkami w uszach i udałam się na drugie piętro pod salę biologiczną. Usiadłam na ziemi nie zwracając na nic uwagi. Zamyśliłam się, chociaż nawet nie wiem o czym myślałam. Słuchając muzyki wystukiwałam jej rytm rękoma. Zauważyłam, że ludzie zebrali się w ogromne koło i tylko ja w nim nie stałam. Postanowiłam to zignorować, ale ich krzyki i gwizdy stawały sie coraz głośniejsze i zagłuszały mi muzykę. Zdenerwowana wstałam i podeszłam do zbiegowiska. Przecisnęłam sie przez tłum i zobaczyłam bijących się Kastiela i Nataniela. Chociaż, to raczej wyglądało, na to, że to czerwonowłosy nokautuje swojego bezsilnego przeciwnika. Kastiel wyglądał jakby Nataniel w ogóle go nie dotknął. Natomiast blondyn… Rozpięta koszula, krawat na ziemi. Z nosa poleciała mu krew. Chłopak wytarł ją szybko ręką i rzucił się na czerwonowłosego, po czym wylądował z hukiem na szafkach. To musiało boleć. I musiało się skończyć.
-DOSYĆ!- wrzasnęłam stając między nimi. W duchu modliłam się tylko, żeby żaden z nich mi nie przywalił…
-Elena odejdź stąd!- warknął czerwonowłosy.
-Żebyście się pozabijali?!
-To sprawa między nami- odparł poważnie blondyn.
-Między wami, czy nie między wami, nie obchodzi mnie to. Macie skończyć- syknęłam. Na końcu korytarza zauważyłam wściekłą dyrektorkę, która zmierzała  w naszą stronę. Była już parę metrów od nas.
-Znalazłam!- krzyknęłam wznosząc do góry pierścionek- Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi go szukać.
-Co to za zbiegowisko?!- starsza pani nie była zadowolona.
-Przepraszam bardzo- odezwałam się- To moja wina. Zgubiłam bardzo ważny dla mnie pierścionek, a uczniowie w tej cudownej szkole byli tak mili, że pomagali mi go szukać- uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam.
-No dobrze… A teraz idźcie uczyć się do sprawdzianu!- rozkazała.
-Dobrze- powiedziałam, po czym zniknęłam jej z pola widzenia.
Zadzwonił dzwonek, więc weszłam do klasy, w której nauczyciel już na nas czekał. Usiadłam na swoim miejscu. Zauważyłam, że Rozalia pokazuje mi coś na migi. Nie jestem w to dobra, ale wydaje mi się, że chciała, abym jej podpowiadała. Po chwili weszli Nataniel i Kastiel.
-Miałaś tu już nie siadać.
-Przepraszam bardzo, że nie ma wolnych miejsc.
-Jest jedna ławka z przodu- zaśmiał się.
-No to do niej idź- warknęłam.
-O co ci chodzi?- zapytał.
-Ech może o to, że uratowałam wam tyłki, a nie usłyszałam nawet…
-Dziękuję- dokończył za mnie. Zamurowało mnie, siedziałam z szeroko otwartą buzią i  oczyma. Chłopak parsknął śmiechem.
-Proszę- nauczyciel podał nam arkusze- Czy coś się stało panno Moore?
-Słucham?- ocknęłam się- Nie, nie. Wszystko w porządku. Dziękuję.
-Cisza!- wrócił na miejsce- Jeśli teraz się ktoś odezwie, od razu oblewa sprawdzian! Zaczynajcie, powodzenia.
Wszyscy otworzyli arkusze. Test wyboru i jakaś opisówka, proste. Skończyłam wszystko po pół godzinie, pomagając przy tym Rozalii.
-Czemu nic nie piszesz?- szepnęłam.
-A po co? I tak obleję.
-Pisz, podam ci odpowiedzi- zaproponowałam.
-Nie- uciął.
-Doprawdy?- niezauważalnie wzięłam jego kartkę i zaczęłam zaznaczać odpowiedzi.
-Co ty robisz do cholery?!
-Zamknij się!- warknęłam- Nachyl się i udaj, że coś robisz, okej?- chłopak bardzo niechętnie wykonał moje polecenie.
Chwilę przed dzwonkiem oddałam mu kartkę. Nauczyciel wstał i zebrał od nas sprawdziany. Wszyscy zadowoleni wyszli z sali.
-Dlaczego to zrobiłaś?- ktoś zatrzymał mnie na korytarzu.
-Nataniel?- zdziwiłam się- Ale co?
-To na korytarzu i to w czasie sprawdzianu…- wyglądał na smutnego.
-To na korytarzu… Nie wiem. Ty byś tak nie zrobił? A to w czasie sprawdzianu… Nie wiem o co Ci chodzi- udałam zdziwioną minę.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi. Nie powinnaś mu pomagać.
-Nie wydaje mi się, że jesteś kimś, kto będzie mi mówić co mogę, a czego nie mogę robić.
-Wiesz dlaczego się pobiliśmy?- Ech, raczej dlaczego to on pobił ciebie…
-Nie, ale jakoś niespecjalnie mnie to interesuje- skłamałam.
-On cię obrażał. Naprawdę…
-Że co proszę?
-No tak… Twierdził, że jesteś kolejną, którą będzie mógł zaliczyć, że jesteś kolejną idiotką, która dała się nabrać.
-Ty… Ty mówisz to naprawdę?
-Tak, przepraszam… Wszystko okej?- zapytał czule łapiąc mnie za ramię.
-T-tak. W porządku.
-Nie chciałem, żebyś się dowiedziała… Ale lepiej późno, niż wcale prawda?
-Taak.. Wiesz, muszę już iść- pokazałam w stronę schodów.
-Ale… Dzisiejsze spotkanie jest nadal aktualne?
-Hm? Jakie spotka... Aaaa, tak, tak. Po szkole, do zobaczenia- wybełkotałam gestykulując rękoma i zeszłam schodami w dół.
Więc jednak moje podejrzenia były trafne? On robi tak z każdą. Ze mną też… Jaka ja byłam głupia, jaka ja byłam naiwna. A obiecywałam sobie, że nigdy więcej się nie nabiorę, że szybko się nie zaangażuję. Ale teraz trafił się on. Tak samo podły jak Ethan... Tylko chce się mną zabawić, tak? O nie, jemu się udało, ale nie Kastielowi. Jemu się nie uda. Nie nabiorę się drugi raz. Nie dam się skrzywdzić, nie chce znów cierpieć przez jakichś idiotów. Nie ma mowy… Ethan… Obiecywał, że zawsze będziemy razem, że nigdy mnie nie zrani, nie zostawi. Czułam się w jego ramionach taka bezpieczna, taka…
-KONIEC! Koniec Elena! Starczy!
-Elena? Czy ty gadasz sama do siebie?- nawet nie zauważyłam jak podeszła do mnie Violetta.
-Ja?- zaśmiałam się- No… Czasem- wbiłam wzrok w ziemię- Ale spokojnie, jestem normalna- znów się zaśmiałam.
-Zastanawiam się, czy jednak nie zaprowadzić cię do lekarza- uśmiechnęła się.
-Bez przesady. Właśnie, co my teraz mamy?- wytarłam ukradkiem łzę na policzku.
-W-f. Czy, czy ty płakałaś?
-Co? N-nie, tylko coś mi wpadło do oka. Mówisz, że w-f?
-Tak, pan Borys mówił, że dzisiaj mamy lekcje z chłopakami… Trochę się boję
-Z chłopakami?!
-Też nie chcesz, prawda?
-Wręcz przeciwnie!- teraz będę mogła dokopać temu idiocie!

________________________________________________________________________________

Przepraszam bardzo, że rozdział jest TAK PÓŹNO, ale byłam na wakacjach w górach i wiecie... Jakoś tak nie mogłam go dodać, mam nadzieję, że się spodoba i za chwilę zaczynam pisać dalej, żeby nie było :3

1 komentarz:

  1. Nie no xD Wreszcie :D Haha z tą karteczką to szczyt inwencji. Ciotka siejąca panikę, bo Elena zniknęła, to jakbym widziała moją mamę... serio. Lol, kartka pod talerzem kanapek. I u ciotki weekend zaczyna się w czwartek, luz xD Rozgarnięta jak Su haha. No, ale prawie padłam na: "Kto jest gejem?", "No ty.", "Że co?!" haha tak się brechtałam że nie mogłam czytać dalej z tego śmiechu haha xD A ta bójka, to byłam pewna, że Nat na sto pro nie tknął Kasa :D W końcu wiadomo kto tu jest lepszy i silniejszy, przynajmniej według mnie hehe A to z tym pierścionkiem jak palnęła. Elena ratuje sytuację xD A dyrektorka musi kupić nowe okulary xD A jak Kastiel powiedział przepraszam to normalnie szczęka mi opadła. Wlepiałam wzrok w monitor i czytam po kilka razy. Żadnego śmiechu z jego strony gdy to mówił, żadnego sarkazmu. *-* Ale skąd ja to znam: "A po co? I tak obleję" xD haha Miło że mu pomogła. Ciekawe czemu nie chciał tej pomocy O.o hehe Tylko jedno mnie niepokoi, co ten Nat do cholery jej naopowiadał?! Założę się, że pokłócili się o nią, ale to Nataniel ściemniał z tymi wyzwiskami. Kanalia jedna. Brawo udało ci się sprawić że znielubiłam go jeszcze bardziej niż normalnie xD O rany... w-f, Elena chce się zemścić, a Kas taki nieświadomy. Lecę go obronić, bo z Eleny twarda sztuka. Ona nie odpuści. Kassy! Uratuję cię! A zaraz po tym mi pierdolniesz że się wtrącam xd

    OdpowiedzUsuń